Artykuły

Wielkość aktora: Janusz Gajos

Siedzę w teatrze i myślę, że aktor sam w sobie jest odnawiającym się bezustannie dziełem. Obraz, nawet kiedy wędruje po różnych wystawach, zawsze pozostaje sobą - tym właśnie obrazem, nie innym. Co innego z aktorem. Dziełem - człowiekiem - o dwóch rolach Janusza Gajosa w Teatrze Narodowym pisze Jarosław Mikołajewski w Gazecie Wyborczej - Co Jest Grane.

Dwie wybitne role Janusza Gajosa. W "Mszy za miasto Arras" i w "Kotce na gorącym blaszanym dachu" w Teatrze Narodowym. Siedzę w teatrze i myślę, że aktor sam w sobie jest odnawiającym się bezustannie dziełem. Obraz, nawet kiedy wędruje po różnych wystawach, zawsze pozostaje sobą - tym właśnie obrazem, nie innym. Co innego z aktorem. Dziełem - człowiekiem.

Ostatnio dwukrotnie, raz za razem, widzę Janusza Gajosa. W "Kotce na gorącym blaszanym dachu" Tennessee Williamsa i w "Mszy za miasto Arras" [na zdjęciu] Andrzeja Szczypiorskiego w Teatrze Narodowym. Spektakle niepodobne do siebie, postaci skrajnie różne, zanurzone w innych opowieściach.

Grany przez Gajosa Duży Tata w "Kotce..." jest potworem i bogiem, nad którym rodzina chwilowo wydaje się mieć przewagę. Bo Duży Tata jest chory, niedługo umrze. Ale tylko rodzina wie, jak jest naprawdę. On, jego nastrój, zawieszony jest na tym, co powiedzą mu oni. W "Mszy..." Gajos jest kronikarzem Janem. Opowiada historię zbiorowego szaleństwa, jakie ogarnęło poczciwe miasto Arras.

W "Kotce" jest bestią, pewną siebie i butną. Trzyma w garści wszystkie domowe relacje i sprawuje władzę jak chce. W "Mszy" Gajos jest analityczny, precyzyjny. Również w tym, że wyraziście nazywa dobro i zło.

W "Kotce" wchodzi na scenę w chwili, kiedy dramat już się rozgrywa. Wchodzi i ustanawia swoje twarde prawa. W "Mszy" wchodzi na scenę, żeby opowiedzieć wszystko od początku. A początek jest taki, że - jak pisze Paweł Huelle w programie - "w mieście Arras niejakiemu Gerwazemu zwanego Damasceńczykiem pada cenny koń. Rzeczony Gerwazy Damasceńcyk składa skargę na Żyda, Celusa w Radzie Miasta. Szybko znajduje się świadek, powroźnik, który pod przysięgą zeznaje Radzie, że widział nocą, jak Żyd Celus rzucał przekleństwa na dom Damasceńczyka..."

Gajos-kronikarz ustanawia ten początek łagodnie, barwnie, a potem cierpliwie, epizod za epizodem, wciąga nas do szaleństwa Arras. Kiedy relacjonuje wystąpienie przed Radą ojca Alberta - wielkiego manipulatora, dyktatora miasta, jest tak, jak gdyby on sam był Albertem, a my członkami tej Rady. Manipulacja z historii dotyka nas samych. Pod dotykiem słów i gestów wielkiego aktora kładzie się na nas cień szaleństwa, które w pewnych okolicznościach może wyzwolić się w nas i w naszych rodzinnych miastach, tu i teraz.

Na wywołaniu wrażenia, że ten, który do nas mówi, nosi w sobie cały opowiadany świat, emocje i historie? Trudno to zdefiniować. Łatwiej wyznać, że wśród wrażeń, jakie budzi we mnie teatr, coraz częściej pojawia się wdzięczność do aktora. Ciekawość jego przemian i dziwna, nieokreślona bliskość. Fizyczna, której nie tłumaczy przecież tylko fakt, że przemawia do nas na żywo.

Tak dzieje się właśnie w przypadku aktorstwa, które jest - no właśnie, jak inaczej je nazwać? - wielkie. Że nawet tak obca postać jak Duży Tata jest trochę nami. A szaleństwo czasu tak dawnego jak czas morderczego obłędu Arras, jest też czasem naszym.

***

"Msza za miasto Arras"

Teatr Narodowy, Scena Studio, wejście od ul. Fredry,

najbliższe spektakle: 18 i 19 grudnia godz.20.

Bilety: 60 zł, wejściówki: 30 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji