Artykuły

Danuta Szaflarska: Gwiazda dwóch stuleci

Jest symbolem historycznej ciągłości Warszawy, jej teatru i polskiego kina. Gwiazda pierwszego powojennego filmu, aktorka Jarzyny, fanka Masłowskiej, wciąż gra na scenie i przygotowuje się do kolejnej premiery. Danuta Szaflarska w sobotę kończy 101 lat.

Jest chyba 17 września 1939 r., Wilno. Zza ścian teatru słychać wystrzały. Danuta Szaflarska ma 24 lata i właśnie jest na scenie. "Słyszałam trzaski kolejnych foteli opuszczanych przez widzów. Ludzie uciekali w popłochu z teatru przed końcem przedstawienia" - wspominała po latach spektakl grany podczas walk z Armią Czerwoną. Aktorzy dograli do końca, widzów zostało trzech.

Młoda aktorka przyjeżdża do Wilna 23 sierpnia 1939 r. Dopiero co ukończyła Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej przy Trębackiej, grając m.in. szekspirowską Julię. Jej rocznik poddano ostrej selekcji - została najlepsza piątka. Byli rozchwytywani. Sama Szaflarska dla wileńskiego Teatru na Pohulance odrzuciła propozycję etatu w Teatrze Narodowym w Warszawie. "Chciałam dużo grać" - powie po latach. W przeładowanej aktorami stolicy byłoby to trudniejsze.

Anioł i pionierka

W sowieckim już Wilnie teatr nadal gra, choć wkrótce formalnie władzę przejmie w nim kolektyw. Repertuar jest zróżnicowany - na Boże Narodzenie 1939 r. Szaflarska gra anioła w "Pastorałce" Schillera, chwilę później - pionierkę w "Sławie" radzieckiego autora Gusiewa. A także Hesię, córkę pani Dulskiej. Od jednej z ważniejszych reżyserek przedwojnia, Stanisławy Perzanowskiej, słyszy: "Nie masz grać dziecka, ale starą Dulską". Chyba bierze to sobie do serca. "Był to już nie tylko pełen temperamentu i sprytu podlotek, ale prawdziwy demonek, kandydatka na przyszłą Dulską, ale na super-Dulską z Racine'a, nie z Zapolskiej" - ekscytował się wileński recenzent. Przed zamknięciem teatru Szaflarska zdąży na Pohulance zagrać jakieś 20 ról.

W 1941 r. odnajduje ją w Wilnie narzeczony, Jan Ekiert. Nie widzieli się od wybuchu wojny. Aktorka opowie potem, że szedł do niej z obrączkami sześć dni piechotą ze stolicy. 3 września 1941 r. biorą ślub w Krakowie, stamtąd trafiają do Warszawy. Gdy wybucha powstanie, mieszkają u zbiegu Wilczej i Poznańskiej. Wcześniej Szaflarska wstępuje do konspiracyjnego Teatru Frontowego AK. Z mężem się rozwiedzie - jak powie - dla pracy.

Gdy wojna się kończy, Szaflarska ma 30 lat. Jeszcze nim III Rzesza podpisze bezwarunkową kapitulację, trafia na scenę Starego Teatru w Krakowie. Znów gra u Perzanowskiej, tej samej, u której była małą Dulską. Perzanowska ma za sobą lata tyleż trudne, co mało chwalebne. W trakcie okupacji wbrew bojkotowi grała w teatrach Generalnej Guberni. Zarabiała tak na leki dla niepełnosprawnej córki, środowisko okazało się wyrozumiałe. Szaflarska i Perzanowska wiele razy spotkają się na scenie.

Dziewczyna z okładki

Ale największy sukces Szaflarska odniesie za chwilę na ekranie. Widzowie czekają na pierwszy po wojnie polski film fabularny. Satyrycy kpią, że nowa władza obiecała kinofikację, a jest kinofikcja.

W końcu jest pierwszy film. "Zakazane piosenki" Leonarda Buczkowskiego powstają na raty. Pierwsza odsłona trwała pół godziny. Miała dokumentować miejski folklor czasu okupacji - część utworów śpiewali zawodowcy, część naturszczycy. Druga powstała, gdy pomysł chwycił. Do piosenek szybko dopisano opowieść, dodano młodą parę amantów: Szaflarską i Jerzego Duszyńskiego, jej kolegę z ostatniego przedwojennego rocznika absolwentów PIST. Tak powstał pełny metraż. Film ściągnął zarówno kilometrowe kolejki pod kina, jak i falę krytyki, m.in. Jerzego Waldorffa czy Stefana Żółkiewskiego. Wreszcie zrobiono trzecią wersję, tę oglądaną do dziś, gdzie ukazano więcej okupacyjnej grozy, której brakowało przeciwnikom filmu.

Szaflarska staje się ulubienicą mas. Jeszcze przed premierą jest na okładce pierwszego numeru "Filmu" - 1 sierpnia 1946 r. Nowy dwutygodnik, gęsto ilustrowany fotosami, publikuje relacje z planu. Oficjalnie podkpiwa z kultu gwiazd na burżuazyjnym Zachodzie, ale jednocześnie go naśladuje. W 1949 r. dziennikarz pisma, by przeprowadzić kolejny wywiad z Szaflarską, odwiedza "apartamenty gwiazdy" - jeden skromnie urządzony pokój. Pyta o rozkład dnia aktorki. Opowiada: "Rano próba w teatrze, później praca nad dubbingiem w studiu filmowym, wieczorem przedstawienie, które kończy się zwykle po jedenastej. Rozkład zmienia się trochę, gdy nakręcam film, wtedy wstaję o szóstej i nie wychodzę z atelier przez cały dzień".

Właśnie - atelier. Przedwojenne warszawskie studia obróciły się w gruz, a ówcześni polscy filmowcy poza atelier nie wyobrażali sobie pracy. Jeden z najsłynniejszych filmów o Warszawie nakręcono więc w olbrzymiej części w Łodzi, w wybudowanych dekoracjach.

W latach 40. Szaflarska zrobi jeszcze m.in. komediowy hit "Skarb", z bliskim rzeczywistości wątkiem pary młodych ludzi czekających na mieszkanie. Jej ekranowy partner to znów Duszyński. Później filmowy boom na Szaflarską się kończy. Ponoć ze swoim emploi nie nadawała się do produkcyjniaków, była "za ładna na siermiężny socrealizm". Ale zagra jeszcze m.in. hrabinę w "Warszawskiej premierze", historycznym filmie o drodze do wystawienia "Halki" Moniuszki, eksponującym oczywiście wątek narodowowyzwoleńczy i klasowy.

Wciąż pracuje dużo w teatrze, przede wszystkim z reżyserem Erwinem Axerem. Zbiera świetne recenzje. Razem z Axerem trafia do Teatru Kameralnego Domu Żołnierza w Łodzi, który przeniesiony pod koniec lat 40. do odbudowanej Warszawy stanie się Teatrem Współczesnym. Później pracuje w Teatrze Narodowym.

Nie dać się zgnębić

Jest rok 1971. Szaflarska właśnie grała Podstolinę w dobrze przyjętej "Zemście" Gustawa Holoubka w Dramatycznym, gdzie jest na etacie. Ale 56-letnia aktorka przechodzi chyba kryzys. W dzienniku zapisuje: "Trzeba czekać, jak zwykle czekać, z uporem nosić głowę do góry, uśmiech na twarzy. Nie dać się zgnębić nawet trzecim statystowaniem w tym sezonie. Nie poddać się wewnętrznie". Miewa chwile załamania: "Nie czytam, nie piszę już od dawna, nie mogę. Moją rolę widzę już niestety we właściwych rozmiarach - mała rólka pokojówki".

Faktycznie, gdy np. Jerzy Jarocki angażuje ją do prapremiery "Ślubu" Gombrowicza, gra niewielką rolę "Damy I". W prowincjonalnym Gnieźnie jest fetowana jako gościnna gwiazda w "Tangu" - widzowie doskonale pamiętają ją z ekranu. Coraz częściej gra popularny lekki repertuar rozrywkowy, w Komedii czy Kwadracie.

W latach 80. jest na scenie coraz rzadziej. W 1985 r. przechodzi na emeryturę, a w 1989 r. obchodzi półwiecze pracy artystycznej. W latach 90. dwukrotnie wraca grać Mrożka do Współczesnego - najpierw w "Miłości na Krymie" Axera, później w "Tangu" Macieja Englerta. To chyba ostatni raz, kiedy ktoś na poważnie kłóci się o sztukę Mrożka. Młodzi konserwatyści widzą w buncie Artura przeciwko swojemu ojcu, podstarzałemu rewolucjoniście Stomilowi, oskarżenie ojców III RP z kręgu "lewicy laickiej".

Królowa Warszawy

Dziś znów Szaflarska jest ikoną. W XXI w. kojarzona jest przede wszystkim ze współpracy z Dorotą Kędzierzawską - reżyserką filmową, z którą zrobi m.in. głośne "Pora umierać", oraz z Grzegorzem Jarzyną - symbolem zmian w polskim teatrze na przełomie stuleci. W 2001 r. Jarzyna angażuje Szaflarską do "Uroczystości" w Rozmaitościach. Aktorka jest głodna pracy: "Pamiętam, że bardzo długo nie dostawałam żadnych uwag. W końcu się zdenerwowałam i powiedziałam Grzegorzowi, że nie mogę tak dalej pracować". Szybko się dogadują. Jarzyna mówi o niej: "aktorka współczesna".

W 10 lat Szaflarska przygotowuje 10 ról teatralnych, gra w filmach i serialach. W "Pokłosiu" Pasikowskiego dostaje epizodyczną, choć istotną rolę starej zielarki, od której bohaterowie dowiadują się prawdy o polskim mordzie na Żydach na Podlasiu. Szaflarska pracuje ciągle. Staje się symbolem historycznej ciągłości Warszawy, jej teatru i polskiego kina.

27 kwietnia 2010 r. zostaje pierwszą w historii polskiego teatru 95-letnią aktorką na etacie. Chwilę wcześniej gra u Jarzyny w "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej. "Niebywała wyobraźnia połączona z talentem" - mówi o młodej pisarce. Szaflarska gra Osowiałą Staruszkę na Wózku Inwalidzkim, najstarszą z trzech kobiet różnych pokoleń żyjących w jednym pokoju i niemającym wspólnego języka. Staruszka żyje wyidealizowanym obrazem przeszłości i dramatem wojny. "Byłam zaskoczona tym, jak Dorota Masłowska mogła wiernie oddać ten świat, który ja przeżyłam. ( ) W tych słowach jest esencja grozy bombardowania" - powiedziała aktorka w jednym z wywiadów. Na podstawie spektaklu powstał potem film.

Wizerunek świadka wojennej przeszłości kilkakrotnie odciskał piętno na drodze Szaflarskiej. Grała Stanisławę Edelman w filmie "Głosy z tamtego świata" Stanisława Różewicza (1962), pojawiła się też w "Drugiej matce" zrealizowanej w Teatrze TV przez Izabelę Cywińską według Hanny Krall. Kolejnym takim obrazem miał być spektakl w Teatrze Żydowskim "Sklep przy głównej ulicy". To historia słowackiej Żydówki Lautmanowej, wywłaszczonej w trakcie wojny przez sąsiada z rodzinnego sklepiku, oparta na scenariuszu czechosłowackiego filmu. Za udział w nim twórczyni Żydowskiego Ida Kamińska jako pierwsza aktorka z Polski dostała w 1967 r. nominację do Oscara. Niestety, ze względu na stan zdrowia Szaflarskiej teatr przełożył premierę. "Bardzo mi zależy na zagraniu roli Lautmanowej. Cieszę się, że wracam powoli do zdrowia" - podała aktorka w oficjalnym komunikacie.

Niech wraca jak najprędzej.

***

Korzystałem m.in. z wywiadów z Danutą Szaflarską przeprowadzonych dla pisma "Teatr" przez Michała Smolisa, książki Jagody Hernik Spalińskiej "Życie teatralne w Wilnie podczas II wojny światowej" oraz dziennika aktorki opublikowanego przez "Teatr" w 1971 r.

***

Na zdjęciu Danuta Szaflarska w filmie "Ile waży koń trojański?" w reż. Juliusza Machulskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji