Artykuły

Teatr Provisorium „Punkt Zero: Łaskawe”

Punkt Zero: Łaskawe wg Jonathana Littella i Wasilija Grossmana w reż. Janusza Opryńskiego w Teatrze Provisorium w Lublinie. Pisze Waldemar Sulisz w „Dzienniku Wschodnim”.

Trzeba było wielkiej odwagi, żeby pokazać na scenie historię Maxa Aue, wykształconego Europejczyka, który współżyje z siostrą, uprawia seks z członkami elitarnej grupy, zwanej „mistrzami śmierci”, morduje matkę i ojczyma, zwiedza muzea i kościoły oraz zabija Żydów. W finale spektaklu bardziej współczujemy mordercy niż jego ofiarom.

Przełożenie ponad 1000-stronicowej książki Jonathana Littell'a Łaskawe na język sceny mogło się skończyć porażką reżysera, posądzonego o żerowanie na tekście, który stał się sensacją czytelniczą i wzbudził aż tyle kontrowersji. Mogło się także skończyć porażką dla aktorów. W tym odtwórcy głównej roli. Nie skończyło się — na szczęście.

Skończyło się sukcesem reżysera Janusza Opryńskiego i aktorów. Bo oto o najtrudniejszych i bolesnych sprawach mówi się w spektaklu Teatru Provisorium z delikatnością i szacunkiem dla ludzkich tragedii. Mówi się o tym, co niewyobrażalne. A jednak reżyser odważył się wyobrazić sobie niewyobrażalną zagładę, mechanizmy do niej prowadzące i spojrzeć na ofiary z perspektywy kata. Kata, który bywa równie bezbronny, co powieszona Żydówka konająca na powrozie.

Punkt Zero: Łaskawe to doskonale wymyślony i zrealizowany spektakl. Począwszy od dojrzałej gry aktorów, przez urodę scenografii po jego przesłanie. A przesłanie boli. Nie mamy żadnej pewności, że będąc na miejscu oprawców nie zachowalibyśmy się tak samo.

Bezmiar okrucieństwa w spektaklu szokuje. To okrucieństwo tłumaczą odwołania do tragedii greckiej, gdzie kazirodztwo, homoseksualizm, matkobójstwo są częścią ludzkiej egzystencji. Nie do wszystkich to tłumaczenie trafi, dla wielu „analność” zła w najnowszym spektaklu Teatru Provisorium może okazać się nie do przyjęcia.

— „Czy jesteście przekonani jak byście się zachowali na moim miejscu?” — pyta główny bohater. Zostawia nas z tym pytaniem w ciszy, a ręce z trudem skłaniają się do oklasków. Bo jak tu oklaskiwać ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej, dokonane przez precyzyjnie działającą korporację.

Najbardziej przeraża w spektaklu Janusza Opryńskiego fakt, że oto powstał gotowy model ostatecznych rozwiązań, który można zastosować ponownie. Jest bowiem sprawdzony, wydajny i ekonomiczny. Wobec tej perspektywy — stajemy po spektaklu bezradni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji