Artykuły

Być jak Nicole Kidman. To naprawdę duże wyzwanie

"Dogville" Larsa von Triera w reż. Aleksandry Popławskiej w PWST w Krakowie. Pisze Magda Huzarska-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Pamiętam mrok Kina pod Baranami, który stapiał się w jedno z mrokiem na ekranie. Ciemna przestrzeń, na której białą kredą wyrysowano granice poszczególnych domów. Ściany nie są tu potrzebne, bo każdy wie wszystko o wszystkich. Życie toczy się prowincjonalnym rytmem, wśród zapachu zrywanych w pobliskim sadzie jabłek. Tym samym od lat, bo nikt nie zapuszcza się do miasteczka leżącego na końcu drogi, gdzie diabeł mówi dobranoc. Obrazy z filmu nakładają się na twardość kinowego fotela, który skrzypiał, gdy tylko zmieniałam pozycję, na chłód oparcia, które od czasu do czasu ściskałam z przejęcia, gdy kamera zbliżała się do sponiewieranej twarzy Nicole Kidman. Tak już mam, że gdy film, spektakl teatralny, wystawa robią na mnie wrażenie, dokładnie pamiętam okoliczności, w jakich je oglądałam.

A "Dogville" Larsa von Triera był jednym z tych obrazów, które długo mnie nie opuszczały. Dlatego zelektryzowała mnie wiadomość, że Aleksandra Popławska przygotowuje ze studentami IV roku wydziału aktorskiego krakowskiej PWST spektakl dyplomowy na podstawie tego samego tekstu von Triera. To naprawdę duże wyzwanie, by wcielić się w postacie grane przez świetnych aktorów. Jednak studenci nie przestraszyli się i wyszło im to na dobre.

Na scenie, której przestrzeń została symbolicznie wyodrębniona za pomocą taśm, jakimi policja oddziela miejsca zbrodni, zjawia się Grace - luksusowa

dziewczyna w futerku, która ucieka przed tajemniczym prześladowcą. Mieszkańcy Dogville przyjmują ją z nieufnością, jaką może wywołać ktoś obcy, inny, nie pasujący do prostego, prowincjonalnego życia. Ich obawy szybko się potwierdzają, bo Grace powoduje, że odsłaniają się prawdziwe oblicza praworządnych obywateli, a ona staje się ich ofiarą. Kto zna scenariusz, ten wie, że dzieje się tak tylko do czasu.

Akcja krakowskiego "Dogville" rozwija się w niespiesznym tempie, acz ma kilka naprawdę przejmujących scen, dla których warto wybrać się na spektakl. Jestem pod wrażeniem rozmowy Marthy z Bogiem, podczas której wdowa prosi Stwórcę, by zwrócił jej męża. Moją uwagę przykuł bez wątpienia Tom, z pozoru dobry człowiek i główny małomia-teczkowy moralizator, którego hipokryzja ze względu na dotychczasową postawę objawia się ze wzmożoną siłą. No i w końcu sceny przemocy, których bohaterką jest sama Grace - jej upokorzenie jest naprawdę dojmujące.

Wszyscy aktorzy grający w "Dogville" stworzyli osobne, charakterystyczne role, pokazujące ich niemałe możliwości. Dlatego z ciekawością będę śledziła losy Stephanie Jaskot, Filipa Jasika oraz Karoliny Kuklińskiej, Agnieszki Bieleckiej, Weroniki Bartold, Sylwii Goli, Karola Bernackiego, Konrada Cichonia, Mateusza Kwietnia i Mateusza Marczydły. Doskonale pamiętam, że kiedy opuszczałam Kino pod Baranami, Rynek zalewało upalne słońce. Nie wiem, czy za parę lat przypomnę sobie, iż po przedstawieniu, za drzwiami PWST czekał na mnie zimowy chłód. Niemniej warto wybrać się na dyplomowy "Dogviile". Wieczór na pewno nie będzie stracony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji