Artykuły

Lepiej uciec przed PiS-em czy uszanować zasady?

Z "Polityką Rozwoju Kultury 2020+ dla miasta Łodzi" jest jak z Konstytucją RP. Nikt jej nie odwołał ani nie uchwalił nowej, ale rzeczywistość co chwilę zaprzecza, by władze liczyły się z jej zapisami - pisze Igor Rakowski-Kłos w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Trzy lata temu ten dokument, który wciąż można znaleźć na stronie UMŁ, został przygotowany przez wydział kultury i przyjęty przez radę miasta. Rozłożona na wiele lat strategia miała sprawić, by Łódź stała się "miastem, w którym kultura odgrywa pierwszorzędne znaczenie dla zapewnienia łodzianom satysfakcji z życia w ich mieście". Strategia zakładała m.in., że dyrektorzy w miejskich instytucjach kultury będą powoływani w drodze konkursu.

Od dłuższego czasu magistrat udaje, że strategia nie istnieje. Tylko w tym roku na stanowiska dyrektorskie bez konkursu zostali ponownie powołani: Ewa Pilawska (Teatr Powszechny), Grażyna Posmykiewicz (Teatr Muzyczny) i Waldemar Wolański (Teatr Lalek Arlekin). Teraz do tego grona doszedł Rafał Syska, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Filmowej. Choć w tym przypadku rolę odegrała polityka na poziomie krajowym.

Dyrektora NCKF, które powstanie w EC1, powołuje prezydent Łodzi w konsultacji z ministrem kultury. Początkowo magistrat ogłosił konkurs na to stanowisko, ale żaden z kandydatów nie spełnił warunków formalnych, w tym posiadania trzyletniego doświadczenia w kierowaniu instytucją kultury. Konkurs pozostał nierozstrzygnięty. Prezydent miasta, zamiast rozpisać nowy na innych warunkach, mianowała jednego z kandydatów i szybko uzyskała akceptację minister kultury w rządzie Ewy Kopacz. W ten sposób dyrektorem NCKF został właśnie Rafał Syska, filmoznawca pracujący w Instytucie Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Wiadomo, że powstanie NCKF umożliwiła "sprzyjająca konstelacja polityczno-środowiskowa", jak powiedział niedawno Błażej Moder, dyrektor EC1. Wskutek wygranych wyborów przez Prawo i Sprawiedliwość ta konstelacja już nie istnieje. Minister Małgorzata Omilanowska zaakceptowała kandydaturę sześć dni przed zaprzysiężeniem rządu Beaty Szydło. Kandydata wyłonionego w konkursie musiałby zaakceptować już Piotr Gliński.

Czy magistrat postąpił słusznie? Co jest ważniejsze: nagiąć zasady, byle tylko zdążyć przed PiS-em, czy dochować wierności demokratycznym procedurom i wcześniejszym zobowiązaniom? Czy rezygnacja z demokratycznych wartości nie oznacza automatycznie, że przed żadnym niebezpieczeństwem się nie uciekło, bo samemu się je przyniosło? "Zbombardowaliśmy wioskę, żeby ją uratować" - powiedział jeden z amerykańskich oficerów w Wietnamie. Było o tym kilka niezłych filmów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji