Artykuły

Narodowa świetlica

"Heroina" w reż. Pawła Sali Studio Dramatu w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Życiu Warszawy.

Mierna literatura, amatorskie przedstawienie. To "Heroina" według powieści Tomasza Piątka na narodowej scenie. Spektakl Pawła Sali zrealizowano w ramach działającego przy Teatrze Narodowym Studia Dramatu, co oznacza, że trzeba przykładać do niego inną miarę niż do produkcji pojawiających się w głównym nurcie repertuaru. Zasadą Studia jest praca nad tekstami różnej wartości, aby na koniec stwierdzić, czy sprawdzą się w konfrontacji z publicznością. Większość utworów przechodzi ten test negatywnie.

Tylko tytuł

Problem jednak w tym, że po pokazie podczas przeglądu Studia Dramatu, "Heroina" na stałe zagości na afiszu Narodowego - już od lutego. I, sądząc po frekwencji na pierwszych seansach, może liczyć na komplety na widowni. Bo siłą "Heroiny" jest tytuł. I jeszcze legenda głośnej książki Piątka - uznanej swego czasu za wiarygodny dokument życia w nałogu. Oznacza to najwyraźniej, że tytuły-hasła to klucz do komercyjnego sukcesu przedsięwzięcia. Pozostaje mieć nadzieję, że młoda publika nie uwierzy, że ma do czynienia z teatrem. Bo "Heroina" teatrem nie jest. To godzina solennej nudy, co, pod pozorem sprzedawania prawdy o narkotykowym bagnie, próbuje ukryć swoją miałkość.

Powód tkwi także w książkowym pierwowzorze. "Heroina" Piątka jest może przekonywującą relacją z bagna, ale - znów - nie jest literaturą. Nie ma w niej bohaterów, nie ma sytuacji robiących wrażenie na czytelniku. Są słowa, które układają się w bełkot. Z bełkotu trudno zrobić przedstawienie.

Sceniczna adaptacja "Heroiny" w reżyserii Pawła Sali powtarza wszystkie błędy oryginału. Kilku chłopaczków obnosi się po scenie ze swoim nałogiem, raz snując opowieści o tym, jak po heroinie jest przyjemnie, innym razem - jak strasznie. Akcja stoi w miejscu, choć chyba miało być o tym, jak Tomasz (Piotr Nowak), w dni powszednie wzięty psycholog, w weekendy tracił kontrolę nad swoim braniem. A potem heroina zapanowała nad nim absolutnie, wyzwalając nie uświadamiane pokłady zła. Tymczasem po niewielkiej scence snuje się jakiś typek i nic z tego nie wynika. Jest taki sam na początku i na końcu spektaklu. I o tym warto było robić teatr?

Jak w liceum

Opowiadając o narkotykowej malignie trzeba wstrząsnąć. Jak choćby Danny Boyle w "Trainspotting", które doczekało się na Zachodzie również scenicznych adaptacji. A "Heroina" Piątka i Sali zamiast w niewielkiej sali Narodowego, mogłaby być zagrana w świetlicy któregoś z domów kultury. Wtedy pewnie, w równie amatorskim wykonaniu grupy licealistów, zabrzmiałaby lepiej i bardziej szczerze. Nie byłaby tylko udawaniem teatru w ważnej sprawie.

Ale Narodowy nie jest świetlicą, choćby go nawet próbować w nią zamieniać. I mimo że to Studio Dramatu, literackie, reżyserskie i aktorskie próby, obok spektakli Grzegorzewskiego i Jarockiego, a również przy granej na tej samej Scenie Studio "Koronacji" Modzelewskiego, wyglądają zgoła dziwnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji