Artykuły

Ujrzycie bohatery i karły...

TEMATYKA tragicznego powstania roku 1830 przyciągała Wyspiań­skiego w czasie całej niemal jego twórczości. Nie jest to przypa­dek, że w spuściźnie swej pozo­stawił aż trzy dramaty z niej zaczerpnięte i ukazujący trzy etapy powstania. "Lelewel" napisany w r. 1899 przywołuje krwawy moment re­wolucji ludowej w sierpniu 1831, "Warszawianka" - to sceny dziejące się tuż po bitwie w Olszynce Gro­chowskiej w lutym 1831 roku, wreszcie, napisana najpóźniej, bo w 1904 roku "Noc listopadowa" ukazuje w 12 scenach jedną z najtragiczniejszych i najbardziej nabrzmiałych patosem patriotycznym nocy w dziejach Pol­eski: noc wybuchu powstania z 29 na 30 listopada 1830 roku. Trudność napisania tego dramatu dla Wyspiańskiego tkwi w jego homeryckim charakterze: przy całym realizmie zgodnych z historią do najmniejszego szczegółu wypadków Wyspiański wprowadził postacie mitologii greckiej, które wpływają na losy ludzkie. Zaludnił on tymi postaciami zakątki Warszawy: Łazienki, Aleje Ujazdowskie, Długą przy Arsenale, wnętrze teatru warszawskiego. Homerycką pieczęć bogów położył na losach ludzkich. To Pallas Atena wysłana przez Zeu­sa z Olimpu natchnie podchorążego Wysockiego, by podniósł walkę "Za wstyd, za lata niewoli, za lata, lata łez..."

To Nike Napoleonidów będzie zagrzewała do walki "twarzą w twarz", a nie podstępem, gdy Nike spod Termopil nie gardzi i podstępem. To Nike spod Cheronei przepowie tragiczną klęskę. To Charon wreszcie powiezie dusze zabitych do wieczności. Mitologia splata się w jedną całość nie tylko z realistycznymi wypadkami pomiędzy ludźmi, ale także ze zjawiskami przyrody. Dzień rozpoczęcia walk jest jednocześnie dniem przybycia zimowych mroków i oto w tej samej chwili, gdy Wysocki wyrusza w bój ze swymi podchorążymi, Demeter żegna swą córkę Korę, schodzącą do Hadesu na całą, długą zimę.

Ten przedziwny splot postaci na wskroś ludzkich, pulsujących życiem, jakie w nie tchnął Wyspiański z po­staciami mitologicznymi, to jednocześnie największy czar "Nocy listopadowej" i największa trudność w ukazaniu jej kształtu scenicznego.

"Ujrzycie bohatery i karły, i wojenniki, i gachy, i dumne, pychą pojęte, i podle, jak gad liche, i wynio­słe, i groźne, i ciche" - mówi Pallas Atena. Teatr musi je wszystkie uka­zać i to w takim kształcie, by były dostępne dla widza. Więcej, by nim wstrząsnęły.

REŻYSER Dejmek na ogół dopiął tego celu. Porywał i wzruszał przede wszystkim scenami zbio­rowymi. Gdy w Scenie I po wezwaniu podchorążego, bezładny tłum młodziutkich żołnierzy biegnie przed siebie, wygląda to chyba tak, jak wy­obrażał sobie Wyspiański, pisząc ko­mentarz do tej sceny: "Już biega, już biega, już nic ich nie wstrzyma... wśród gwaru, rumotu, wśród szczę­ku. Kurty w granat, a żółte rabaty, białe spodnie i białe kamasze..." A gdy w Scenie III biegną tak samo, ale już gęsto padając, pod strzałami wroga, obraz jest tak wymowny i tak nabrzmiały poezją, że straszliwe skargi zjawiającej się Hekate zdają się widzowi naturalnym jego wynikiem.

Również wstrząsająca jest uliczna scena samosądu nad zdrajcami i szpiegami.

Rzecz dziwna, gdy reżyserowi uda­ły się sceny, właściwie najtrudniej­sze (zespolenie żywych z postaciami bóstw mitologicznych, obrazy operu­jące tłumem) realistyczne sceny, w których występują postacie z krwi i kości wykazują niekiedy pewne sła­bości.

Wielkiego Księcia Konstantego gra Stanisław Jasiukiewicz, którego zna­my chlubnie z ról w całkiem innym utrzymanych charakterze. Wyspiański w zadziwiająco wierny sposób poka­zał Wielkiego Księcia, jako psychopatę, dręczonego jedną wielką, a nieszczęśliwą miłością - do Polski. To uczucie, mające wszystkie cechy prawdziwej miłości, połączone jedno­cześnie z kompleksem niższości wobec imponujących mu Polaków i ma­nią wielkości, wypływającą z jego władzy, które doprowadza Księcia do wybuchów gniewu, czyniąc go za­równo wstrętnym, jak żałosnym, nie zostało w całej swej rozciągłości wyzyskane przez Jasiukiewicza. Ten aktor, którego widzieliśmy dotychczas jako czarującego, romantycznego bohatera, z trudem wtłoczył się w szpetną postać Wielkiego Księcia i choć miał momenty uderzające trafnością, nie dał pełnego jego portretu.

Alicja Raciszówna uprościła nieco rolę Joanny, owej pięknej Polki, która miała Konstantemu zastąpić Polskę. Z otoczenia Wielkiego Księcia należy jeszcze wymienić Stanisława Jaśkiewicza z umiarem grającego Kurutę i Władysława Hańczę, w dramatycznej roli Gendre'a. Najpiękniej zagrał scenę pośmiertną spotkania z zabitym synem.

Bardzo udane studium podłego Mackrotta stworzył Leon Pietraszkiewicz, Wysockiego zagrał Kazimierz Meres z temperamentem i zapałem. W ro­lach charakterystycznych wyróżnili się: Jan Ciecierski jako Aktor oraz Mariusz Dmochowski w roli Kudlicza. W ogóle scena z Satyrami w teatrze wypadła znakomicie. Niewielką rolę Chłopickiego zagrał z dużym wyrazem Białoszczyński. W tej scenie teatralnej wprowadził reżyser Dejmek po raz pierwszy w dziejach wystawiania "Nocy listopadowej" postać Juliusza Słowackiego (gra go Czesław Bogdański) której ślad odnaleźć można jedynie w wariantach utworu Wyspiańskiego. Nie ma jednak ta wstawka większego znaczenia dla widowiska. Lelewela grał z godnością i smutkiem Lech Madaliński, w roli jego Ojca, zmarłego w tę noc historyczną w w kamienicy na rogu Długiej i Freta, zabłysnął na chwilę ciepłem swego głosu i wspaniałą dykcją Wojciech Brydziński. Końcowy akord należał do Łukasińskiego, którego wzrusza­jąco zagrał Jerzy Pichelski. Specjalne słowa uznania należą się Jerzemu Kreczmarowi za jego rolę generała "Stasia" Potockiego. Zwłaszcza jedna z najpiękniejszych scen utworu, pośmiertna modlitwa zdrajcy, czekającego nad wodami łazien­kowskimi na Charonową łódź, wzru­szała do głębi.

Z ról mitologicznych postaci bar­dzo piękna była interpretacja Sewe­ryny Broniszówny roli Demeter, córkę jej Korę grała Stankówna, Homerska (Pallas Atene), Hanin (Nike spod Cheronei), Kaskowska (Nike Napoleonidów) i inne zrozumiały poe­zję swych nieziemskich ról. Scenografia utalentowanego Stopki wprowadziła tło, złożone z cieni: broni podchorążych, drzew łazienkowskich, kolumn Belwederu itp. rzuconych na ekran. Efekt piękny i wymowny. Za często tylko pozostawia scenę w mroku.

Muzyka Kisielewskiego podkreśla odpowiednio nastrój, zwłaszcza przej­mujące, urywane dźwięki "Warszawianki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji