Artykuły

Xymena Zaniewska: Najlepiej ubrana kobieta w mieście

Uczyniła z TVP unikalną telewizję w Europie - mówił o niej Mariusz Walter. Nauczyła mnie, że jak się robi jakieś rzeczy, to one wychodzą - wspomina Iwo, syn. Xymena Zaniewska - przez ponad dwie dekady główna scenografka TVP, projektantka mody i architektka - zmarła wczoraj w Warszawie. Miała 88 lat.

Marzyła, żeby hodować konie, bo dzieciństwo spędziła w podpoznańskiej stadninie, w której przed wojną administrował jej dziadek. Podczas okupacji rodzinę wysiedlono do Częstochowy. Tam spotkała profesora Zygmunta Kamińskiego, który zachęcił ją do studiowania architektury. Spodobało jej się, bo zawsze lubiła rysować. Wprawdzie dziadek zdążył ją już przekonać, że radość to konie, a najlepiej mieć własną stadninę. "Ale na to się nie zanosiło" - jak żartowała po latach.

Najlepiej ubrana kobieta w mieście

W zimie 1945 roku przyjeżdża do Warszawy. - Zostały mi z okupacji długie buty i płaszcz dziadka. Trochę przyduży. Zapinałam go skórzanym paskiem, a na nogi wciągałam te oficerki. To był jakiś styl - opowiadała mi dwa lata temu. Pytałam ją o ciuchy, bo w licznych wspomnieniach z powojennych lat pojawia się jako jedna z najlepiej ubranych osób w mieście. - Wyglądała bajecznie, urodziwa kobieta w dobrym stylu, ubierała się znakomicie - mówiła o niej początkująca wówczas projektantka mody.

Zaniewska razem z pierwszym mężem Ryszardem Zaniewskim pracują w Miastoprojekcie przy budowie MDM. To oni wymyślają, by restaurację Kurant urządzić w stylu gdańskim - meble na zamówienie robią wrocławscy stolarze. Porzuca pracę przy odbudowie Warszawy, gdy zostaje przeniesiona do zadań administracyjnych, niezwiązanych z projektowaniem.

Wtedy zaprzyjaźnia się z Jadwigą Grabowską, która tworzy właśnie Modę Polską. Projektuje dla niej wystawy i, co ważniejsze, poznaje szefową modelek w Modzie Tulę Popławską, której ówczesny mąż był głównym producentem w telewizji i szukał ludzi do pracy. - Poszłam na spotkanie z nim, ale okazało się, że akurat noc wcześniej wybrał wolność i wyjechał na Zachód - opowiadała mi. - Więc zamiast z nim spotkałam się z Adą Kulpińską. Wspólnie zrobiłyśmy materialne podwaliny pod polską telewizję.

W telewizji najważniejszy jest kołnierzyk

Odpowiadała za telewizyjną scenografię od 1958 roku aż do ogłoszenia stanu wojennego. - Miałam robić swój pierwszy spektakl i Xymena wysłała mnie z projektem do reżyserki - wspomina Tatiana Kwiatkowska, wieloletnia scenografka w TVP. - Ona jednak nie chciała pracować z debiutantką, więc Xymena się wściekła i powiedziała, że jeśli kogoś przysyła, to znaczy, że za niego ręczy. Więc dostałam ten spektakl. A z reżyserką współpracowałyśmy jeszcze wiele razy.

- Xymena wychowała rzeszę scenografów i nauczyła nas wszystkiego - opowiada Kwiatkowska. - Mówiła na przykład: "W telewizji najważniejszy jest kołnierzyk, bo widać go lepiej niż resztę bluzki. W filmie - detal, a w teatrze możesz gębę wysmarować szminką, i tak nie widać". Dzięki temu nauczyliśmy się, czym różni się praca dla różnych mediów.

Za swoim zespołem stała murem, choć nie bezkrytycznie. Opiniowała każdy projekt. Kiedy miała uwagi, nie podpowiadała rozwiązań, tylko kazała rzecz ponownie przemyśleć. Jeśli spektakl wyszedł źle, bywało, że zawieszała ludzi w pracy na jakiś czas. - Ale pamiętam też, że kiedy podobało jej się to, co robiłam w "Kabareciku" Olgi Lipińskiej, dzwoniła do domu, żeby mnie pochwalić. Wtedy rosły mi skrzydła - mówi Kwiatkowska.

Rządziła żelazną ręką, barwnie przeklinała, dla pracy potrafiła się poświęcić bezgranicznie.

Maciej Szczepański, prezes TVP w latach 70., tak opowiadał w książce Beaty Modrzejewskiej: "Robiliśmy wielkie programy rewiowe, bardzo drogie, ale ludziom się podobały. A w rewii musiały być schody i błyszcząca podłoga. Ze schodami było sto kłopotów, ale w końcu je zbudowali. Problem był z podłogą, bo miała być przykryta czarną lśniącą folią, którą można było kupić tylko w Berlinie. No to powiedziałem: "Xymena, jedź do Berlina!". I dałem jej nasze dolary zarobione przez telewizję, żeby uniknąć korowodów z oficjalnym wywozem dewiz z Polski. Jakiś czas potem byłem w Berlinie i spotkałem się ze znajomym, mówi: "Była tutaj ta twoja Zaniewska. Zadzwoniłem, gdzie trzeba, załatwiłem wszystko, a gdy ona przyjechała, to powiedziałem, że potrzebne są już tylko pieniądze. Na to ona wstała, rozpięła bluzkę i sięga za biustonosz... i wyjmuje zza niego zwitek dolarów". Jak na filmie. To była sławna historia. Kupiła, przywiozła i program się odbył".

Mariusz Walter, który robił wtedy w TVP słynne Studio 2, opowiadał w programie Tomasza Raczka: - Uczyniła z TVP dość unikalną telewizję w Europie. Mówiło się wprost, że to jest szkoła Xymeny Zaniewskiej. Miała wizje artystyczne, nie tylko jako organizatorka, ale też jako autorka. Nie ma cienia przesady w tym, że stworzyła telewizyjną szkołę scenograficzną.

Luz i elegancja

- Dowcipna, elegancka, dobrze ubrana, miała europejski luz - wspomina Tatiana Kwiatkowska. - Razem z mężem Mariuszem Chwedczukiem prowadziła dom otwarty - opowiada jedna z jej przyjaciółek. - Urządzali nietuzinkowe kolacje. Kiedyś jesienią, zamiast obrusem, wyłożyła stół liśćmi. A po stole spacerowała gęś.

Bo Zaniewska, która przez 14 lat - do 2014 r. - była prezeską Fundacji Rozwoju Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego "Panda" - w domu na wsi hodowała gęsi, które traktowała tak jak inni koty i psy. Gęś, która spacerowała po stole, akurat chorowała i przyjechała do Warszawy na kurację.

Iwo Zaniewski, syn i znany copywriter, wspominał w wywiadzie: "Mama była dla mnie jak wróżka. Nigdy nie pokazała mi świata jako pełnego zagrożenia - jej świat był miejscem bezpiecznym i pociągającym. Jej świat był pełen sztuki, ciekawych ludzi, gdzie zwykłość nie zakrada się nawet na sekundę, nikt nie jest porzucany i samotny. Jej świat to było działanie, stale coś robiła i ja od dziecka się nauczyłem, że jak się robi jakieś rzeczy, to one wychodzą".

Rzeczywiście, stale coś robiła. Jeśli nie w telewizji, to w teatrze - ma w dorobku scenografie 35 spektakli w teatrze i 15 w operze. Prowadziła autorski program w TVP, projektowała modę - pokazywała swoje kolekcje na targach w Poznaniu i w Düsseldorfie. W modzie nie interesowały jej sezonowe trendy, za to lubiła rozmach. Za największą projektantkę epoki uważała wywrotową Vivienne Westwood.

Wreszcie, co bardzo ważne - żyła w przyjaźni ze światem. Bo, jak mawiała: - Podstawą jest życzliwość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji