Ujrzycie bohatery i karły
Realizacją sceniczną poetyckiej wizji jest przedstawienie "Nocy listopadowej''. Kazimierz Dejmek stworzył wspaniałe widowisko, wyrażające istotne cechy utworu Wyspiańskiego: rozmach i monumentalność, równorzędność słowa i plastyki, swobodną, rapsodyczną kompozycję impresji, zrodzonej z rozmyślań nad dziejami narodowego powstania. Nie ma w tym spektaklu nic z łatwej malowniczości. Nie ma dosłownego odtwarzania architektonicznych fragmentów Łazienek, Belwederu, Alei Ujazdowskich, Krakowskiego Przedmieścia.
Warszawskie tło dramatu jest zarysowane tylko aluzyjnie grą świateł i cieni, podkreślających fantastyczność poematu, w którym świat rzeczywisty splata się ze zjawiskowym światem ożywionych posągów mitologicznych. Scenografia Andrzeja Stopki służy stopieniu w całość różnorodnych płaszczyzn dramatu, co jest przecież niełatwym problemem inscenizacji "Nocy listopadowej". Dejmek rozgrywa obydwa plany dramatu w formie wizji poety: podkreśla przelotną złudność obrazów, które przesuwają się jak wyczarowane światłem księżycowym cienie o wyimaginowanych kształtach. Ekspresję dramatyczną wybitnie potęguje muzyka Stefana Kisielewskiego.
Dejmek dążył do wyklarowania zasadniczych treści "Nocy listopadowej" i do podkreślenia jej prawdziwych piękności. Pragnął uwypuklić sprawę najważniejszą: przyczyny słabości zrywu powstańczego.
Wyspiański nie próbuje przeprowadzać zasadniczej analizy układu społecznego w danym momencie historycznym. Przyczyny klęski widzi w osamotnieniu patriotycznej młodzieży, zdanej na własne siły wobec ugodowości lub zdrady arystokratycznych generałów i dygnitarzy, wobec obojętności i niechęci duchowych przywódców. Heroicznym wysiłkom młodzieży przeciwstawia Wyspiański słabość Chłopickiego, który nie wierzy w zwycięstwo; obojętność Lelewelu, zamkniętego kręgu naukowych badań i trosk rodzinnych; szachrajstwa zaprzedanego Konstantemu kolaboracjonisty Lubowidzkiego i oportunisty Potockiego; szpiegowską działalność Makrota, anarchistyczne wybryki ulicznego tłumu. Reżyser mocno akcentuje wszystkie te elementy argumentacji Wyspiańskiego. W ujęciu Dejmka "Noc listopadowa" staje się tragiczną rewią bohaterstwa i podłości, odwagi i tchórzostwa, poświęcenia i egoizmu, wypunktowaną konsekwentnie do ostatniej, przejmującej sceny, gdy skuty kajdanami Łukasiński zjawia się jak ucieleśniony wyrzut sumienia gen. Wincentego Krasińskiego. Tego, który w noc listopadową stanął u boku carskiego namiestnika, by zasłużyć na jego pogardę. Wstrząsające oskarżenie. Skontrastowanie przeciwstawnych sił osiąga Dejmek przez dynamiczne rozegranie scen zbiorowych, przedstawiających zbrojny zryw powstańczy. Zostały one skomponowane po mistrzowsku. Wywołują potężne wrażenie. W tych partiach "Noc listopadowa" zarysowuje się jako poemat bohaterski o cechach epickich. Są to nad wyraz sugestywne wizje plastyczne silnie zabarwione uczuciowo. Pozwalają zdać sobie sprawę z odrębności obrazu powstania w "Nocy listopadowej" w zestawieniu z "Warszawianką" i "Lelewelem", gdzie dominował ton polemiki politycznej. Dzięki podkreśleniu elementów bohaterskich drugorzędne są w tym przedstawieniu motywy mitologiczne - transpozycja odwiecznego rytmu zamierania i odradzania się przyrody na sprawy narodowe. Wynika to w pewnym stopniu także z ujęcia plastycznego. Ale decyduje wykonanie aktorskie!
Maria Homerska deklamuje z patosem partię Pallas Ateny, nie wydobywając tragizmu wysłanniczki Zeusa zawiedzionej przez ludzką słabość. Homerska jest sztywna, posągowa, gra bez wewnętrznego napięcia. To samo mniej więcej można powiedzieć o pięciu Nikach: ich głosy mają za mało nośności, a braki dykcji utrudniają kontakt z widownią. Nie zdołała wywołać wzruszenia Ryszarda Hanin w pięknej, przejmująco smutnej roli Nike spod Cheronei. Jako Demeter dała Seweryna Broniszówna wzór skupionego wyrazu dramatycznego. Hanna Stankówna zarysowała piękną zewnętrznie i bardzo liryczną postać Kory, nie sięgając jednak do filozoficznej głębi tej symbolicznej figury, dla której śmierć jest obietnicą i warunkiem odrodzenia, klęska - nadzieją zwycięstwa.
Stanisław Jasiukiewicz w roli Wielkiego Księcia Konstantego to przykuwające studium psychopaty-narwańca, a zarazem człowieka wewnętrznie rozdartego. Jasiukiewicz dał nowy dowód dużej skali środków aktorskich i zdolności przeobrażania się. Jego W. Ks. Konstanty jest postacią budowaną precyzyjnie od wewnątrz, nie tylko staranną charakterystykę zewnętrzną. Groźny, odrażający, niepohamowany w odruchach jest uosobieniem despotyzmu, a jednocześnie zaskakuje przebłyskami uczuciowej wrażliwości. Świetnie wygrywa Jasiukiewicz zmienność nastrojów księcia, wybuchy gniewu i tkliwości w stosunku do Joanny.
Alicja Raciszówna szlachetnie rysuje sylwetkę Joanny. Wydała mi się jednak zbyt oschła, jakby uczuciowo obojętna w stosunku do Konstantego. Scena, w której własnym ciałem osłania męża przed powstańcami, jest więc niezupełnie uzasadniona. Znakomity Leon Pietraszkiewicz jako Makrot: uosobienie szpiegowskiej uniżoności i chytrości wyrażonej mimiką, gestem, spłaszczeniem ciała w pokłonach przed Konstantym i podczas obławy ulicznej w scenie VII (świetnie wyreżyserowanej). Portret dystyngowanego ugodowca nakreślił doskonale Jan Kreczmar jako Stanisław Potocki. Lech Madaliński wiernie skopiował podobiznę Lelewela. W krótkim dialogu dał Wojciech Brydziński (Ojciec Lelewela) próbkę swej doskonałej dykcji. Wzruszająco zagrał rolę Łukasińskiego Jerzy Pichelski, wyraziste figury stworzyli: Władysław Hańcza (Gendre). Czesław Wołłejko (Oficer służbowy), Gustaw Buszyński (Adam Czartoryski). Blado wypadła natomiast postać Piotra Wysockiego w wykonaniu Kazimierza Meresa, a także Chłopicki, którego gra Tadeusz Białoszczyński (scena gry w karty z Nike Napoleonidów), Stanisław Jaśkiewicz (Kuruta) wydaje się raczej kamerdynerem, a nie adiutantem W. Księcia. W starannie wystylizowanej scenie V (w Teatrze Rozmaitości) wyróżniają cię: Jan Ciecierski (Aktor-reżyser), Ewa Berger-Jankowska (Małgosia) i w rolach trzech Satyrów - Zygmunt Listkiewicz, Ryszard Piekarski, Zdzisław Latoszewski.
Ale nie poszczególne wykonania aktorskie decydują o walorach tej opartej na grze zespołowej inscenizacji, którą w całości należy ocenić jako osiągnięcie dużej miary: i podziękować serdecznie Teatrowi Polskiemu za przypomnienie Warszawie tego najbardziej warszawskiego z dramatów Stanisława Wyspiańskiego.
P.S. Na wdzięczność zasługuje bogaty treściowo numer "Listów Teatru Polskiego", zawierający wiele ciekawych i mało znanych informacji o twórczości autora "Nocy listopadowej".