Artykuły

Zazdrość i nienawiść con expressivo

"Amadeusz" w reż. Jacka Bały w Teatrze Miejskim im. Witolda Gombrowicza w Gdyni. Pisze Anna Kołodziejska w Teatraliach.

Sztuka Petera Shaffera "Amadeusz" to nie lada dramaturgiczny kąsek. Stwarza możliwości na wielu kreacyjnych płaszczyznach zwłaszcza dla odtwórców ról jej protagonistów w oparciu o wymiar wieloperspektywicznej rozgrywki psychologicznej. Jej kolejną sceniczną inkarnację można oglądać obecnie na deskach Teatru Miejskiego w Gdyni. Duet Michalski (Salieri) versus Wizner (Mozart) przy akompaniamencie nietuzinkowych koncepcji reżyserskich Jacka Bały daje na scenie popis aktorskiej wirtuozerii, fascynujący pojedynek dwóch wielkich osobowości, walkę, z której nikt nie wychodzi zwycięsko.

Z potencjałem dramaturgii sztuki Shaffera zmierzyło się wielu. Kinematograficzny monument Formana z mroczną kreacją F. Murray'a Abrahama i niezapomnianym chichotem Toma Hulce'a zafundował czeskiemu reżyserowi osiem oscarowych statuetek. Na rodzimym gruncie, trzy lata wcześniej, na deskach Teatru na Woli "Amadeusza" wystawia Roman Polański. Twórca "Noża w wodzie", wchodząc w aktorską kontrę z Tadeuszem Łomnickim jako Salierim, wywołał, jak donosiła ówczesna prasa, nie lada sensację w kończącym się sezonie teatralnym Anno Domini 1981. Premierowej adaptacji pod reżyserskim okiem Jacka Bały również nie wróży szybkie zejście z afisza. Jego siła tkwi w doskonałej grze aktorskiej. Piotr Michalski jako Antonio Salieri stworzył postać mroczną, tragiczną, targaną namiętnościami sławy i świadomością jej niespełnienia. Jego przemowa w prologu spektaklu wprowadza widza w historię człowieka, który popada w zatarg z Bogiem. W obliczu niemożności dorównania talentem twórcy "Wesela Figara", Salieri postanawia zabić Mozarta, w muzyce którego upatruje boskie wcielenie. W swych zamiarach nadworny kapelmistrz okazuje się świetnym psychologiem. Misternie tka sieć intrygi, wykorzystując relację Amadeusza z ojcem, lęki i kompleksy z nią związane. Obraz cynizmu, przewrotności stanowiących rewers tragizmu postaci Salieriego, Michalski wyzyskuje bardzo zróżnicowanym warsztatem, w którym mimika, modulacja głosem i pantomima wiodą prym.

Poważnemu i zdystansowanemu Salieriemu kontrapunktuje w swej roli, rewelacyjny jak zawsze, Maciej Wizner. W fikołkach, chichotach, rymowankach zawiera się koncepcja osobowości Mozarta jako dużego dziecka, poddanego presji zadowolenia surowego ojca, a także próżnego nieokrzesanego egocentryka wywracającego wiedeński dwór do góry nogami. Kompozytor staje się ofiarą swojej własnej wielkości i tę dwoistość drzemiącą w jego wnętrzu Wiznerowi udaje się świetnie wyeksponować zwłaszcza w finalnej scenie śmierci na fortepianie, w ostatnich słowach wyartukułowanych na podobieństwa chlipania małego dziecka.

Aktorską kropkę nad i całego spektaklu stawiają artyści grający role drugoplanowe. Na szczególną uwagę zasługują tu kreacje Bogdana Samagackiego (hrabia von Strack), Rafała Kowala (hrabia Rosenberg) i Dariusza Szymaniaka (baron van Swieten), którzy stworzyli triadę nadwornej świty Józefa II. Mimika, gestykulacja i sposób wymowy w ich wykonaniu, przejaskrawione i skarykaturyzowane, służą ukazaniu sztuczności, konwenansów, protektorstwa i bezkrytycznych postaw wobec słów padających z ust cesarza. Efekt, jaki osiągają artyści na scenie, to potężna dawka komizmu sytuacyjnego, z wbitym weń żądłem ironii i groteski. Z ról kobiecych wyrazisty profil osobowościowy zademonstrowana za pośrednictwem swej kreacji ukochanej Mozarta - Konstancji Weber - Agnieszka Bała. W swej próżności, lekkoduchostwu wtóruje swemu mężowi, lecz w imię uzyskania dla niego posady nie zawaha oddać się podstępnemu Salieriemu.

W Amadeuszu zachwyca ansambl. Dynamizm scen zbiorowych w komnatach cesarza Józefa II, wirujący w tańcu korowód postaci we wspaniałych barokowych strojach i fryzurach wymazuje z pamięci dłużyzny, w które spektakl popada nieraz w sekwencjach monologowych. Ukłon w kierunku autorki scenografii i kostiumów Karoliny Mazur i choreografki Katarzyny Kostrzewy, gdyż to one wyczarowują przed publicznością anturaż wiedeńskiego dworu.

Sztuka Bały syci widza muzycznie, wizualnie, duchowo. Przy akompaniamencie boskich dźwięków funduje odbiorcy wielowymiarowe psychologiczne studium pogrążania się człowieka we własnych żądzach i ambicjach. A wszystko to w szelestach krynolin, koronek i zapachu pudrowanych peruk. To się nazywa wejście w nowym sezonie teatralnym!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji