Artykuły

Miłość w dworcowych dekoracjach

Wojujące feministki powinny pikietować przed budynkiem dworca świebodzkiego, w którym od niedawna mieści się nowa scena wrocławskiego Teatru Polskiego. Z ich punktu widzenia, grane na niej przedstawienie musi wołać o pomstę do nieba. Bohaterka sztuki, niejaka Kasia, nie bacząc na kobiecy honor, całe swoje życie uzależnia od kaprysu mężczyzny. Upokarza się do tego stopnia, że - mimo przepędzania pejczem - wlecze się za hrabią Fryderykiem i śpi w jego stajni... A wszystko to za sprawą dwóch mężczyzn: autora sztuki, Heinricha von {#au#394}Kleista{/#} i reżysera spektaklu, Jerzego Jarockiego.

Sztukę "Kasia z Heilbronnu" Kleist obdarzył podtytułem "Próba ognia", dlatego mówiąc o kolejowo-teatralnym wydarzeniu, nie sposób uwolnić się od makabrycznych skojarzeń. Rok temu bowiem na pierwsze strony gazet trafił wielki pożar, który strawił widownię wrocławskiego teatru. Mimo miliardów włożonych w odbudowę sporo czasu musi jeszcze upłynąć, zanim pojawią się w nim pierwsi widzowie. Bezdomni wrocławscy aktorzy od niedawna jednak grają na dworcu kolejowym.

Premiera przedstawienia zainaugurowała działalność nowej sceny w gmachu zwieńczonym neonem "Wrocław Świebodzki". W ozdobnym, monumentalnym budynku XIX-wiecznego dworca mieszczą się ponadto: nocny klub, sklep meblowy i piwiarnia. Nowoczesne wnętrze w niczym nie przypominałoby dworcowej hali, gdyby nie łukowate okna wychodzące na dawne perony.

Nieprzypadkowo pierwszą sztukę na nowej scenie zrealizował właśnie Jerzy Jarocki. Znany krakowski reżyser od dłuższego czasu współpracuje z Teatrem Polskim. Przed rokiem był świadkiem wrocławskiej tragedii - płonący budynek opuścił właściwie w ostatniej chwili...

Nowa siedziba teatru nie należy na razie do popularnych miejsc Wrocławia. - On jest dawno nieczynny - dziwi się starszy pan zapytany o drogę na dworzec świebodzki. Mimo to w grudniowy wieczór widownię "Sceny na Świebodzkim" wypełniają tłumy przeważnie młodych ludzi.

Autor sztuki, dotychczas mało w Polsce znany niemiecki pisarz, miał zaledwie 34 lata, gdy w 1811 roku w miejscowości Wannsee koło Berlina razem z Adolfiną Henriettą Vogel popełnił samobójstwo.

Pisał dramaty - najbardziej znane to "Rozbity dzban", "Książe Homburgu" i właśnie. "Kasia z Heilbronnu" - powieści i opowiadania, lecz nie doczekał się uznania za życia. Niepogodzony z życiem romantyk przeżywał wieczną huśtawkę nastrojów między euforią i czarną rozpaczą. W krótkim, lecz dość burzliwym życiu, był żołnierzem, urzędnikiem, redaktorem i wydawcą gazet, nigdzie jednak nie zagrzał zbyt długo miejsca. Uciekając przed nawrotami depresji nieustannie wojażował po Europie. Jako gorliwy patriota bardzo boleśnie odczuł podbój Niemiec przez Napoleona, czemu dawał wyraz w płomiennych artykułach politycznych. Szczęścia nie zaznał także w miłości. Długie narzeczeństwo z Wilhelminą von Zenge zakończyło się zerwaniem. Najwyraźniej nie marzył także o życiu z panią Vogel, histeryczną i przeczuloną żoną urzędnika. Wybrał wspólną śmierć...

Zaintrygowani tragiczną biografią autora z tym większą ciekawością śledzimy losy jego scenicznych bohaterów. Fabuła "Kasi z Heilbronnu" pełna jest romantycznych niezwykłości: rycerzy, aniołów, proroczych snów, tajemniczych sądów kapturowych i miłosnych szaleństw, nie brak nawet kobiety-monstrum o sfabrykowanej za pomocą protez urodzie.

Premierowe przedstawienie poprzedziło pojawienie się starej lokomotywy, która w kłębach pary z gwizdem przemknęła za oknami. Gdy wszystko ucichło i na scenę wkroczył herold wzywający domniemanego uwodziciela przed sąd kapturowy, widzowie zdali sobie sprawę, że zostali przeniesieni w zamierzchłe czasy i miejsca, w których rządzą prawa baśni i snu.

Reżyser nie pozwala nam jednak poddać się lirycznemu nastrojowi miłosnej opowieści. Dystans, z jakim przedstawia cudowne, oparte na tajemniczych przepowiedniach wydarzenia, przejawia się w groteskowych efektach. Walecznego rycerza, który przed bitwą wdziewa puklerz na garnitur, nie możemy traktować poważnie. Bezwzględnie ośmieszony zostaje także książę Fryderyk, który ratując ukochaną z płomieni, włazi po drabinie ustawionej kilka metrów od ognia. Jedynie odtrącona Kasia - choć nie przypomina wyidealizowanych romantycznych heroin - wprawdzie bawi, ale także naprawdę wzrusza. Mimo iż zrobiono chyba wszystko, aby ośmieszyć tytułową bohaterkę, w którą wciela się debiutująca na scenie Kinga Preis, studentka wrocławskiej PWST: począwszy od niezgrabnej sukienki, po zamaszyste ruchy i prostacki sposób mówienia, który zdradza naiwność graniczącą z głupotą.

Jarocki, zabawiając się rekwizytami i bohaterami romantycznej baśni, chwilami ociera się o pastisz, jakby chciał udowodnić, że prawdziwa poezja ironii się nie boi. Przedstawienie obywa się właściwie bez dekoracji, wystarcza sceneria dworca, który wpisał się na teatralną mapę Wrocławia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji