Artykuły

Polskie sprawy

"Sala Królestwa" Tomasza Śpiewaka w jego reżyserii oraz "Kariera Romualda S." Jana Czaplińskiego w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Witold Kociński w Śląsku.

Tomasz Śpiewak - dramaturg, tłumacz, autor adaptacji - to jeden z najbardziej utalentowanych twórców współczesnego polskiego teatru. Widzowie Teatru Zagłębia w Sosnowcu znają go, jako autora głośnej sztuki "Koń, kobieta i kanarek" wyreżyserowanej perfekcyjnie przez Remigiusza Brzyka, nagrodzonej prestiżowym Laurem Konrada Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach (2014 r.). Wcześniej obaj twórcy (R. Brzyk - reżyseria, T. Śpiewak - adaptacja) zawojowali publiczność znakomitym "Korzeńcem" według powieści Zbigniewa Białasa. "Korzeniec" przyniósł Teatrowi Zagłębia godne miejsce w czołówce polskich scen. Trudno się dziwić, że Tomasz Śpiewak postanowił zadebiutować, jako reżyser, właśnie w Sosnowcu. Zrealizował tu własną sztukę "Sala Królestwa" [na zdjęciu].

Jej bohaterami są Świadkowie Jehowy. Wszyscy ich znamy, bo trudno znaleźć drzwi, do których nie zapukali, ale tak naprawdę kompletnie nas nie interesują ich problemy. Nasz dom upodobali sobie w sposób szczególny, bo ich nie obrażamy, nie zatrzaskujemy drzwi przed nosem, grzecznie tłumaczymy, że wiary ojców nie porzucimy. Tak zostaliśmy wychowani - w szacunku do drugiego człowieka - i nic tego nie zmieni. Tylko jeden raz wyprowadzili mnie z równowagi i wcale nie byli tacy pastelowi, jak w sztuce Śpiewaka, byli czarni...

Obudzili nas w mroźny świąteczny poranek o świcie. Małżeństwo po trzydziestce z małym, może czteroletnim dzieckiem. Maleństwo z czerwonymi od zimna rączkami jak nakręcone zaczęło deklamować jakiś trudny fragment Pisma Świętego. Na moje pytania o rękawiczki, o czapeczkę nie reagowali. To była czysta manipulacja, żerowanie na najniższych instynktach. Nie wytrzymałem i powiedziałem, co myślę o takich rodzicach.

Śpiewak z całym szacunkiem stara się ich zrozumieć: - niech mi pani powie, a można być Świadkiem i nie głosić? - nie można. - a to fajne jest? to głoszenie? - ooo, tak... - serio...? - tak, tak... gdy spotyka się takich łudzi jak pan, to tak. - dziękuję, przejdźmy na ty. Pokazuje nie tylko ich codzienne życie wśród nierzucających się w oczy ubrań, ale i wyrzucenie ze wspólnoty. Niezwykle bolesne i to z powodu dla nas nie do przyjęcia. No i problem najważniejszy i najbardziej przerażający. Oddaję głos autorowi: - halo? cześć, kochana, co u ciebie? - dwa dni temu zmarła moja siostra, (długa pauza) - wypadek? - nie, po porodzie, nie zgodziła się na przetoczenie krwi. - WTF? - była Świadkiem Jehowy, (długa pauza) - a dziecko? - przeżyło. Tomasz Śpiewak nie osądza, nie krytykuje, nie wiesza psów na tym okrucieństwie. On relacjonuje, sygnalizuje, przedstawia, jakby mówił: do was należy ocena. W ten dziwny świat osób posługujących się porażająco ugrzecznionym językiem, sztucznym jak na dzisiejsze czasy, wprowadza postać pełnokrwistą. Istne szaleństwo sprzeciwu i niemocy.

Kolejna doskonała rola Doroty Ignatjew (Pani Dorota). To dla niej warto się troszeczkę ponudzić w teatrze. W tej jednej scenie aktorka, reżyser i autor wnieśli się na wyżyny sztuki. To jest właśnie teatr - takimi emocjami żadna telewizja ani kino nigdy nas nie obdarzą.

Podsumowując: jest to spektakl ważny, choć budzący bardzo sprzeczne opinie. Sprowokował nawet rodzinną awanturę, której byłem świadkiem. "Sala Królestwa" to sztuka świetnie napisana, wyreżyserowana bez zarzutu i doskonale zagrana. Chociaż, nie z mojej bajki... Oprócz wspomnianej Doroty Ignatjew podobali mi się: Maria Bieńkowska, Beata Deutschman, Edyta Ostojak, Michał Bałaga, Piotr Bułka. Scenografia i kostiumy to ciekawa propozycja znakomitej Anny Met.

Przed wyborami parlamentarnymi na afisz Teatru Zagłębia trafiła "Kariera Romualda S., czyli ile jeszcze decybeli wytrzymasz, zanim nie wytrzymasz" Jana Czaplińskiego. Zaczyna się bardzo śmiesznie, budząc żywiołową reakcję widowni. W telewizyjnym studiu doskonale znane i zgrane do cna dyskusje polityków: Pan mi przerywa, proszę nie przerywać, ja panu nie przerywałem, kiedy pan mówił... i tym podobne bzdety, które doskonale znamy, pokrywające kompletną niekompetencję dyskutantów, których jedynym zadaniem jest obrzydzenie i zakrzyczenie przeciwnika. Oczywiście wszyscy mówią jednocześnie - co równie doskonale znamy. Do tego nieustający taniec rąk i nóg według spisanych zasad: ręce splecione w koszyczek, ręce złożone jak do pacierza, ręce na stole, otwarte, szeroko ramiona, bo... Trudno uwierzyć, że ludzie to kupują, a jednak... Nie liczy się, co kandydat ma do zaproponowania, ważne, że potrafi walić jak w bęben w przeciwnika, wyciągnąć królika z rękawa, czy to dziadka w Wehrmachcie, czy babcię w PZPR.

No i te ćwiczone w nieskończoność, obrzydliwe, pełne fałszu uśmiechy podbijające serca wyborców. Wielki Wojciech Młynarski lata temu pisał: "Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio...". Dzisiaj jest coraz głośniej i coraz głupiej a ludzie ciągle to kupują, niestety. Przedstawienie zaczyna się na wesoło, w końcu jednak prowadzący telewizyjną audycję nie wytrzymuje totalnej głupoty dyskutantów z prawa, lewa i centrum i wszystkich wyrzuca ze studia, a sam idzie w politykę i... wygrywa wybory. Czy wreszcie będzie mądrzej i lepiej? Nie będzie! Początkowo jest jakaś nadzieja, ale potem palma odbija... Ludzie są wszak tacy ludzcy, nieprawdaż? Nadzieja zamienia się w faszystowski koszmar.

Tytułowego Romualda Szacha wykreował Grzegorz Kwas (w każdej chwili scenicznego żywota wyśmienity), Agnieszka Bałaga-Okońska (Dziennikarka) straszy, tumani, przeraża... Świetna rola. Maria Bieńkowska (Polityk Nowej Lewicy) przezabawna. Tomasz Muszyński (Polityk PPZSu) - czujny, choć całkiem pozbawiony własnej oceny rzeczywistości. Aktorstwo, jak zawsze w Teatrze Zagłębia, najwyższej próby: Edyta Ostojak (Sandra), Michał Bałaga (Doradca Premiera 1, Polityk Demokracji Centrum), Piotr Bułka (Doradca Premiera 2), Przemysław Kania (Szef Kancelarii, Producent Płatków), Krzysztof Korzeniowski (Premier RP). Spektakl wyreżyserował lekko, mistrzowską ręką Piotr Ratajczak. Dramaturgia ruchu to kunsztowne dzieło Arkadiusza Buszko. Mimo pokazanej beznadziei przedstawienie niesie ogromną dozę optymizmu. Kiedyś przecież musi być lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji