Upiór fanatyzmu
PRZEDSTAWIENIE jest przede wszystkim wielkim popisem eksperymentalnej inscenizacji, efektownej, z rozmachem techniki teatralnej. Widownia jest pusta, publiczność siedzi na scenie obrotowej, która się kręci razem z widzami. Widz jest otoczony epizodami dramatu, rozgrywającymi się w różnych zakątkach kolosalnej sceny. Mechanizm obrotowy kieruje twarze publiczności co chwilę na inny obraz, który też wjeżdża albo odjeżdża. Wykorzystana jest nawet widownia, przez którą przejeżdża na siwym koniu hrabia Ludwik z małym chłopcem. Płoną zgliszcza Bizancjum, postacie wyłaniają się spod ziemi i znikają, aniołowie z rozpostartymi monstrualnymi skrzydłami śpiewają i spowiadają się zawieszeni w powietrzu, po różnych konfiguracjach sceny biega, śpiewa i tańczy tłum dzieci - jest ich chyba ze dwie setki. Wszystko trwa w wiecznym ruchu.
Z różnych stron słychać instrumenty i dźwięki elektronicznie generowane, chóry dziecięce i solistów. Zmienne, stojące, ostinatowe epizody dźwiękowe, plamy i figury dźwiękowe, pasma brzmienia, sugestywne, nastrojowe, intrygujące, charakteryzują różne sytuacje i zdarzenia, są tłem monologu solistów. Głos ludzki przechodzi od deklamacji, przez różne stadia przejściowe, do śpiewnej kantyleny. Ustami aniołów spowiadają się dusze zmarłych w czasie wyprawy krzyżowej dzieci. Ich spowiedź ilustruje odpowiedni epizod sceniczny, taniec, pantomima, akcja i śpiew dziecięcego chóru, dialog.
Wszystko razem jest montażem fragmentów opowiadania Jerzego Andrzejewskiego "Bramy raju". Temat, zaczerpnięty z historii wypraw krzyżowych, przypomina o upiorach fanatyzmu ideologicznego. Święte chimery splatają się z seksem, dewiacją, okrucieństwem. Wydrukowany w programie spektaklu cytat z "Dziejów powszechnych" Fryderyka Schloessera objaśnia treść dramatu:
"Jak potężnym i powszechnym było religijne rozmarzenie, świadczy o tym owa dziwna wyprawa krzyżowa dzieci, która na kilka lat przed śmiercią Innocentego III (1213) poruszyła południowo-wschodnią Francję, a nawet niektóre niemieckie okolice. Pastuszek pewien począł głosić, że duchy niebieskie oznajmiły mu, jako grób święty może być wybawionym tylko przez niewinnych i małoletnich. Chłopcy i dziewczęta w wieku od ośmiu do szesnastu lat opuszczali swoje rodzinne miejsca, zbierali się w tłumy i dążyli ku brzegom morza. Wiele z nich poginęło z utrudzenia i niedostatku, wiele także stało się łupem chciwych handlarzy, którzy wabili te dzieci do siebie, a potem je sprzedawali w niewolę."
Coraz rzadziej powstają opery czy dramaty, w których narzuca się prymat muzyki, w których muzyka wyznacza charakter scen i decyduje o ciężarze gatunkowym dzieła. W tego typu nowoczesnych utworach scenicznych muzyka czasem zjawia się na pierwszym planie, ale najczęściej cofa się do roli tła i otoczenia słowa. Bywa oczywiście ważnym elementem nastroju, ale nieraz pełni tę funkcję tak dyskretnie jak w filmie. W porównaniu z tradycyjną operą czy dramatem muzycznym traci swoją nadrzędną rolę. W utworze, który trwa nie więcej niż godzinę, może nawet wydawać się przytłoczona ilością postaci i techniką teatralną na miarę "Borysa Godunowa" czy "Parsifala".
Ale kryteria, którymi posługujemy się w odniesieniu do tradycyjnej opery, czy tradycyjnego dramatu muzycznego nie powinny tu mieć zastosowania. "Bramy raju" Joanny Bruzdowicz są produktem nowoczesnej wiedzy, inwencji, doświadczenia, muzycznego i teatralnego, kompozytora, reżysera i innych twórców tego przedstawienia. Przenikanie muzyki, słowa, tańca, gestu i techniki teatralnej daje rezultat od początku do końca interesujący.
Jest to imponujący eksperyment teatralny i warto by jeszcze popracować, żeby doprowadzić go do większej perfekcji. Jeżeli słowo ma co najmniej równorzędną rolę w stosunku do muzyki, a z reguły nadrzędną, to szkoda, że pogłos nieraz zaciera sens narracji płynącej z głośnika. A poza tym warto rozwiązać taki problem, że już w czwartym rzędzie często widać tylko tancerza czy tancerki. Wtedy skuteczność tej bajecznej feerii wizualnej staje pod znakiem zapytania.