Artykuły

Noc listopadowa w Teatrze Nowym

W cichym pokoju spoczywa na łóżku Stanisław Wy­spiański. Leży tak od mie­sięcy. Nieuleczalna choroba obezwładniła go i zmieniła. Tylko oczy poety - wizjo­nera błyszczą dawnym bla­skiem... Tylko niezmienna pozostała jego wola: chory poeta kazał sobie przywiązać do wskazującego palca ołó­wek i kreśli nim na papierze ostatnie swoje strofy...

Często przypominają nam ten obraz, pokazujący ostat­nie chwile Stanisława Wy­spiańskiego, który umarł w roku 1907, mając zaledwie 38 lat. Ja jednak wolę co­fnąć się tu do pierwszej młodości poety, do jego krakow­skich, szkolnych czasów.

Jus wtedy zakochany był w trochę chmurnej historii swojego kraju i w bardzo słonecznej mitologii starożytnej Grecji. Już wtedy też - nie­zdarnie dosiadając Pegaza - napisał pod wpływem antycznych poetów dłuższy wiersz pt. "Homera Wirgiliusz", gdzie barwnym korowodem przesuwają się zjawy staro­żytnych bohaterów i bogów.

Postacie te wrócą w jego greckich dramatach "Meleager", "Protesilas i Laodamia", "Achilleis", "Powrót Odysa" i spojrzą na niego kamiennymi oczyma posągów, kiedy poeta, bawiąc w roku 1898 w Warszawie, błądził zimowym wieczorem po Ła­zienkowskim ogrodzie...

Ożyły wtedy w wyobraźni poety martwe posągi bóstw i odżyły wspomnienia pamiętnej nocy listopadowej, której dramat rozpoczął się właśnie tu. I tak powstało to dziwne (zrodzone z tysięcznych asocjacji a związane w całość szarfą poetyckiej fan­tazji) dzieło, które po "War­szawiance" i "Lelewelu" z kolei opowiada o powstaniu w roku 1830 - jako dramat Pallas Ateny, która, wezwawszy bliski sobie naród do walki o wolność, nie może z woli Zeusa dokończyć swego dzie­ła, jako tragedia narodu, rzu­conego w walce tej na kola­na...

Akcja sztuki na modłę Ho­merowej "Iliady" rozgrywa się w świecie ludzi i bogów, oba zaś te wątki, ziemski i boski, przepływając obok sie­bie, zahaczają się w sposób osobliwy.

Jak zestawić je? Na ten te­mat dyskutowano i ekspery­mentowano już wiele. W Teatrze Nowym reżyser i inscenizator Kazimierz Dejmek ujął oba te wątki w sposób realistyczny, wypunktowując przede wszystkim sprawy natury ludzkiej.

Słusznie i celowo skreślona została scena VIII (Ares i Joanna). Szkoda, że zbyt wielkiemu okrojeniu uległa scena IX (nad Styk­sem) posiadająca tyle mo­mentów uczuciowych i re­fleksyjnych, tak bardzo cha­rakterystycznych dla "Nocy listopadowej". Nie zgodził bym się jednak z zupełnym wyeliminowaniem z tego wi­dowiska Aresa, któremu Wyspiański powierza w sztuce rolę nie ostatnią. Tego boga rozwichrzenia i mordu nale­żało pokazać, marginesowo przynajmniej, w scenie VII, w momencie, gdy krzyżuje mądre plany swojej antagonistki Ateny.

Dejmek stworzył widowisko monumentalne, oparte na efektach, kotar i świateł, bardzo jednolite w swoim stylu. Rozwiązanie sceniczne poszło po linii jak najbardziej celowego wyko­rzystania sceny w płaszczyź­nie pionowej, co dało też bo­gate możliwości sytuacyjne. Zwłaszcza pełne plastyki, harmonii i malowniczości są sceny I, III a wreszcie ostatnia. Dejmek wydobył ze sztuki jej akcenty patriotyczne, jej nastrój i poezję: a czym by­łaby sztuka Wyspiańskiego pozbawiona tego ostatniego elementu?

Inscenizacja "Nocy listo­padowej" jest więc bardzo interesująca. Nie wszyscy jednak aktorzy udźwignęli ciężar swoich ról, nie wszyscy też w sposób właściwy umieli oddać trudny wiersz oraz duże zróżnicowanie języka postaci Wyspiańskiego.

Braki te ujawnia już sce­na I. Pallas Atena musi mieć głos jak grom, ażeby był on spiżowym kamertonem, na­strajającym chór Nik. Niestety, J. Jabłońska, która po aktorsku dobrze odtworzyła tę rolę, nie posiada odpowiedniego materiału głosowego.

Wysocki - to płomień, to sugestywna siła młodości, która, ustokrotniona przez Pallas Atenę, rzuci podcho­rążych do decydującego zry­wu. A. Szalawski nie miał w sobie tej płomienności, nie zawsze też wyraźnie podawał tekst.

O Chłopickim mówi w "Warszawiance" Wyspiański: "sfinks wykuty z głazu". Nie jest nim z całą pewnością odtwarzający tę rolę B. Bolkowski.

A teraz szybko dorzućmy plusy, które przecież zadecy­dowały o poziomie przedsta­wienia.

Ogromnie wyrazisty, bar­dzo dynamiczny w swo­ich niepoczytalnych wybu­chach, bardzo przy tym ludz­ki, był jako Wielki Książę S. Butrym. Ze szlachetnym umiarem oddała patos Nike spod Cheronei W. Jakubińska. Ślicznie brzmiał dialog między Korą a Demeter (D. Mniewska i B. Rachwalska) - wzruszająco i przejmują­co skarga odchodzącego w zaświaty Lelewela (J. Pilar­ski). Właściwy koloryt miała scena teatru w teatrze dzię­ki grze J. Merunowicza (Kudlicz - Mefisto) E. Fettinga (Faust), H. Sobolewskiej (Małgorzata), B. Baera, E. Wichury, D. Matera (satyry).

Galerię plastycznie zaryso­wanych postaci stworzyli: H. Bedryńska (Joanna), Z. Malawski (szpieg), B. Mikuć (Bronikowski), J. Rudnicki (Potocki), M. Nowicki (Kra­siński), A. Szalawski (Łukasiński), W. Pilarski (Gosz­czyński) i in.

Potraktowane skrótowo dekoracje J. Rachwalskiego - celowe i estetyczne. Muzyka T. Paciorkiewicza, ściśle związana z tekstem, dopo­mogła inscenizatorowi i ak­torom do stworzenia właści­wego nastroju.

W takiej inscenizacji i w takim ujęciu urzeka artyzm Wyspiańskiego nawet tych, którym obca jest jego zawi­ła - i fałszywa - historiozofia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji