Artykuły

Nam wszystkim chodzi o żywy zaangażowany teatr. Rozmowa i reżyserem WITOLDEM SKARUCHEM

Witold Skaruch, aktor, dopie­ro przed pięcioma laty zdobył dyplom reżyserski, ale ma już w swym dorobku jedenaście sztuk, które pokazał na scenach Warszawy. Wrocławia i uważany jest za bardzo interesującego reżysera.

- Poświęca pan czas zarów­no aktorstwu jak i reżyserii. Czy jednakowo interesują pana te obie dyscypliny sceny?

- Przez dziesięć lat byłem wyłącznie aktorem, ze zmien­nym szczęściem usiłowałem od­naleźć tak zwane "swoje emp­loi", określić "osobowość artys­tyczną", konstruować "karierę". Nie szło to łatwo.

- Tak jak wszystkim młodym aktorom.

- I jak wszyscy czekałem na "łut szczęścia", czyli po prostu na okoliczności, które by po­zwoliły mi w pełni zrealizować swoje możliwości. Od czasu, gdy również reżyseruję, moje życie teatralne stało się znacznie cie­kawsze. Obie dyscypliny spra­wiają mi satysfakcję, poszerzył się krąg inicjatywy i... odpo­wiedzialności. Którą z dyscyplin bardziej lubię, która mnie bar­dziej interesuje? Odpowiem - wybaczcie intymność wyznania - porównaniem. Reżyserować

- to tak, jak instruować i stwarzać okoliczności dla miłości, aktorstwo - to tak, jak kochać samemu. Podziwiam re­żyserów, którzy mają jedno­cześnie sukcesy w obu dziedzi­nach.

- Jakie swoje rolę dotych­czas granych uważa pan za najciekawsze?

- Może najciekawsze są do­piero przede mną? Mój wycho­wawca i pedagog, Jan Krecz­mar, wróżył mi jako "aktoro­wi charakterystycznemu" roz­wój uzdolnień i "karierę" mię­dzy czterdziestym, ą pięćdzie­siątym rokiem życia.

- Będziemy cierpliwie cze­kali.

- A z dotychczasowych prac najwdzięczniej wspominam swój debiut w roli tytułowej w "Fantazym" w Szczecinie oraz role w "Antygonie" Anouilha i w "Kartotece" Różewicza, również rolę w "Nosorożcu" Io­nesco. Trzy ostatnie grałem w Teatrze Dramatycznym w War­szawie. Cenię również moje role komediowe, które grałem w Teatrze Ludowym. Obecnie występuję w dwóch sztukach w Teatrze Dramatycznym, do którego wróciłem po latach.

- A jeśli chodzi o pana prace reżyserskie?

- Tu wymienię "Naszą małą stabilizację" Różewicza i "Mia­steczko zamknięte" Herberta. "Miasteczko" było moim debiu­tem reżyserskim. Cieszyła mnie praca nad obu spektaklami "Onych" Witkacego, we Wro­cławiu i Warszawie, a także nad sztuką Różewicza "Spaghetti i miecz" w Dramatycznym. Wią­że się to pewnie z moim uwiel­bieniem dla tych autorów.

- Czy to,że jest pan aktorem ułatwia panu prace reżyserskie?

- Niewątpliwie tak. Wydaje mi się, że "czuję aktora". Ale unikam pokusy formowania ról przeze mnie. Wolę dyskuto­wać niż egzekwować "swoje widzenia" roli. To czasem draż­ni aktorów, zwłaszcza mniej dojrzałych, spragnionych szcze­gółowych wskazówek. Ale to taka mała metodyczna chytrość. Niedoinstruowani łatwiej ujaw­niają, zaniepokojeni moim mil­czeniem, własne walory. Doty­czy to zwłaszcza kobiet.

- Ostatnią pana pracą reży­serską w Teatrze Dramatycz­nym jest adaptacja powieści Caldwella "Jenny". Często dys­kutuje się u nas na temat słusz­ności adaptacji scenicznych. Ja­kie jest pana zdanie w tej spra­wie?

- Że są konieczne, bo wy­pełniają lukę w dramaturgii, która nie zawsze nadąża za potrzebami teatru. Bywają dob­re i złe. Ale na to nie ma rady. Dla teatrów są te dobre, interesującym tworzywem, uczą sprawności warsztatowej, zmu­szają reżyserów do wysiłku i inwencji w stopniu wyższym

niż tak zwane "sztuki dobrza skrojone".

- Interesuje pana, jako mło­dego reżysera, bardziej współczesność niż klasyka?

- To oczywiście banał co powiem, albo pytanie jest wadli­wie postawione. Bywa przecież żywa klasyka i martwa współ­czesność. W gruncie rzeczy nam wszystkim chodź; o to samo: o teatr żywy,zaangażowany, po­ruszający najważniejsze prob­lemy. A nawet myślowo wybie­gający naprzód. Wszyscy wielcy tworzyli taki właśnie teatr, choć nie obywało się bez kon­fliktów. Dlatego Szekspir, Mo­lier, Mickiewicz, Czechow i inni do dziś brzmią współcześnie. A poszukiwanie do nich "współ­czesnej formy" to już inne za­gadnienie. Wiecznie otwarte.

- Nad czym pan teraz pra­cuje?

- W Teatrze Dramatycznym próbuję jako aktor w montażu kronik historycznych Wyspiań­skiego w reżyserii Ludwika René .

Rozmowę przeprowadziła IRENA STRZEMIŃSKA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji