Artykuły

Iredyński to artysta zapomniany

- Nie wiem czy Iredyński jest odrzucany, ale na pewno trochę zapomniany On napisał bardzo dużo tekstów. Przy tak ogromnej ilości tytułów nie ma szans, by wszystko było dobre. Część się zestarzała. Ale część mówi o rzeczach aktualnych zawsze, takich jak władza, manipulacja, czy właśnie ideologia - mówi Jarosław Tumidajski, reżyser "Kreacji w Teatrze Wybrzeże.

Przemysław Gulda: Jak doszło do tego, że realizujesz dramat Ireneusza Iredyńskiego? Czyj to był pomysł?

Jarosław Tumidajski: Zaproszenie przyszło ze strony Teatru Wybrzeże. W czerwcu lub lipcu zeszłego roku dyrektor Adam Orzechowski zaprosił mnie na rozmowę i zapytał, czy byłbym zainteresowany realizacją któregoś z tekstów Iredyńskiego. Dodał, że przedstawienie byłoby częścią przygotowywanego razem z Uniwersytetem Gdańskim i Instytutem Badań Literackich przedsięwzięcia "Iredyński - reaktywacja". Dostałem całkowitą wolność co do wyboru tytułu. Po przeczytaniu kilkunastu dramatów Iredyńskiego - niektóre czytałem ponownie, inne po raz pierwszy - zdecydowałem się właśnie na ten. Dzień przed premierą "Kreacji", odbędzie się reżyserowane również przeze mnie czytanie "Męczeństwa z przymiarką", czyli debiutanckiej sztuki Iredyńskiego.

Prapremiera "Męczeństwa..." odbyła się właśnie w Wybrzeżu ponad pięćdziesiąt pięć lat temu. Czemu wybrałeś właśnie "Kreację"? Czym ten tekst ujął cię bardziej niż inne dramaty Iredyńskiego?

- Czytając sztuki Iredyńskiego, część od razu odrzucałem, bo uważam, że oprócz tekstów dobrych, intrygujących, napisał on też wiele tekstów złych, z pozostałej zaś części stworzyłem coś w rodzaju rankingu. I "Kreacja" znalazła się po prostu na szczycie. Bawiła mnie także myśl, że ten tekst w pewien sposób gra z rzeczywistością i odwrotnie - do głównego bohatera, malarza, przyjeżdża Pan i stwarza go, mówi mu, co i jak ma malować. W moim przypadku sytuacja była mniej radykalna, bo mnie zaproponowano tylko autora. A tak serio: tu właśnie wyłania się główny temat "Kreacji" - napięcie między wolną wolą, między obowiązkiem autorskiej wypowiedzi a zapotrzebowaniem i możliwościami szeroko rozumianego rynku. Twórcy coraz częściej muszą się zmieścić w określonych ramach, niezależnie od tego, czy będzie to "Iredyński - reaktywacja", "Klasyka Żywa", czy rozmaite programy grantowe. W określonych ramach tworzy się wygodnie, takie projekty dają poczucie bezpieczeństwa, są dostatecznie finansowane, jednak po drugiej stronie jest pytanie o twórczość niczym nieograniczoną. Zupełnie niczym. Ale "Kreacja" nie jest tylko opowieścią o twórczości i rynku sztuki. To pytanie o wolność - wolność człowieka, wolność słowa. Ostatnie dzieło "Nikta", czyli głównego bohatera, jest właśnie desperacką próbą autorskiej wypowiedzi.

Powiedziałeś już trochę o tym, że tematyka "Kreacji" jest ci bliska, że rozumiesz i odczuwasz rozdarcie między kreacją i promocją? Jak to dziś wygląda w polskim teatrze?

- Chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiał. Te wszystkie festiwale, konkursy, takie jak choćby wspomniana "Klasyka Żywa" czy Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Sztuki Współczesnej, są szansą. Powiedzmy, że to takie programy kuratorskie. Teatr nie istnieje w próżni, potrzebuje finansowania i widowni. Ale wszystko, co się robi, należy robić w zgodzie z sobą. Robienie spektakli na zamówienie, w określonych ramach nie jest grzechem tak długo, jak wiesz, po co to robisz, po co jest ci to potrzebne. Nie do przyjęcia jest dla mnie sytuacja robienia czegoś wbrew sobie lub w imię jakiejkolwiek ideologii. Po prostu staram się robić swoje i na razie mi się to udaje. Zresztą, trzymając się tematyki i świata "Kreacji", mógłbym o to, jak wygląda napięcie między twórczością a promocją, krytyką, zapytać również ciebie. Iredyński wprowadza do sztuki fikcyjne recenzje z wystawy Nikta, pokazując, że artyści, kuratorzy, promotorzy, recenzenci tworzą jeden świat. Na czym więc polega kreacja? Co nią jest? Stworzenie dzieła czy wypromowanie artysty i mody na niego?

Na ile sztuki Iredyńskiego się zestarzały, a na ile mówią o rzeczach wciąż aktualnych?

- On napisał bardzo dużo tekstów. Przy tak ogromnej ilości tytułów nie ma szans, by wszystko było dobre. Tak więc część jego sztuk nigdy nie była dobra, choćby ta ocierająca się o zły symbolizm. Część się zestarzała. Ale część mówi o rzeczach aktualnych zawsze, takich jak władza, manipulacja, czy właśnie ideologia. Iredyński twierdził, że wszystkie jego sztuki są o przemocy. Są w twórczości tego autora dramaty wręcz wizjonerskie, jak na przykład "Trzecia pierś", która kojarzy mi się z "Mad Maxem".

Ten twórca jest dziś dość mocno zapomniany, może wręcz odrzucany. Jak myślisz, z czego to wynika?

- Nie wiem, czy jest odrzucany, ale na pewno trochę zapomniany. "Męczeństwo z przymiarką" miało do tej pory dwie realizacje, "Kreacja" wystawiana była częściej, ale po roku 1989, czyli po okresie transformacji ustrojowej i gospodarczej, miała także tylko dwa wystawienia, co jest o tyle dziwne, że Iredyński bardzo dobrze opisuje mechanizm wolnego rynku sztuki, pokazuje, że sztuka to produkt, który trzeba wypromować i sprzedać. Na pewno na mniejszą popularność tego autora wpływają zmieniające się mody. Bo teatr także tym modom ulega.

Współpracujesz z jednym z najbardziej cenionych scenografów w Polsce, Mirkiem Kaczmarkiem. Jaki będzie jego wkład w to przedstawienie?

- Mirek jest z całą pewnością twórcą wyjątkowym, doskonałym artystycznym partnerem. Pracujmy razem od dziesięciu lat, zrobiliśmy wspólnie około dwudziestu spektakli, kilka projektów bardziej niszowych. Na pewno nie jest to przypadek, po prostu świetnie się rozumiemy i najwyraźniej obaj z tej współpracy czerpiemy. Wkład Mirka w ten spektakl będzie, poniekąd jak zwykle, bardzo istotny. Tym bardziej że, biorąc pod uwagę temat "Kreacji", poruszamy się po terenie szeroko rozumianych sztuk plastycznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji