Artykuły

Strach, odmiana okrucieństwa

Fernando Arrabal, pisarz hiszpański na emigracji w Paryżu. Jest w kołach awangar­dy zachodniej cenionym i wy­próbowanym autorem, nawią­zującym do dzieł Kafki, Ione­sco (wczesnego) Geneta, Pintera; Becketta. Jego sztuki są często i obficie grywane - co prawda w teatrzykach małych i raczej peryferyjnych niż centralnych - ten 37-letni dziś autor napisał wiele, prze­de wszystkim utworów dla teatru lecz również powieści. Krytycy wyczuleni na nowości i lękający się posądzenia o nie dość wczesne dostrzeżenie nowej mody i jej nosicieli, dawno już zajmują się teat­rem Arrabala i piszą obszerne o nim eseje jeśli nie apologetyczne to polemicznie aprobu­jące Arrabal ułatwia im po­dwójnie to zadanie: pisze wiele, a zarazem stylizuje swe życie osobiste na surrealis­tyczna zgodność fantazji z uczynkami. Jest synem ofiary hiszpańskiego frankizmu i zaciekłym wrogiem faszyzmu: ale jest zarazem anarchizującym indywidualistą który w dodatku najczęściej skandalizuje nieodpowiedzialnymi grymasami, byle o nim mówiono. Arrabal określa swa twór­czość dramatyczna mianem teatru panicznego. Jeżeli oce­niać ją z perspektywy zagra­nych w Teatrze Dramatycz­nym jednoaktówek, jest to określenie trafne. I trzeba je brać dosłownie. Arrabal się boi, boi się złych mocy tkwią­cych w człowieku i złych mo­cy, tkwiących w ludzkości "Guernica" pokazuje grozę wojny poprzez cierpienia tych którzy chcieli żyć spokojnie, a dostali się między ostrza po­tężnych szermierzy "Francisz­ka i kaci" należy do coraz częstszych w literaturze współczesnej utworów mizoginicznych, w tym wypadku nawet skrajnie antykobiecych. Wreszcie "Modlitwa" ma ostrze antyreligijne przypominające klimat filmów Bunuela (nawiasem mówiąc: nazwisko tego wielkiego hiszpańskiego twórcy filmowego wymawia się Buniuel). Dla samoselekcjonującej się publiczności, która odwiedza systematycznie małą duszną Salę Prób Teatru Dramatycz­nego spotkanie z teatrem Arrabala jest na pewno inte­resujące i zasługuje na uwagę. Mimo panicznych biadań (lub radosnych przytakiwań) że tracimy kontakt z najnowszymi przejawami awangardy Zachodu introdukcja Arrabala świadczy, że nadal "trzy­mamy rękę na pulsie". Czy warto było prezentować tego autora (w płynnym, zgrabnym przekładzie Marii Sten?).

Jak dla kogo W awangar­dzie trudno coś nowego wy­myślić - jeśli chodzi o chwy­ty formalne, raz po raz łapie­my się na obserwacji: "to już było". Arrabalowi bardzo się podoba teatr okrucieństwa i odwołuje się do seksu, poka­zywanego jakoby brutalnie i ku wściekłości cenzury oby­czajowej. Bądźcie bez obawy: w przedstawieniu w Teatrze Dramatycznym nic z tych rze­czy, chociaż jest przewrotny dialog w "Modlitwie" i niena­wiść do matki we "Francisz­ce i katach"- oparta o urazy i własnej biografii pisarza. Nie­wątpliwie znać w Arrabalu pisarza, który czuje scenę - a przynajmniej jej efekty - i który w szkole awangardy wiele się nauczył. Czy sam wniósł coś nowego? Na pod­stawie trzech zestawionych jednoaktówek trudno by o tym sadzić. I zrażać się nie należy.

Reżyser Helmut Kajzar jest w tym przedstawieniu trochę jak Arrabal intryguje, zachęca a po­tem trochę zniechęca. Kajzar, jak to się nieraz przydarzało Szajnie zdaje się niedowierzać sile autorskiego teatru. Więc go tro­chę przemywa octem, posypuje solą, żeby tylko podrażniony tekst krzyknął z bólu. To jest w duchu teatru okrucieństwa. Kaj­zar ucieleśnił plastycznie prze­moc kata w niemej roli Oficera a cierpienia ofiary w niemej po­staci Ojca (w obu rolach - Woj­ciech Duryasz). Inne pomysły (ugroteskowienie Pisarza i Dzien­nikarza, a także obu synów de­monicznej Franciszki) mniej do­bre, a finał "Guerniki" trochę bezradny, mimo dobrze wyekspo­nowanego Oficera. Aktorsko wieczór należy do Wandy Łuczyckiej. Dramatyczna sytuacja kobiety, zasypanej w klozecie gruzem trafionego bomba domu przekazuje Łuczycka wy­łącznie słowem bo na scenie jest niewidoczna: i przekazuje przejmująco. Druga jej rola to kli­niczny przypadek zgrozy ma­triarchatu, której Arrabal rzeczy­wiście boi się panicznie. Ale choć Franciszka jest potworem. Łuczycka gra ją po ludzku, prawie naturalistycznie. To zresztą tylko potęguje wrażenie kierowane na manowce udziwnionego tła. Lira kona w klozecie, za to Fanchou króluje na scenie ze swoim strachem, swoim tchórzowskim oportunizmem: nic nie wie, nie nie rozumie, dlaczego wojna domowa, dlaczego bomby i śmierć. Trochę za dużo takich "bohate­rów". Tadeusz Bartosik interesująco prowadzi role Fanchou, a następnie poddaje się karnie roli Maurycego tego z synów Mamu­si, któremu żal torturowanego ojca, ale który tyranii tradycji przecież ulega. Ryszard Pietruski w roli syna posłusznego nie ogranicza się do sytuacji zastanej-szkicuje portret psychologicznego obłudnika Benedykta, i także faryzejskiego Fidio. Daniel Mróz manipulacją z dziecinnymi balo­nikami i samolocikami odcedza sporo grozy z "Guerniki", ale może tak chciał autor którego teatr paniczny to w równej mierze groteska i okrucieństwo. Cyniczno-naiwną partnerkę Fidla gra Zofia Rysiówna, świetnie w "Modlitwie" ubrana przez Mroza.

Arrabal z zamiłowaniem uprawia grę w szachy. Wie­działby więc co to znaczy gdy powiem, że jego pierwsza partia z polską publicznością koń­czy się wynikiem remisowym

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji