Artykuły

"Zielona gęś" przedstawia...

"Babcia i wnuczek" nadzia­ni "Zieloną Gęsią"... Powstała z tego "NOC CUDÓW" przy­rządzona przez Piotra Pia­skowskiego z PWST. Bardzo smaczne danie, bo i surowiec wyśmienity i kucharz z deli­katnym smaczkiem, wspomożonym dobrymi umiejętnościa­mi kulturalnymi i estetyczna prezentacja zachęcająca do konsumpcji. Przedstawienie kabaretowe w ładnym i czystym stylu, bardzo udana zabawa, w której raz po raz można się z przyjemnością uśmiechnąć a niekiedy i głośno pośmiać. Humor Gałczyńskiego nie zestarzał się - przynajmniej w dużej, przeważającej części. Miesza się w nim absurd i czysty nonsens z aktualnymi kpinami, poetyckość z sztubackim niemal przedrzeźnianiem. Ten humor tkwi mocno w pol­skiej tradycji literackiej, moż­na by go umieścić między Witkacym a Mrożkiem - przy uwzględnieniu, oczywiście, zupełnie odmiennych indywidu­alności tych trzech twórców. Przedstawienie w Teatrze Dramatycznym pokazuje, że na ten gatunek humoru jesteśmy wyczuleni, spotyka się on z doskonałym przyjęciem za­równo wśród wykonawców jak i widzów, zarówno star­szych jak i młodych. "Babcia i wnuczek" to pełnospektaklowa komedia, któ­rą Gałczyński napisał w roku 1950. Piaskowski przeplótł ją fragmentami "Zielonej Gęsi". Zrobił to bardzo zręcznie, układając zwarte i szybko toczące się widowisko kabaretowe, w którym dawne aktualia nie zawsze brzmią tylko historycznie. Wszystkie scenki rozegrane są znakomicie, z ner­wem kabaretowym, zaakcentowaniem pointy, dowcipem i dyskrecją chroniącą przed wszelkim wygłupem. Dowcip podkreślają rekwizyty, kostiu­my (Irena Burke), maski i różne pomysły reżyserskie - sy­tuacyjne i muzyczne. Prawdziwie arcydzieła stworzył w dekoracjach Jan Ko­siński, zadziwiająco pogłębia­jąc małą scenę Sali Prób - pomieszanie abstrakcji z se­cesją, przy tym bardzo ładna dla oka. Wszyscy aktorzy dos­konale podchwycili ton mi­strza Ildefonsa. Zachwycały panie: Danuta Szaflarska prze zabawna Babcia i Lorelei, oraz bardzo śmieszna Janina Traczykówna. Z panów szczegól­nie wyróżniłbym Ryszarda Pietruskicgo za niezawodne utrafienie w styl utworu. Nie znaczy to by inni nie spisy­wali się również znakomicie: Zbigniew Koczanowicz, świet­ny zwłaszcza jako rozmarzo­ny kelner, Zygmunt Kęstowicz i dwaj młodzi i rozbawieni Maciej Damięcki i Wojciech Duryasz. W sumie - bardzo przyjemny wieczór.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji