Artykuły

Katarzyna Grabowska: Staram się decydować sama

Jest absolwentką Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi. Na kontrakcie w Teatrze Powszechnym w Łodzi, gdzie wystąpiła w najnowszej premierze "Vladimir" w jedynej roli kobiecej - Maszy.

Bohdan Gadomski: Jest pani córką pary aktorskiej Andrzeja Grabowskiego i Anny Tomaszewskiej. Czyżby do tego zawodu była pani przypisana?

Katarzyna Grabowska: Okazało się, że tak, ale wcale tak nie było od początku. Wbrew pozorom nie jestem typowym dzieckiem aktorskim. Moja mama zawsze dbała, żebym miała normalne dzieciństwo i nie spędzałam długich godzin w teatrze. Nie myślałam o sobie jako przyszłej aktorce. W trzeciej klasie liceum poszłam na warsztaty teatralne do pani Doroty Zięciowskiej w Krakowie i bardzo dobrze się tam odnalazłam, a czas pobytu tam bardzo dobrze wspominam. To pani Dorota przygotowała mnie do egzaminów wstępnych do szkoły teatralnej i dzięki niej się dostałam. Był to moment decydujący o mojej przyszłości. Nie dostałam się na uczelnię krakowską, dlatego zdecydowałam się na studia w Łodzi.

Czy towarzyszyła pani swojemu sławnemu tacie na planach filmowych i serialowych?

- Nie, dopiero jak byłam dużo starsza, znalazłam się na planie "Pitbulla". Tata dużo wyjeżdżał, mnóstwo czasu spędzał we Wrocławiu, bo tam do dzisiaj kręci sitcom "Kiepscy". Chodziłam na spektakle z udziałem rodziców i coraz bardziej podobała mi się ich praca. Nie było to dla mnie nic nadzwyczajnego, bowiem cała moja rodzina jest związana z teatrem: wujek Mikołaj Grabowski, jego żona Iwona Bielska i moja siostra Zuzanna, która jest żoną aktora Pawła Domagały. Jak byłam bardzo mała, myślałam, że wszyscy na świecie są aktorami.

A teraz, gdy stała się pani dyplomowaną aktorką, jak postrzega swój zawód?

- Jako bardzo trudny. Grałam w bajce, w farsie, w dramacie współczesnym, sztuce mówionej wierszem, na koncie mam siedem premier. Doświadczenie, które zdobywam, jest nieocenione.

Czyli ma pani satysfakcję z tego, co robi?

- Dojdzie praca w serialu "M jak miłość", w którym zagram rolę Olgi. Niedawno byłam sześć dni na planie zdjęciowym, zagrałam premierę "Vladimira" i następnego dnia już byłam na zdjęciach. 28 lutego mamy w Teatrze Powszechnym w Łodzi kolejną premierę, tym razem bajki "Ony" z Damianem Kulcem w roli głównej. Ja gram księżniczkę. Dla Damiana jest to bardzo duże wyzwanie, ja sobie trochę odpocznę.

Wróćmy wspomnieniami do poprzedniej premiery, do "Vladimira", w którym gra pani studentkę Maszę. Jakim materiałem aktorskim wydała się pani jej postać, kiedy po raz pierwszy przeczytała test sztuki?

- Jest to tekst prawdziwy, opowiadający o prawdziwych emocjach. Nie ma w nim żadnej formy, nie ma się w nim kryć za czymkolwiek, za pomysłami, po prostu trzeba tę role dobrze, klasycznie zagrać. Tekst pokazuje emocje prawdziwych młodych ludzi. Każdy fałsz będzie tutaj bardzo widoczny, jest cienka granica, którą łatwo jest przekroczyć. To duże wyzwanie aktorskie. Zrobiłam w tej roli wszystko, co mogłam. Masza jest dobra, mądra i łatwowierna. Pozostaje w szczęśliwym związku, świetnie się bawi. Ale do czasu...

Jaką rolę grała pani w Teatrze 6 piętro w Warszawie?

- Zagrałam w sztuce "Chory z urojenia", gram Anielę - córkę głównego bohatera, którego gra mój tata. Ten spektakl wystawiany jest również w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i wtedy gra w nim mama.

Prywatnie jest pani związana ze swoim rówieśnikiem, aktorem Teatru Powszechnego w Łodzi Damianem Kulcem. Czy poznaliście się w szkole filmowej w Łodzi?

- Tak, poznaliśmy się w tej szkole, ja byłam na pierwszym roku, Damian na drugim. Przetrwaliśmy do dzisiaj.

O związkach aktorów mówi się. że są niełatwe i tylko nieliczne potrafią przetrwać próbę czasu...

- Mam nadzieję, że będziemy wśród wyjątków i że dalej wszystko będzie dobrze. Mamy to szczęście, że razem pracujemy. Trzeba się umieć dogadywać i przetrwać każdy kryzys. Wbrew pozorom wspólna praca nam służy. Są nerwowe momenty, ale lubimy ze sobą pracować.

Gracie parę we "Vladimirze". Czy ten fakt miał jakieś znaczenie dla waszych scenicznych postaci?

- Nie wykorzystywaliśmy świadomie naszych prywatnych emocji, czujemy się ze sobą swobodnie. Zresztą, już któryś raz gramy parę i reżyserzy nie mają z nami problemów. Gdybym grała we "Vladimirze" z kimś innym, potrzebowałabym czasu, żeby pokonać pewną barierę. Jest to naszą wartością dodaną i tylko ktoś z zewnątrz może to ocenić.

Tata żywo interesuje się tym, co pani robi?

- Dzwoni do mnie codziennie. Wypytuje mnie o wszystko i jest w moich sprawach na bieżąco.

A mama?

- Podobnie.

Konsultuje pani z nimi projekty, w które wchodzi, czy sama podejmuje decyzje?

- Jak mam wątpliwości, konsultuję się z nimi, ale generalnie staram się sama o nich decydować.

Co najbardziej ceni pani w swoim zawodzie?

- To, że mogę być różnymi postaciami, bardzo innymi od siebie. Odkrywanie emocji, które nie do końca są moimi emocjami i charakterów, które nie do końca są podobne do mojego.

A w życiu?

- Rodzinę, mój związek i moje relacje z innymi ludźmi, dbanie o nie oraz możliwość rozwoju zawodowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji