Biały miś dla dziewczyny
"La Traviata" w reż. Tomasza Koniny w Operze Wrocławskiej. Pisze Magdalena Talik w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.
Długo oczekiwana inscenizacja "Traviaty" rozczarowuje. Po scenie chodzą nie bohaterowie, a papierowe postaci, w których uczucia trudno uwierzyć. Ta statyczna reżyseria sprawia, że cala uwaga widzów koncentruje się na muzyce. A orkiestra przygotowana przez Ewę Michnik gra naprawdę rewelacyjnie
Tuż przed premierą reżyser Tomasz Konina enigmatycznie tłumaczył, że chciałby pokazać prawdziwych ludzi, a nie marionetki. Stało się wręcz odwrotnie. - Ganię reżysera - ocenia profesor Maciej Gołąb, szef wrocławskiej muzykologii. - Spektakl jest statyczny i mało wyrafinowany. Konina umieścił akcję w okresie świątecznym i karnawale. Na scenie stanęła wielka choinka, a goście Violetty obdarowywali ją prezentami. Pieniędzmi, jak na kurtyzanę przystało i... białym misiem, którego przyniósł ukochany Alfredo.
Prosto z Davos
Całość kojarzy się z biznesowymi szkoleniami, organizowanymi w ekskluzywnych hotelach, ale to akurat trafna decyzja reżysera. Dom Violetty też przypomina hotel z dyskretnymi pokojami na piętrze. Krytyk Piotr Nędzyński chwali ten pomysł. - To miejsce jest jak Davos z "Czarodziejskiej góry" Manna, gdzie ludzie żyją spokojnie, choć wszyscy są przecież chorzy.
W takiej scenerii rozgrywać się miała miłość Violetty i Alfreda. Miała, bo trudno uwierzyć, że bohaterów łączy coś więcej niż mieszkanie pod wspólnym dachem.
Wieje chłodem
Zamiast namiętnych wyznań miłosnych, kochankowie okazują sobie chłód. W dodatku Violetta wydaje się darzyć uczuciem raczej ojca Alfreda, niż jego samego. - Jestem zaskoczony sugestią reżysera, że starszy pan też korzystał ze względów pięknej kurtyzany - dziwi się prof. Eugeniusz Sąsiadek z wrocławskiej Akademii Muzycznej. - Tomasz Konina wyciąga daleko idące wnioski z libretta.
Gabriella Morigi, która śpiewała partię Violetty w piątek [27 stycznia], to dojrzała artystka, choć miała też problemy z koloraturowymi ariami w I akcie. Doskonale śpiewał natomiast Alfreda Paweł Tołstoj, którego teraz będziemy już regularnie oglądać we Wrocławiu. Ewa Michnik perfekcyjnie przygotowała orkiestrę, a Małgorzata Orawska chór. Wszyscy krytycy chwalili świetną stronę muzyczną, doskonałą akustykę sali i... nowe, wygodne fotele.