Artykuły

Arrabal Kajzara

Doczekaliśmy się polskiej premiery Arra­bala, o którym mówi się powszechnie, że to naśladowca Ionesco i Becketta. Reżyser przedstawienia warszawskiego - Helmut Kajzar - Arrabalowskie problemy i obsesje umiejętnie wyeksponował. Ukazał sztukę zwartą i logiczną. Odniósł wszakże sukces jedynie częściowy, ponieważ z własnej, słu­sznej interpretacji nie wyciągnął konsekwen­cji do końca. Kajzar trafnie dobrał jedno­aktówki, uwypuklił "hiszpańską obsesję" Arrabala, koszmar wojny domowej, o czym nie zawsze pamiętano nawet w wystawie­niach francuskich. Pamiętając o pewnych wskazaniach Artauda i innych autorów Wielkiej Reformy stworzył przedstawienie prawdziwie awangardowe, w którym liczy się nie tylko słowo, ale także inne środki wyrazu teatralnego. Scenograf Daniel Mróz trafnie zrozumiał intencje reżysera, współ­praca wydała dobre owoce.

"Guernica". Już początek Guernici bu­dzi zainteresowanie. Bombardowanie miasta sugeruje rozjaśnianie i wyciemnianie świa­teł, podnoszenie i opuszczanie zasłon, efekty dźwiękowe, które przez cały czas odgrywają dużą rolę. Dochodzący zza sceny głos Wandy Łuczyckiej w roli Liry, która została zasy­pana, słyszymy wyraźnie. Dzięki głośnikom rozlega się po całej sali, sprawiając przej­mujące wrażenie wszechobecności. W tym przedstawieniu grają nie tylko scenografia i aktorzy, grają również rekwizyty, również wszystkie przedmioty. U góry unoszą się małe samolociki, niekiedy zatrzymują się nad głową Fanchou (Tadeusz Bartosik). Sa­molociki maleńkie a budzą grozę: są realne i sugerują konkretne zło. Bartosik zasłania się poduszką, chroni się pod abażurem. Gest odruchowy, który nie może zapewnić bez­pieczeństwa przed bombami. Ale sugeruje zagrożenie bezbronnych. Tu dotykamy problematyki Arrabalowskiego "teatru okrucieństwa". W jego sztu­kach bohaterowie dzielą się na ludzi i nie­ludzi (do tych w Guernice należy policjant-kukła i odczłowieczeni przy pomocy masek Dziennikarz i Pisarz). Ale reżyser nie wykorzystał w pełni zakończenia tej jedno­aktówki. W tekście Arrabala posiada ono oczywistą wymowę. Z miejsca, w którym zginęli Lira i Fanchou, wznoszą się ku nie­bu kolorowe baloniki. Oficer strzela do nich. Nie trafia. Z góry rozlega się radosny śmiech starców. Natomiast w przedstawieniu war­szawskim reżyser zmienił zakończenie, do czego miał zresztą pełne prawo. Guernica kończy się wyjściem Oficera na proscenium. Oficer pali papierosa, patrzy ze znudzeniem na widzów. Przedstawienie trwa dalej. Za­raz nastąpi "Modlitwa". Wymowa tego zabie­gu jest oczywista: wojna domowa się skoń­czyła, rozpoczął się koszmar frankistowskiego reżimu. Pomysł interesujący i dobry, ale nie przeprowadzony konsekwentnie do koń­ca.

"Modlitwa". Interpretacja Modlitwy po­winna bowiem sugerować atmosferę po wojnie domowej, przybliżoną już we wspo­mnianym "intermedium" Oficera. Tymcza­sem Modlitwa wypadła lekko i pogodnie. Podczas gdy nieco mroczniejsza tonacja by­łaby tu akurat na miejscu. A w dodatku podkreślałaby problemy ogólne: dobra i zła, zbrodni i kary, które zawarte w tekście Mo­dlitwy nie stały w sprzeczności z koncepcją całego przedstawienia. Zabrakło też akcen­tów typowo hiszpańskich, o które reżyser zadbał pieczołowicie w pozostałych jedno­aktówkach.

"Franciszka i kaci". Jednoaktówka ostatnia, zdecydowanie najlepsza, to praw­dziwy sukces reżysera i aktorów, a także sce­nografa - scenografia w tym przedstawieniu odgrywa wyjątkowo dużą rolę. Widoczny na scenie labirynt korytarzy więziennych suge­ruje od razu atmosferę godną Kafki. Wanda Łuczycka w roli Franciszki denuncjującej męża, znakomicie - w sposób przypominają­cy jej najlepsze kreacje, a zwłaszcza jej in­terpretację w "Wizycie starszej pani" - uka­zała pełną skalę obłudy, sadyzmu i okrucień­stwa. Ubrana jest w typowo hiszpańską suk­nię i czarny welon, nieodparcie przywodzący na myśl atmosferę bigoterii i dewocji, która jest tu bardzo na miejscu i dobrze służy roli. Scena katowania męża Franciszki, ukazana jako żywy obraz, jest sukcesem plastyki na scenie. Przypomina z wielu względów stację z Męki Pańskiej i stanowi zarazem wielkie uogólnienie. Dodajmy jeszcze - by rejestr był pełny - liczne, trafne efekty dźwiękowe (np. zgrzyt ruszającego samochodu), odczło-wieczone postaci policjantów-manekinów, gra Tadeusza Bartosika w roli zbuntowanego sy­na Maurycego (postać obdarzona pewnymi cechami autobiograficznymi autora, co Bar­tosik umiejętnie wydobył) oraz Ryszarda Pietruskiego jako pełnego obłudy Benedykta, już ukształtowanego na obraz i podobieństwo matki.

Dobre wystawienie Arrabala jest rzeczą prawdziwie trudną. Kaizar nie poszedł na łat­wiznę artystyczną, podjął ryzyko, okazał in­wencję twórczą i stworzył przedstawienie prowokujące do dyskusji. Uznanie dla jego pracy pomniejsza tylko brak konsekwencji w realizacji własnej, trafnej koncepcji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji