Artykuły

To my i nasze życie

"Made in Poland" w reż. Przemysława Wojcieszka z Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy na XII Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Kur...! - ktoś ryczy na całe gardło (nie urywając bynajmniej w połowie) i biegnie chodnikiem. Przechodnie zatrzymują się zdziwieni i podnoszą do góry głowy, bo z okna wydziera się dziewczyna. -Wypier...! (znowu pełna wersja) - to do chłopaka w bluzie z kapturem, który na czole wypisał sobie "Fuck off". Ten chłopak, wyrzucając z furią przekleństwa, dewastuje stojący przy krawężniku samochód. Ludzie zaczynają gonić go, wyje alarm, zdezorientowany motorniczy, który niespodziewanie musiał zatrzymać tramwaj, dzwoni uporczywie. Przed sklepem przy ul. Legionów 16 zaczęło się przedstawienie "Made in Poland". Wymyślił je Przemysław Wojcieszek, a na Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych do Łodzi sprowadziła Ewa Pilawska.

"Fuck off na czole wypisał sobie Boguś (Eryk Lubos). Komżę ministranta zamienił na metalowy pręt, wiarę w Boga zastępuje mu teraz wiara w zło i zwątpienie. Wszechogarniająca beznadzieja wciska się w życie każdą szczeliną. A Wojcieszek widzi, jak szczeliny zamieniają się w wielkie dziury. Bez perspektyw na normalność te dziury zatykamy lękiem, zakrzykując prawdziwe uczucia. Boguś wątpi jednak i w ten świat, w którym gangsterzy są zorganizowani na wzór struktur korporacyjnych. Wyrzuca z siebie złość, z nią, jak się wydaje, zło, i rusza na poszukiwanie sensu życia.

U Wojcieszka tak samo trudno ten sens znaleźć, jak określić. Bogusiowi nie umie pomóc ksiądz z ustami pełnymi komunałów, nie potrafi nauczyciel, który swoje życie już przepił, a w chwilach ekstazy recytuje Broniewskiego. Matka, biedna i prosta niewiele z tego wszystkiego rozumie, próbuje tylko jednoczyć się z synem we wspólnej fascynacji Krzysztofem Krawczykiem. A dziewczyna, której Boguś ofiarowuje miłość, na jaką potrafi się zdobyć, jest bardziej gwarancją pozostania w piekle beznadziei niż nadzieją. Chociaż...

Tekst i sam spektakl nie są wolne od niedoskonałości, a mimo to "Made in Poland" jest jednym z najważniejszych i najlepszych przedstawień polskiego teatru ostatnich lat. Mamy tu sporo: estetykę brutalistów, sentymentalizm bez gustu, przekleństwa, alkoholizm, prostactwo i delikatność, trochę dramatu i publicystyki, sporo okrucieństwa i naiwności.

W teatrze tradycyjnym nie brzmiałoby to prawdziwie, w stylistyce Wojcieszka - nie ma żadnych wątpliwości: to nasze życie. Nie tylko "pomiędzy blokami", ale w mieszczańskich salonach, w przyciasnych horyzontach. Ten potok goryczy, niepozbawiony żartobliwej nuty, jest dziś Polakom potrzebny.

"Made in Poland" to również spektakl znakomicie zagrany przez wszystkich występujących w nim aktorów. Świetni są Janusz Chabior (nauczyciel), Bogdan Grzeszczak (ksiądz), Anita Poddębniak (matka), Przemysław Bluszcz (gangster Fazi). Odtwórca roli Bogusia - Eryk Lubos -dokonuje zaś wręcz aktu transfiguracji: jest przerażająco prawdziwy, wzbudza lęk i współczucie. To imponująca, znakomita kreacja.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji