Artykuły

Agnieszka Dzięcielska: Wiem, że robię to, co kocham i jestem we właściwym miejscu

Agnieszka Dzięcielska, aktora Teatru im. W. Bogusławskiego, obchodzi jubileusz 25-lecia pracy Artystka z poczuciem spełnienia zawodowego i dystansem opowiada o swej życiowej pasji

Mało brakowało, a zostałaby inżynierem chemikiem spędzającym godziny w laboratorium lub nadzorującym proces technologiczny w jakiejś firmie.

- Po maturze, którą zdawałam jako absolwentka klasy matematyczno - fizycznej, złożyłam dokumenty na politechnikę na kierunek chemii spożywczej, ale jednocześnie starałam się o przyjęcie do szkoły teatralnej. Politechnika była planem "B", na wypadek gdyby z teatralną nie wyszło - przyznaje Agnieszka Dzięcielska, kaliszanka, jedna z najbardziej lubianych przez publiczność aktorek Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu.

Wprawdzie egzaminy do szkoły teatralnej w Krakowie przyniosły, niestety, rozczarowanie to o jakiejkolwiek politechnice nie było już jednak mowy. W duszy Agnieszki od dziecka pobrzmiewały całkiem inne nuty. Dziecięce recytacje wierszyków, które są traktowane z przymrużeniem oka, w szkole średniej przerodziły się w prawdziwe zamiłowanie. W recytacje oraz przygotowywane w szkole inscenizacje wkładała całe serce. Talent nastolatki stał się na tyle oczywisty dla nauczycielki, polonistki Elżbiety Steczek - Czerniawskiej, że mobilizowała swoją uczennicę i radziła, aby podążała za swoim marzeniem.

Agnieszka była zdeterminowana, aby je zrealizować. Kolejny egzamin, tym razem do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, poszedł gładko. Została studentką wydziału aktorskiego. Tylko ona wie, jak wiele wyrzeczeń kosztowały ją te studia, w czasie których została mamą. Na szczęście rodzina- jej i męża - otoczyła małego Kubę najtroskliwszą opieką, co pozwoliło j ej wytrwać do końca. Dyplom tej prestiżowej uczelni Agnieszka Dzięcielska uzyskała w 1991 roku.

Można powiedzieć, że Agnieszka urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą, ponieważ jeszcze będąc studentką filmówki już zaistniała na deskach teatru kaliskiego. Jego ówczesny dyrektor Maciej Grzybowski zaprosił ją do udziału w realizacji przedstawienia "Panna Rosita, czyli mowa kwiatów" Federica Garcii Lorki. Potem była rola (w zastępstwie koleżanki, odchodzącej do innego teatru ) w "Iwonie księżniczce Burgunda" Gombrowicza, które Agnieszka Dzięcielska określa jako aktorskie otrzęsiny.

- Dyrektor Maciej Grzybowski wyciągnął do mnie rękę i zaprosił do tego, abym drugi dyplom realizowała w Kaliszu. Na czwartym roku zaproponowano mi etat w teatrze i stałam się częścią jego zespołu - wspomina aktorka.

Już po dwóch latach obecności na kaliskiej scenie podbiła serca publiczności, zwyciężyła w plebiscycie na najpopularniejsza aktorkę Teatru im. W. Bogusławskiego w sezonie 1992-93.

W tym roku Agnieszka Dzięcielska obchodzi, w co aż trudno uwierzyć, 25-lecie pracy artystycznej. W swym aktorskim dorobku ma kilkadziesiąt znaczących ról, nagrody i wyróżnienia, by wspomnieć choćby nagrodę dla młodego aktora za rolę Magdy w "Sztukmistrzu z Lublina" uzyskaną na XXXIII KST czy dyplom dla najciekawszych młodych osobowości artystycznych teatru im. W. Bogusławskiego z okazji 200-lecia tej sceny.

To były cudowne twórcze lata. Na każdą rolę rzucała się zachłannie. Zżyła się z zespołem, odczuwała sympatię publiczności. Sama uważa jednak, że jako aktorka ma za sobą różne sezony artystyczne, lepsze i gorsze. Najchętniej wraca pamięcią do tych kreacji scenicznych, które były najbardziej mobilizujące, zmuszające aktora do największego wysiłku.

- Zawsze uważałam, że nigdy nie będę w teatrze śpiewać ani nie będę wykonywać na scenie karkołomnych ćwiczeń gimnastycznych - wspomina. Tymczasem życie to zweryfikowało. Już w pierwszej roli Basi w "Krakowiakach i góralach" W. Bogusławskiego musiała zaśpiewać. Pokonując

własne słabości, doznałam ogromnej satysfakcji. Z kolei w roli Magdy w "Sztukmistrzu z Lublina" musiała pracować z akrobatą cyrkowym, aby sprostać wyzwaniu. To była - jak wspomina - praca mordercza. Ale ani przez moment nie pomyślała, by się poddać. Aktorka miło wspomina także rolę żony w spektaklu "Ich czworo" Gabrieli Zapolskiej, w której obsadził ją Jan Buchwald. Grając w farsie odkryła, że może być także aktorką komediową.

Wszystko, o czym aktor może marzyć, osiągnęła w rodzinnym Kaliszu. Temu miastu i jednemu teatrowi jest wierna do dzisiaj. Nie była gotowa na zmiany, na bycie mamą na odległość.

Dzisiaj z satysfakcją może przyznać, że udało się jej zachować równowagę pomiędzy karierą aktorską a życiem rodzinnym, które było równie ważne, jeśli nie ważniejsze. Dzięki temu wraz z mężem z satysfakcją patrzą na dorosłego już syna Kubę, który właśnie rozpoczyna życie zawodowe.

Po latach pracy na scenie wie, że aktorzy z długim stażem z czasem grają nieco mniej, ustępują pola młodzieży aktorskiej.

- Jestem z tym pogodzona. Lubię swoją dojrzałość. Myślę, że jestem w dobrym momencie życia - w takim, w którym człowiek nabrał już dystansu, ma świadomość własnych zalet i wad. Cieszę się, że mam więcej czasu na życie prywatne, na podróże, które wraz z mężem uwielbiamy. Więcej czasu mogę poświęcić moim ulubionym psom. Mam czas na czytanie książek, uprawianie nordic walking i ....haftowanie - mówi Agnieszka Dzięcielska.

Czuje się spełniona i szczęśliwa. Zapytana o to, jak postąpiłaby mając jeszcze raz możliwość wyboru drogi zawodowej, odpowiada bez wahania: byłby taki sam, jestem we właściwym miejscu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji