Artykuły

Przygoda kłótnia śmierć (fragm.)

BRAWO Hanuszkiewicz! Na swój nieduży, peryferyjny teatr "Powszechny" każe mimo woli zwracać powszechną uwagę. Poddał tu ostatnio zabiegom adaptacyjnym "Kolumbów" Romana Bratnego. Oświadcza wszem i wobec, że nie chce i nie będzie robił teatru letniego, obojętnego, teatru, który ani specjal­nie ziębi, ani grzeje, lecz chce robić teatr gorący i z kolei, nie czekając aż niemrawa dramaturgia dostarczy mu gorących tematów, szuka ich sam w powieściach. Po "Zbrodni i karze" i po "Przedwiośniu" porwał się na rozległą, epicką i pozornie daleką od sceniczności trzytomową powieść Bratnego, w której skusił go oczywi­ście temat; powstanie warszawskie i tragiczne, powojenne losy pokolenia z rocznika 20. Podziwiać odwagę. W rezultacie - cokolwiek by się nie powiedziało - podziwiać i rezultaty. Najpierw, jak w opowieści scenicznej, na­stępuje prezentacja postaci, a w chwilę póź­niej jest już godzina "W" i całą tę pierw­szą powstańczą część spektaklu buduje Ha­nuszkiewicz niemal filmowo. Trzask, huk, strzelanina, świst przelatujących samolo­tów, filmowa zmienność scen i niemal fil­mowa kompozycja obrazów, jest tu w tyle, w głębi sceny, i ulica, którą idą hitlerowcy, jest i kanał, którym uciekają powstańcy. Aż dziw, że tyle na małej scenie można po­kazać. Mimo wszystko wolę jednak drugą, powojenną część - jest mniej filmowa, a bardziej teatralna. Jest prawdziwym, pełnym teatrem. Opartym na dialogach, na starciach racji, na ostro zarysowanych konflik­tach. Sztuka mówi tu, jak zacieśnia się opętańczy krąg podejrzliwości, jak wyłażą osaczające uczciwych różne zmory fałszywej polityki. Trudne sprawy, bolesne sprawy. Znane sprawy.

Hanuszkiewicz lubi jednak poetykę kon­trastu. Lubi łączyć i mieszać w jednym przedstawieniu różne teatry i nie dba czę­sto o to, co na temat jednorodności stylu mówił Arystoteles. Powściągliwość i suro­wość wypowiedzi teatralnej rozbija śmiało gwałtownym efektem i obok tragicznej umieszcza niekiedy ryzykowną scenę melodramatyczną. Zaskakuje. Atakuje wyobraźnię. A ileż przy tym ten rasowy człowiek teatru ma znakomitych pomysłów reżyserskich. Pro­log powstania to otwierające się w podło­dze scenicznej klapy - piwnice i wyskaku­jące w snopie światła postacie z bronią w ręku, a z kolei epilog - to, pusta scena i z wysoka, w milczeniu, przez otwory okien­ne kamienicy, która zbudował na scenie Krzysztof Pankiewicz, zrzucane niewidzialny­mi rękoma karabiny i hełmy. Cały chyba swój zespół zatrudnił Hanuszkiewicz w "Ko­lumbach". Czterdziestu aktorów. Pierwszy zaś wśród pierwszych to Gustaw Lutkiewicz - aktor, który dopiero bodaj w "Powszech­nym" pokazuje swoją klasę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji