Artykuły

Głos z widowni "Życie jest snem"

Wypada tylko bić brawo, że w okresie kiedy Teatr "Wybrzeże" zażywa zasłużonego odpoczynku,nie karmi się nas wątpliwej wartości zespołami i spektaklami, obliczonymi na gusty wyrośniętych dzieci, ale zadbano o ciekawy repertuar i teatry, dysponujące często czołową w kraju kadrą aktorską. Mam tu zwłaszcza na myśli Teatr Dramatyczny z Warszawy, a przede wszystkim jego drugi utwór z jakim przyjechał - "Życie jest snem" Pedro Calde­rona de la Barca, w reżyserii Lud­wika René.

Obok cech tak charakterystycz­nych dla teatru hiszpańskiego (jak na przykład do absurdu posunięty problem honoru hidalga), mamy tu również kilka specyficznych szcze­gólików, zwłaszcza ciekawych- dla widzów polskich. Typowe było w dobie renesansu i baroku opero­wanie metaforyką "geograficzną" i "historyczną" gdy mówiło się o sprawach aktualnych. Ale też przeno­szenie akcji na inne obszary było tylko żonglerką intelektualną, po­zbawioną walorów poznawczych. Znajdujemy to u Szekspira, gdzie Elsynor jest imitacją Helsingoru, Polska - krajem dalekiej północy, a Padwa posiada port i flotę. W utworze "Życie jest snem" mamy takąż metaforyczną Polskę ("Polo­nia"), którą rządzi król Wasyl ("Ba­silio"), mający syna Zygmunta ("Se­gismundo") i siostrzeńca Astolfa, księcia Moskwy ("Moscovii"). Już to samo pozwala właściwie ocenić metaforykę utworu i słusznie akto­rów ubrano w hiszpańskie stroje (kostiumy Ali Bunsch, a dekoracje Jan Kosiński), bo to o Hiszpanię a nie o Polskę w gruncie rzeczy chodzi. Utwór spolszczył spec od hiszpańskich "romanc" Jarosław Marek Rymkiewicz, patetycznemu wierszowi Calderona nadając jakże współczesny kształt, z zachowaniem tradycyjnego kośćca tej specyficz­nej poetyki słonecznego półwyspu. Nie będę tu analizował ciekawego wywodu autora o problemie wła­dzy, zresztą nawet w ponadczaso­wych i ponad geograficznych zaga­dnieniach zawsze związanego z aurą starego Toledo, młodego Escorialu i imperium "arcykatolickiego" - jak mianowała się wówczas Hisz­pania - "nad ziemiami którego nigdy nie zachodziło słońce". Hisz­pania stała bowiem w tym czasie u szczytu potęgi, chociaż na jej słońcu już pojawił się cień klęski wielkiej armady.

Raz więzionego, to znów przywra­canego życiu, księcia Zygmunta - przedstawił Gustaw Holoubek, któ­ry w drugiej części zrezygnował z kreacji postaci księcia, na rzecz prezentacji aktora jakiegoś uniwer­salnego teatru, traktującego rolę lo­sów Zygmunta jako pretekst do dia­logu z widownią. To tylko fikcja - zdaje się mówić aktor - ale czy padające ze sceny słowa nie są warte większej uwagi niż sam przedstawiony tu konflikt? Bo czymże jest życie, jeżeli nie snem?... Tak, i tu wstępujemy na grunt szekspirowski, bo przed Caldero­nem właśnie genialny stratfordczyk powiedział to samo w "Śnie nocy letniej", a jeszcze dobitniej w "Bu­rzy".

Zygmunt, a raczej należałoby używać jego hiszpańskiego imienia - Segismundo, to centralna postać sztuki. Jest tu również dostojny król Basilio (Mieczysław Voit) pra­gnący wybrać słuszną drogę, ale ra­dzący się w tej kwestii zarówno swego rozsądku, jak i gwiazd, jest Astolfo, książę Moscovii (Zygmunt Kęstowicz) i wierny Clotaldo (świetnie zaprezentowana postać przez Zbigniewa Zapasiewicza), jest Clarin - ni to sługa, ni trefniś (które­go Witold Skaruch zapragnął wy­modelować na sympatycznego filo­zofującego Błazna, ale do którego sam Calderon nie żywił sympatii) i dumna, piękna infantka Estrella (Katarzyna Łaniewska). Magdalenie Zawadzkiej od udanej kreacji Hajduczka w "Panu Wołodyjowskim" przyjdzie chyba już teraz stale grać role przebierańców, od których no­tabene zwłaszcza hiszpańskie utwo­ry typu "płaszcza i szpady" aż się roją, ze słynnym "Zielonym Gi­lem" na czele. Na szczęście Magda­lena Zawadzka nie jest tu Hajduczkiem i stworzyła tak wyrazistą postać w tym dramacie, że zary­sowała drugi problem - niestety, rozwiązany na końcu przez Calderona nie zgodnie z głosem serca, ale zgodnie z "racją sta­nu" - w wydaniu hiszpańskim. I dlatego nie jest to dramat namiętności, jak moż­na było oczekiwać, ale dramat władzy, z domieszką retoryki na temat cnoty, hańby i dumy hidalgów. Kurtyna szła wielokrotnie w górę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji