Artykuły

NA DWA GŁOSY

AGNIESZKA MATYSIAK I ARKADIUSZ JAKUBIK: Są nierozłączni w życiu i w pracy. Kłócą się o każdy szczegół. On narzeka, że ona nie słucha jego reżyserskich uwag. Ona chce zrywać próby i doprowadza go tym do ataku serca. Razem przygotowują spektakl Kalina o życiu Kaliny Jędrusik.

Poznali się na studiach we Wrocławiu i nie polubili. Agnieszkę denerwowały jego kolorowe stroje i ciągły entuzjazm. Arka jej kontestatorstwo, czarne stroje i trudny charakter. Oboje przeżyli akurat zawody miłosne. Któregoś dnia poszli na spacer nad Odrę. Od tej pory wędrują ramię w ramię.

GALA: Dlaczego Kalina Jędrusik została bohaterką waszego wspólnego spektaklu?

AREK: Dwa lata temu pracowałem nad scenariuszem spektaklu teatralnego złożonego z tekstów Starszych Panów. W scenariuszu znalazły się także piosenki Kaliny Jędrusik. Potem przeczytałem książkę Magdy Dygat i zacząłem kompletować dokumentację o Kalinie. Pomyślałem, że jest szansa, aby w godzinnym recitalu spróbować pokazać, kim była Kalina. Spektakl składa się z jej piosenek oraz tekstów osób aktorce najbliższych. Zetkniemy dwie Kaliny: tę, którą znamy z Kabaretu Starszych Panów - Kalinę naszych marzeń, delikatną, zmysłową, wyrafinowaną boginię seksu, z Kaliną prawdziwą, którą znamy ze wspomnień Stanisława Dygata i jego córki. Porównamy ikonę, jaką pamiętamy z telewizji, ze wspomnieniami o niej, nie zawsze dobrymi i miłymi.

GALA: A może chciałeś tym spektaklem zrobić prezent żonie?

AGNIESZKA: To dziwne, że tyle lat czekałam! On w ogóle mnie nie zatrudnia.

AREK: Przepraszam bardzo, zatrudniłem swoją żonę w spektaklu Oskar i Ruth Vilqista!

AGNIESZKA: Moja teściowa przyszła do mnie i powiedziała: "Jak to jest, oglądam telewizję, czytam gazety, wszyscy się tak popierają i lansują w rodzinie. Dlaczego Arek nic dla ciebie nie zrobi? To jest skandal!".

AREK: A potem moja mama Barbara Jakubik przyszła do mnie i mówi: "Słuchaj Arek, musisz Agnieszkę w czymś obsadzić. Przecież ona jest taka zdolna".

AGNIESZKA: Oj, przestań głupoty opowiadać. Kalina Jędrusik chodziła za mną. Dostałam od Wojciecha Młynarskiego płytę, na której była piosenka La valse du mai, potem się okazało, że nasz kierownik muzyczny Janusz Bogacki pracował z Kaliną, a charakteryzatorka i fryzjerka teatru Rampa, kochana Tereska Opalińska, wspominała: "Gdy pierwszy raz przyszłam do teatru, miałam dziewiętnaście lat, pierwszą osobą, którą czesałam, była Kalina Jędrusik. Tak mi się strasznie ręce trzęsły, ona śmiała się: Teresa, Teresa, uspokój się. Chcesz na lody?". Otwieram Gazetę Wyborczą, która przypomina swoje wydania sprzed trzynastu lat, i widzę informację o śmierci Kaliny.

GALA: l to jest dopiero cała prawda o spektaklu Kalina] Jak szykujesz swoją Kalinę, oglądasz jej programy, słuchasz piosenek?

AGNIESZKA: Nikogo nie naśladuję, nie kopiuję Kaliny. Daję ślad jej stylu w piosence SOS. Tylko tę śpiewam Kalinowo.

AREK: Nie chodzi o naśladownictwo czy cytaty. Te piętnaście piosenek to mikroopowieści o miłości. Jeżeli każda z nich będzie pięknie opowiedziana, w sposób przejmujący albo charakterystyczny czy śmieszny, to będzie to, o co nam chodzi.

AGNIESZKA: A my lubimy o miłości.

GALA: Czy będziesz zrobiona na Kalinę? Sukienkę masz w charakterze.

AGNIESZKA: Ale nie taką samą i bez dużego dekoltu. Nie dlatego, że nie mam czego pokazywać. Jeżeli chodzi o biust, mam nawet większy. Charakteryzacja bez żadnych peruki cudów. Jedyne, co robię, to przyklejam sztuczne rzęsy, żeby spojrzenie było wyraziste.

AREK: Trochę ci się rzęsy odkleiły.

GALA: Dlaczego wam się tak trudno wspólnie pracuje?

AGNIESZKA: Bo myjesteśmy włoskim małżeństwem. Kłócimy się, nie zgadzamy.

AREK: No, ciekaw jestem, co opowiesz!

AGNIESZKA: Zasada dwóch jajecznic na śniadanie. Jajem ściętą, on glutowatą. Na próbach często występuje różnica zdań, mamy trochę inny gust. Musimy ciągle się docierać. Próbujemy rozmawiać w domu, ale tam jest dużo osób do rozmawiania.

GALA: To po co się tak męczycie?

AREK: Mamy to nieszczęście, że jesteśmy chorzy na teatr. Raz do roku musimy wejść do teatru i coś zrobić. Nie mamy etatów, więc sami wymyślamy sobie pracę. Sami jesteśmy producentami, robimy spektakle za własne pieniądze i ryzykujemy sukces albo porażkę. Mimo trudności, kłopotów finansowych mamy nadzieję, że ta choroba nam nie minie. Z Kaliną jak z innymi spektaklami będziemy podróżować po Polsce, co bardzo lubimy. Wspólny hotel, jeden pokój, duże łoże. Basen na dole i śniadanie do łóżka.

AGNIESZKA: I wolny wieczór. GALA: Nie lepiej zaczepić się gdzieś na etat i żyć jak u Pana Boga za piecem?

AREK: Byliśmy pierwszym rocznikiem, który wylądował w nowej rzeczywistości. Nic nie dostaliśmy w prezencie, nie było żadnego klosza. Po studiach imałem się najróżniejszych zajęć, nawet pracowałem w "seks telefonie". Miałem ksywę Operator Max. Obok mnie Bohdan Smoleń opowiadał dowcipy i Katarzyna Figura mruczała z komputera.

AGNIESZKA: Arek ma na myśli robienie różnych rzeczy artystycznych, bo on artystycznie odbierał te telefony.

AREK: Aktorem się bywa. Nie masz gwarancji, że będziesz uprawiać ten zawód.

AGNIESZKA: Na szczęście robimy różne rzeczy: teatr, reklama, kabaret, dubbing. Nie mamy jednej specjalizacji.

GALA: Czy teraz Kalina z wami zamieszkała?

AGNIESZKA: Słychać ją od 23 do 2 w nocy, bo tak Arek przesiaduje w gabinecie i...

AREK: ...ciężko pracuje. To moja krwawica. I szału dostaję, kiedy aktorka utrudnia przez cały czas. Przerywa reżyserowi, nie słucha jego poleceń, nie chce realizować jego cudownych, wspaniałych pomysłów. Były już zerwane próby. Nie było tylko płaczu i spazmów, ale był mój atak serca.

GALA: Podobno na początku znajomości wcale się nie polubiliście?

AREK: Agnieszka mnie denerwowała. Jest trudną osobą, ale jeżeli się pokona pierwsze bariery i parawany, zostaje sama słodycz i jedna wielka chodząca miłość.

AGNIESZKA: Poznaliśmy się w takim momencie życia, gdy rozstaliśmy się z naszymi poprzednimi partnerami. Oboje byliśmy w fatalnym stanie psychicznym. Kolega Jakubik wyglądał jak człowiek z Bronksu. Miał na sobie wszystkie kolory świata.

AREK: A ty znalazłaś bardzo oryginalny sposób na siebie i ubierałaś się na czarno! W życiu na czarno, na scenie na czarno.

AGNIESZKA: Ja byłam kontestatorką, on kochał wszystkich i emanował witalnością. Byliśmy kompletnie różni. Kiedyś na schodach szkoły teatralnej we Wrocławiu opowiedzieliśmy sobie o naszych nieszczęśliwych miłościach. Wywaliliśmy wszystkie żale i potem nie mogliśmy na siebie patrzeć. Połączyło nas radio. Arkadiusz robił reklamy i słuchowiska w radiu, zaczął mnie zapraszać na nagrania. Połączył nas miód pitny Bazyli i ławka nad Odrą.

AREK: I wtedy to się stało!

AGNIESZKA: Nie wtedy!

AREK: Na ławce z miodem pitnym. Dzisiaj już byśmy tego nie wypili, ale w młodzieńczych latach to był nektar bogów, ambrozja po prostu.

GALA: Z tego miodu jest dwoje dzieci. Kuba i Jasio.

AREK: Wspaniałe chłopaki.

AGNIESZKA: Pani w przedszkolu powiedziała, że chłopcy są zupełnie inni. Jasio wpada i krzyczy: "Cio lobić? Risiować, wycinać?". A Kuba kombinował, żeby ktoś coś za niego zrobił, chował się w kącie i sam się bawił. Jasio jest mój!

AREK: To bardzo ciekawe! Musiałem dziś przynieść koszulę do teatru i poprosić panią garderobianą, żeby przyszyła mi guzik. Bo ty nie miałaś czasu.

Rozmawiała DOROTA WELLMAN

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji