Artykuły

Poznań. Zmarł Włodzimierz Braniecki

15 grudnia, wieczorem, w wieku 81 lat, po długiej i ciężkiej chorobie zmarł Włodzimierz Braniecki. Wieloletni dziennikarz "Głosu Wielkopolskiego", założyciel Galerii Nowej i inicjator Ogólnopolskiej Nagrody Poetyckiej im. Kazimiery Iłłakowiczówny, współautor spektaklu Izabelli Cywińskiej "Oskarżony: Czerwiec 56".

Wspólnie z Izabellą Cywińską w 1974 roku wymyślił - przyznawane co roku przez "Głos Wielkopolski" - Medale Młodej Sztuki. Z tą samą reżyserką napisał scenariusz "Oskarżony: Czerwiec 56". Spektakl ten wystawiany był przez poznański Teatr Nowy.

- Włodka znali wszyscy i też wszystkich znał Włodek. To był taki brat łata - wspomina Stefan Drajewski, dziennikarz "Głosu". - Zawsze uśmiechnięty, z każdym porozmawiał, niezależnie od tego, czy był to wybitny artysta, polityk, naukowiec czy sprzątaczka z urzędu wojewódzkiego. Włodka nie dało się nie lubić. Włodzimierz Braniecki (urodzony w 1934 roku) był absolwentem poznańskiego "Marcinka" i polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Zawsze był blisko sztuki, fascynowała go i pochłaniała bez reszty. W środowisku uchodził za znawcę i ekscentryka. Lubił wyróżniać się strojem, pamiętał o tym by w butonierce mieć chusteczkę czy fikuśny kwiatek. Zawsze szarmancki wobec kobiet, które chętnie obdarowywał czerwoną różą.

Barbara Grzegorzewska, członek kolegium redakcyjnego "Głosu Wielkopolskiego": - Był przede wszystkim koleżeński i dyskretny. O każdym miał dobre zdanie, z każdym potrafił porozmawiać. Kiedyś w zastępstwie jednego z dziennikarzy napisał sprawozdanie z sejmu i od tej pory już wszyscy chcieli, aby to robił. Bo to nie było suche przedstawienie informacji, ale piękna opowieść napisana zrozumiałym językiem z wieloma dygresjami, które oddawały klimat i atmosferę sejmu. Przez kilka lat nie było go w Poznaniu. Wyjechał do maleńkiej miejscowości, gdzieś w okolicę Warszawy. Tam został dyrektorem szkoły, którą wybudował. Uwielbiał dzieci, a one też i jego. Potem, jak już wrócił do Poznania, to do końca pracy w "Głosie" utrzymywał kontakt z tamtą społecznością, która mu była wdzięczna za tę szkołę.

Marcin Kostaszuk, zastępca dyrektora Wydziału Kultury UMP, były dziennikarz "Głosu": - Tak się złożyło, że w redakcji "Głosu" częściej niż samego Włodka widywałem obraz z jego postacią. Pozował malarzowi w latach 70. lub 80. - widać było na nim mężczyznę krzepkiego, pełnego sił, bez tchu gnającego za myślą, która nie dając mu spokoju, po pewnym czasie musiała się zmaterializować. Nie tylko w postaci tekstów na leciutkim, gazetowym papierze - to jego pomysłem były masywne Medale Młodej Sztuki, które miały stać się pierwszą (i zwykle najcięższą) wizytówką wielkopolskich artystów, wkraczających na wielkie sceny. Można było odnieść wrażenie, że artykuły Włodka o kulturze i polityce powstawały właśnie w biegu - zawsze nosiły wyraźny stempel chwili, zamienionej w słowo pisane ręką raczej artysty niż dziennikarza. Miejsca pracy w redakcji zmieniają się często. Obraz wędrował więc od pokoju do pokoju, przypominając, że prawdziwy Włodek Braniecki nigdy się nie zatrzymuje - zawsze gdzieś pędzi, coś znajduje, w czymś uczestniczy i czymś się zachwyca: poezją, teatrem, sztuką. To przeświadczenie - przynajmniej dla mnie - nigdy się nie zmieni.

Włodek pracował w wielu redakcjach, m.in. w tygodniku "Wyboje", wydawał też - wspólnie z Bogusławą Latawiec - "Arkusz", kulturalno-literacki dodatek do "Głosu Wielkopolskiego".

W 1973 roku założył - przy Teatrze Nowym - Galerię Nową, gdzie funkcjonowała do 1989 roku. Po dziesięcioletniej przerwie jego żona, Katarzyna Braniecka wznowiła jej działalność. Galeria, mieszcząca się teraz przy ulicy Mielżyńskiego, promuje polskich artystów, handluje sztuką, organizuje wystawy i wydaje katalogi sztuki.

Dziennikarz bardzo cenił sobie znajomość z poetką, Kazimierą Iłłakowiczówną. Gdy, w 1983 roku, autorka najsłynniejszego wiersza o Czerwcu '56 "Rozstrzelano moje serce w Poznaniu" zmarła, postanowił uhonorować jej pamięć nagrodą dla młodych poetów. I tak zrodziła się - przyznawana przez ponad ćwierć wieku - Ogólnopolska Nagroda Poetycka im Kazimiery Iłłakowiczówny za najlepszy książkowy debiut poetycki roku.

Marek Przybylski, były prezes i redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego": - Włodek Braniecki był oryginałem. Nie można go było przypisać do żadnej kategorii. Przede wszystkim cechował go nadzwyczajny język. Miał niespotykany sposób budowania zdań. Wśród wielu innych dziennikarzy, z którymi współpracowałem cechowało go jeszcze to, że miał w sobie wielką pasję. Jeśli się w coś zaangażował, to na całego, nigdy niczego nie robił "tak sobie". Teraz, kiedy już wiem, że odszedł chciałbym mu podziękować za jego skrupulatność. Bo mimo artystycznej duszy był szalenie obowiązkowy i to dzięki niemu udało się wydać sześć tomów "Obiadów w Głosie" (spisane rozmowy z 200 osobistościami ze świata polityki, sztuki, biznesu i sportu, które w redakcji "Głosu" gościły i jadły obiad - przypis redakcji).

Włodek lubił rozmawiać. O malarstwie, poezji. O życiu. Godzinami potrafił opowiadać o swoich korespondencjach z Sejmu, którymi - przez kilka lat - zajmował się po 1989 roku. I o ludziach, których znał. Ci byli dla niego najcenniejsi.

Pisał też książki. Jest autorem "Alfabetu Brana" (BRAN - to był skrót, którym podpisywał swoje artykuły w "Głosie") i jego kontynuacji "Ze Skrzydlatym po Poznaniu i gdzie indziej". Spod jego pióra wyszły także: "Płaszcz do "Antygony": wędrując po Poznaniu i gdzie indziej", "Jaskółka w farze", "Szczun: z Filipem Bajonem o Poznaniu, o jego wielkopolskiej trylogii filmowej rozmowy prawie o wszystkim" i "Cud przemiany. Z 30-lecia ruchu Anonimowych Alkoholików w Polsce".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji