Artykuły

Zielona Góra. Wrodzy bracia i tajemnicze miasteczko

Samotni, nienawidzący się bracia. Miasteczko jak Twin Peaks, u stóp tajemniczej góry, nad zabójczym jeziorem. Ksiądz, fundamentalne pytania, Bóg. I bimber, dużo bimbru. Świat "Samotnego zachodu" wciąga jak bagno. Raz na zawsze Teatr Lubuski zaprasza na czwartą już premierę w tym sezonie. Wybór padł na sztukę "Samotny zachód" irlandzkiego dramatopisarza Martina McDonagha, wystawianą już na polskich scenach.

- McDonagh jest, według mnie, geniuszem współczesnej dramaturgii. Naszym Czechowem. Podkreśla, że nie lubi teatru, bo ten go nudzi. Kocha natomiast kino, szczególnie filmy Quentina Tarantino. Tę atmosferę mocno u niego widać. Lubi zestawiać sceny okrutne z rozmowami o zupełnie zwyczajnych sprawach. W tej zbitce, w tych szalenie kontrastowych sytuacjach, pokazuje człowieka - opowiada dyrektor Teatru Lubuskiego Robert Czechowski, który "Samotny zachód" reżyseruje.

Nienawiść kipi

"Samotny zachód" to opowieść o dwóch samotnych, nienawidzących się braciach, toczących nieustającą walkę.

Coleman Connor (Jerzy Kaczmarowski) i Valene Connor (Janusz Młyński) żyją w Leenane, małym miasteczku na prowincji Irlandii. - Nienawiść kipi - mówi Kaczmarowski. - Powód jest głęboko zakorzeniony. Bracia wychowywali się bez matki, nie ma w nich zaszczepionej miłości. Ale w obrazie całej sztuki wygląda to tak: "kto się czubi, ten się lubi". Coleman i Valene nie wyobrażają sobie życie bez siebie. Oni uwielbiają te kłótnie. W pewnym momencie jeden chce zabić drugiego. Przeżyją. I ucieszą się, że znów mogą się pokłócić - dodaje.

Tajemnicza góra, mordercze jezioro

Leenane leży u stóp tajemniczej góry i nieopodal równie zagadkowego jeziora, w którym ludzie topią się w dziwnych, niewyjaśnionych okolicznościach. To podłe miejsce. - Ktoś znajduje wygrzebany mózg, ktoś morduje psa, inny strzela ojcu w głowę. Nie chciałbym tam żyć. Coś jak miasteczko Twin Peaks - opowiada Robert Czechowski.

Z drugiej strony wie, że miasto podobne do Leenane mogłoby być wszędzie. - Polska jest usiana takimi miejscowościami, małymi, pełnymi szarych, zwykłych twarzy - dodaje Czechowski.

Z Leenane nie ma już odwrotu. To miasto wciąga jak bagno i nie pozwala się wydostać. - W tej kwestii McDonagh jest podobny do Czechowa, prezentując bohaterów nieszczęśliwych w miejscu, w którym mieszkają. Czują, że tu się nie rozwiną. U jednego i drugiego dramaturga czuć tęsknotę postaci za innym miejscem - porównuje reżyser.

Prości ludzie kontra Bóg

Mieszkańcy Leenane to prości, zwykli ludzie. Właściwie nie trzeźwieją. Żyją i kołyszą się w oparach bimbru, który leje się tu oceanami. - W takim stanie łatwiej o mocny, dosadny język. Pokazujemy bohaterów szarych, malutkich, ułomnych, bezradnych, samotnych i zagubionych, popadających w gorycz, sarkazm i złość. To nie są absolwenci Oxfordu. Zestawiamy ich z uniwersum, fundamentalnymi pytaniami o Boga, religię i wartości, którym hołduje każdy wierzący katolik - opowiada reżyser.

"Samotny zachód" będzie czymś więcej, niż typową "gorzką komedią". - Choć podszyty charakterystyczną dla McDonagha ironią i czarnym humorem. Bo jak inaczej podejść do przemijania? Można zakładać maski, a można też podejść godnie i z uśmiechem - mówi Robert Czechowski.

Jedną z kluczowych postaci jest Ojciec Welsh (Ernest Nita), który będzie próbował pogodzić skłóconych braci. - Balansuje na granicy śmieszności i czegoś absolutnego. Broni wartości, a jednocześnie przeżywa kryzysy wiary - opowiada reżyser.

Sporo do historii wnosi Girleen (Romana Filipowska), sprzedawczyni bimbru. - Dusi się w mieście, w którym jedyną atrakcją są pogrzeby, stypy i... mecze. Musi sobie zbudować pancerz. Czasem sprawia wrażenie kobiety lekkich obyczajów, ale czy taka jest naprawdę? - mówi aktorka.

- To piękna sztuka, wzruszająca, zabawna, mroczna. A w niej cztery mięsiste role do zagrania i znakomity materiał reżyserski. Podszyta humorem, ale i symboliczna, metafizyczna. Jestem zwolennikiem takich historii, a nie pseudointelektualnych tekstów, które nie mówią o niczym - kwituje Robert Czechowski.

***

"Samotny zachód", premiera w Teatrze Lubuskim w sobotę (16 stycznia) o godz. 19. Kolejne spektakle: 17, 28, 29, 30 stycznia oraz 5, 6, 7 lutego. Bilety po 35 i 40 zł. Spektakl tylko dla dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji