Artykuły

Harda w nas dusza, nie boimy się kontusza

"Krakowiacy i Górale" Wojciecha Bogusławskiego w reż. Michała Kmiecika w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

U początków polskiego teatru politycznego leży wodewil "Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale" - oczywiście czytany wówczas aluzyjnie. O czym przypomina Michał Kmiecik w Teatrze Polskim w Poznaniu.

Autorem "Cudu mniemanego, czyli Krakowiaków i Górali" z 1794 r. - bo o tym dziele mowa - jest Wojciech Bogusławski, zwany ojcem narodowej sceny. Osnowa fabuły to konflikt o kobietę. Młynarzówna Basia sprzyja krakowiakowi Staśkowi, ale ojciec przyrzekł już ją góralowi Bryndasowi. Gdy na weselu Baśka decyduje się na Stacha, obie społeczności wchodzą w ostry konflikt.

Rozstrzyga go głodujący student Bardos, wyrzucony z akademii i pętający się po bezdrożach. Tytułowy "cud mniemany" to użycie prądnicy elektrycznej - wykształcony żak razi niesfornych górali prądem.

Dowcipnie i z publicystycznym pazurem

Mocny początek poznańskiego spektaklu Michała Kmiecika sytuuje Bogusławskiego w historycznym kontekście - rewolucji francuskiej oraz jej polskiego odprysku, insurekcji kościuszkowskiej. Jeszcze przed opuszczoną kurtyną zjawia się Marianna (Ewa Szumska) - wolność wiodąca lud na barykady z obnażoną piersią, jak na obrazie Delacroix. Śpiewa a cappella "Dalej chłopcy, dalej żywo". Refren kończy: "harda w nas dusza, nie boimy się kontusza" (zamiast, jak w wersji lepiej znanej, "nie boim się Rusa, Prusa").

"Cud mniemany..." to pierwszy polski dramat, w którym nośnikiem narodowych treści jest nie szlachta, ale lud. Do wesela z Bogusławskiego będzie potem odwoływał się chociażby Wyspiański. Insurekcyjna pieśń to także odwołanie do tradycji - "Dalej..." włączył w swoją inscenizację "Krakowiaków..." z 1929 r. Leon Schiller, reżyser w międzywojniu wielokrotnie na cenzurowanym ze względu na lewicowe sympatie.

Kmiecikowi (i dramaturgowi Piotrowi Morawskiemu) udało się tę przykurzoną klasykę podać w dowcipny sposób, a nawet z publicystycznym pazurem. Ale choć potężny ładunek komizmu zapewnia Agnieszka Findysz w roli Basi, to z poziomem aktorstwa jest tu różnie.

Przypomina się teatr Jana Klaty, przede wszystkim z powodu licznych sekwencji choreograficznych (z Kmiecikiem pracowali tu współpracownicy Klaty, Maćko Prusak i Justyna Łagowska). Najlepiej wypadają sceny śpiewane - i choć orkiestrę słyszymy z playbacku, to świetnie działa to w przerysowanej, trochę komiksowej konwencji przedstawienia. Trudno za to powiedzieć, dlaczego u Kmiecika górale wchodzą na scenę przy bałkańskim standardzie "Ederlezi"? Może dlatego, że z dopisanym tekstem o chłopskiej krzywdzie melodia ta otwierała też głośny spektakl "W imię Jakuba S." Strzępki i Demirskiego.

Niedosyt pozostaje

W drugim akcie pytań jest jeszcze więcej. Podobnie jak skrótów. Krakowiacy i górale zakładają na siebie kartonowe czołgi, zaczynając slapstickową bitwę (znów przypomina się Klata i bitwa na dmuchane pały z jego "Ubu Króla"). Jakoś trudno scenę tę powiązać z deklarowaną przez twórców pochwałą konfliktu jako fundamentu demokracji. Chyba że chodzi o to, by uciskany lud zaprzestał waśni i wspólnie ruszył - przeciw komu?

W finale tłum z biało-czerwonymi flagami napiera na barierki - jak w "posmoleńskich" "Dziadach" Pawła Wodzińskiego z 2011 r. W końcu rusza wściekle w stronę publiczności. Czym ona zawiniła XVIII-wiecznym chłopom? Można snuć teorie np. o wypieranych wiejskich korzeniach, ale Kmiecik w spektaklu nic o tym nie mówi. Nim dojdzie do konfrontacji, światło gaśnie i zostajemy z poczuciem niedosytu.

Tą premierą rozpoczyna dyrekcję w Poznaniu Maciej Nowak, współzałożyciel Instytutu Teatralnego. Nowak, który kiedyś jako szef gdańskiego Wybrzeża wypromował całą generację twórców nadających dziś ton polskiemu życiu teatralnemu (m.in. Zadara, Klata i Demirski), chce sięgać po kolejne nowe pokolenie.

Zapowiadając "Krakowiaków...", mówił o zderzeniu "najstarszej opery narodowej" z "najmłodszym czynnym zawodowo reżyserem". Ale warto pamiętać, że 23-letniego Kmiecika jako "enfant terrible" przedstawiali już Paweł Miśkiewicz ("Kto zabił Alonę Iwanowną" w warszawskim Dramatycznym) i Jan Klata ("Być jak Steve Jobs. Bohaterowie polskiej transformacji" w krakowskim Starym). W Poznaniu Kmiecik raczej miksuje i streszcza polityczne wypowiedzi starszych kolegów, niż mówi nowym głosem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji