Kolumbowie
Nie pytajmy, jak to jest w powieści Romana Bratnego. W końcu popularni "Kolumbowie", których Adam Hanuszkiewicz w swoim stołecznym teatrze "Powszechnym" adaptacyjnym z najlepszych
poddał zabiegom - choć to jedna powieści o powstaniu warszawskim i powojennych losach powstańczego pokolenia - nie są jeszcze klasyką i nie ma powodu rozdzierać szat, że brak tego lub tamtego. Im bardziej zresztą adaptacja jest wierna wobec powieści, tym - zdaje się być gorzej dla samej adaptacji. Gorzej z dramaturgicznego punktu widzenia. Kto jak kto, ale Hanuszkiewicz dobrze wie o tym. Mimo wszystko jednak - choć odstępstwo jest wskazane - należy podziwiać Hanuszkiewicza za odwagę zmierzenia się z ową trzytomową powieścią.
Najpierw, jak w opowieści scenicznej, następuje prezentacja postaci, a w chwilę później jest już godzina "W". Otwierają się w podłodze scenicznej klapy piwniczne i w snopach światła wyskakują z nich powstańcy z bronią w ręku. Scena jest rozgrywana w milczeniu. Wyskakujących wyprowadza Hanuszkiewicz za kulisy, przeprowadza pod podłogą i znów każe wyskoczyć... Powtarza to kilkakrotnie, uzyskując znakomity efekt masowości zrywu powstańczego.
Jest to tylko jeden z wielu wybornych pomysłów reżyserskich. Mają one w sobie smak filmu. Niemal filmowo buduje zresztą Hanuszkiewicz całą pierwszą, powstańczą część spektaklu. Trzask, huk, strzelanina, świst pikujących samolotów, filmowa zmienność scen i niemal filmowa kompozycja obrazów. Ale to dopiero prolog. Ważniejsza jest druga, powojenna część spektaklu. Tu Hanuszkiewicz powściągliwość i surowość wypowiedzi teatralnej śmiała rozbija ostrym widowiskowym efektem i, obok tragicznej, umieszcza niekiedy ryzykowną scenę melodramatyczną. Zaskakuje. Atakuje wyobraźnię. Ma to oczywiście swoją logikę. Widowiskowy rozmach części powstańczej, tworzącej jakby romantyczną część biografii pokolenia, przechodzi w surowy klasyczny dramat oparty na dialogach, na starciach racji, na ostro zarysowanych konfliktach, na tym, co i w życiu i w teatrze tworzy pojęcie tragiczności. Sztuka mówi tu, jak zacieśnia się opętańczy krąg podejrzliwości, jak wyłażą osaczające uczciwych różne zmory fałszywej polityki, jak stopniowo rodzą się tragedie. Bolesne to sprawy. Spektakl mówi o nich z taktem, rozwagą i mądrze.
Oczywiście, można mieć i uwagi krytyczne, ale byłyby to drobiazgi. Chce się więc powiedzieć: brawo Hanuszkiewicz! Od pewnego zresztą czasu każe on zwracać szczególną uwagę na swój teatr "Powszechny". Potwierdza to i ostatnia, uwieńczona sukcesem, wizyta tego teatru w Związku Radzieckim.