Siemion gawędziarzem
Przeżyliśmy niezwykły wieczór! Już u wejścia do małej Sali Prób witały (nas przygotowane do rozpalenia góralskiej watry, szczapy drzewa, a ze sceny patrzyły na nas światki umieszczone w beskidzkiej chacie. To niezawodny Jan Kosiński dał przedstawieniu takie piękne ramy scenograficzne. Bohaterami tego wieczoru byli nieżyjący od lat czterdziestu beskidzki gawędziarz i rzeźbiarz drewnianych świątków, Andrzej Wawro, z Gorzenia Dolnego,(ten sam któremu Emil Zegadłowicz poświecił swą piękną balladę o świątkarzu powsinodze), oraz uosabiający go na scenie Wojciech Siemion.
Barwne legendarne opowiadania Wawry, które zachowały się dzięki temu, że spisał je Tadeusz Seweryn, adaptowane dla sceny przez Piotra Piaskowskiego doprawdy nie mogły wymarzyć sobie lepszego odtwórcy niż Siemion. Mówił on bezbłędną gwarą beskidzką, akcentując zarówno regionalizm tych powieści, jak ich naiwność, znakomity humor (widownia raz co raz wybuchała szczerym śmiechem), rzewny liryzm, wzruszający sentyment. Opowieści przeplatał dowcipnie śpiewanymi piosenkami przy akompaniamencie trzyosobowej orkiestry smyczkowej górali, którym z ramion wyrastały anielskie skrzydła. Interpretacja wszystkich bez wyjątku gawęd beskidzkiego powsinogi, w których przeważały naiwnie ujęte legendy o świętych, była zaskakująca. ale do najlepiej opowiedzianych należały chyba: opowiadanie o weselu Jędrka Wawry, imitacja kazania, opowieść o pijaku, pełna uroku bajka opowiadana synkowi (grał go ślicznie miły chłopczyk), wreszcie przezabawne posłuchanie u Prezydenta. Tych najlepszych można by wyliczać jeszcze o wiele więcej. Dość powiedzieć, że żal ogarnął słuchaczów po zakończeniu ostatniej gawędy. Szczere podziękowania i wielkie uznanie należą się wszystkim twórcom tego uroczego wieczoru z niezrównanym Siemionem na czele.