Artykuły

Kana w domu

Dom z renesansowym szczytem zwieńczonym krzyżem, z wyraźną datą "1909" na murze, z oddali zwraca uwagę swą sylwetką. Pod tym dachem działa od 12 lat kultowy Teatr Kana. - Czy wciąż jest "alternatywny", jak nazwano go przed 27 laty? Na pewno jest autorski, jest bowiem od początku dziełem jednego człowieka - Zygmunt Duczyński jest twórcą, reżyserem każdego widowiska - pisze Janusz Ławrynowicz w Kurierze Szczecińskim.

Stoi w miejscu poczesnym, tuż za najstarszym w mieście kościołem św. św. Piotra i Pawła. To dawny dom parafialny, po wojnie przez wiele lat siedziba dyrekcji szczecińskiej gastronomii. Jeszcze 20 lat temu patrzył na niezbyt ruchliwą ulicę Wyszaka, dziś trwa przy huczącej ruchem Trasie Zamkowej. Pod adresem zmienionym przez budowę trasy, która unicestwiła sympatyczną ulicę Wyszaka. Dla zażegnania nazewniczej dziury powołano wtedy do istnienia plac świętych Piotra i Pawła.

W letnie wieczory zeszłego roku na chodniku przed gmachem widziało się rzesze młodych ludzi czekających na coś w skupieniu, jakby zamodlonych... Trwał właśnie międzynarodowy festiwal teatrów ulicy. Pod tym dachem działa od 12 lat kultowy Teatr Kana. Powołany do życia przez Zygmunta Duczyńskiego w 1979 roku przy klubie studenckim TRANS, trafił na swe miejsce i czas, debiutując efektownie w festiwalu "Start 79" widowiskiem poetyckim "Spektakl".

- Przyjechałem do Szczecina na studia w WSM i tak się złożyło, że już na pierwszym roku, 23 lata temu przyciągnął mnie Teatr Kana - opowiada Dariusz Mikuła, aktor i pracownik stowarzyszenia (pierwsza ważna rola w "Czarnym świetle" J. Geneta w 1985 roku). - Zdobyłem tytuł mgr. inż. nawigatora ze specjalnością połowy dalekomorskie, ale wybrałem teatr.

- Czy wciąż jest "alternatywny", jak nazwano go przed 27 laty? Na pewno jest autorski, jest bowiem od początku dziełem jednego człowieka - Zygmunt Duczyński jest twórcą, reżyserem każdego widowiska. O jego intuicji i wyobraźni niechaj świadczy to, że przydzielając nam role, wprost idealnie trafia w indywidualne oczekiwania aktorów. Kwestie, które przychodzi mi wypowiedzieć, są mi po prostu bliskie.

W 1994 roku, w czasie gdy po Grand Prix na festiwalu teatralnym w Edynburgu gwiazda Kany świeciła najjaśniej, miasto (w osobie ówczesnego prezydenta Bartłomieja Sochańskiego, przyjaciela Kany od jej kolebki) ofiarowało teatrowi godne przytulisko pod skrzydłem najstarszego kościoła. - Otrzymaliśmy ten piękny budynek nie tylko jako teatr, ale też jako stowarzyszenie zajmujące się upowszechnianiem kultury artystycznej, promowaniem eksperymentów twórczych. - mówi pan Dariusz. - I chyba nie zawiedliśmy szczecinian... Nasze kontakty owocują występami wielu liczących się teatrów (zagrał u nas po raz ostatni w oryginalnym składzie Kantorowski Cricot 2, Teatr Ósmego Dnia, włoski Nucleo, japoński Teatr Tańca Butoh), grup i solistów jazzowych, wystaw. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich wydarzeń w sferze sztuki jest poszukiwanie...

Kilka lat temu dzięki życzliwości władz miejskich w tymże budynku powstała Piwnica Kany - nastrojowa kawiarnia poszerzająca przestrzeń artystyczną teatru.

A nazwa Kana: czy chodzi o tę Galilejską, cud przemienienia wody w wino? - pytam Dariusza Mikułę. - Tak, oczywiście... Ale ta szlachetna idea wyłoniła się z przedmiotu - zwykłej starej kanki na mleko, która podczas prób teatru w różnych gościnnych salach służyła Zygmuntowi (Duczyńskiemu) za popielniczkę. Owa kanka wędrowała z teatrem i gdy trzeba było szybko się określić - dała mu nazwę...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji