W białych rękawiczkach
"Niepoprawni" wg "Fantazego" Juliusza Słowackiego w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Spektakl pokazuje, jak niewiele liczy się uczucie, gdy w grę wchodzą pieniądze.
To na pewno zjawisko znamienne i pozytywne, że w XXI wieku teatry sięgają po klasykę, i to klasykę polską. Często, jak w przypadku "Fantazego", ten sam dramat ukazuje się na dwóch stołecznych scenach.
Kilka miesięcy temu w Teatrze Powszechnym Michał Zadara wystawił "Fantazego" (obok "Lilii Wenedy") i obydwie te inscenizacje doczekały się nagród. Ostatnia premiera Teatru Współczesnego nosi tytuł "Niepoprawni (Fantazy)" i jest to realizacja znanego dramatu naszego romantyka. Spektakle różnią się jednak nie tylko tytułem.
Zgodnie z zamysłem poety reżyser "Fantazego" na scenie przy ul. Mokotowskiej, Maciej Englert, poprowadził swoich aktorów w stronę tragikomedii. Do podupadającego dworku hrabiów Respektów na Podolu przyjeżdża wprost z Rzymu światowiec, Fantazy Dafnicki, z zamiarem poślubienia córki gospodarzy, Dianny. Ze świadomością zresztą, że panna go nie kocha. Ale transakcja jest ustalona poza nią. Możemy się więc umówić, że nie o miłość tu chodzi, ale o pieniądze. Trochę jak u Fredry. Jeśli gdzieś tli się miłość w sercach bohaterów, to bez szans na połączenie się stęsknionych dusz. Tekst łączy więc satyrę z powagą, współczucie z szyderstwem. Słowacki bawi się tradycją i konwencją tragedii szekspirowskiej, nawiązuje też do mitologii. Ale na Fantazego czeka zakochana w nim hrabina Idalia, w którą świetnie wcieliła się Katarzyna Dąbrowska. Fantazy szydzi z pozorów dostatku, gdzie "nie tyle lokajów, ile posągów", a "panny jak dryjady albo amazonki", jednak postawa dziewczyny zmuszonej do zamążpójścia zaczyna budzić w nim szacunek. "Mój Hrabio, wcale po kupiecku zbliżyłeś się po towar/ Gdzie łokieć i gdzie są szalki" - pyta Dianna. Nie kryje, że jeśli jej ofiara ocali dwór i lud, zgodzi się do tego zamążpójścia przychylić. Puentą tej rozmowy są słynne słowa Fantazego: "Duchowi memu dała w pysk i poszła".
Tragizm w "Fantazym" jest napuszony, a ironia bierze górę. Zresztą Słowacki miał zawsze tendencję do ironizowania. Bardzo wysoko cenił tę sztukę Tadeusz Boy-Żeleński, mówiąc po przetłumaczeniu tekstu: "Przecież ta komedia to jest cud, jakiego nie ma i nie miała Europa".
Jak zawsze z dużym profesjonalizmem wystawił "Fantazego" Teatr Współczesny, obsadzając starannie wszystkie role. Intryga toczy się żywo aż do przewidywalnego finału.