Nie chcielibyście zamieszkać w takim domu
"Wrócę przed północą" Petera Colleya w reż. Mirosława Bielińskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Maciej Wadowski w Gazecie Wyborczej - Kielce.
Najnowsza sztuka w kieleckim teatrze, a zarazem pierwsza w naszym kraju inscenizacja "Wrócę przed północą" autorstwa Petera Colleya w reżyserii Mirosława Bielińskiego, od początku aż do zaskakującego finału trzyma w napięciu. Tutaj w jednym momencie może się zdarzyć wszystko.
Ten międzynarodowy hit sceniczny zaczyna się niewinnie. Dwójka małżonków przyjeżdża do odludnego domku na wieś. Ona chce powrócić do zdrowia, a on pracować nad swoim doktoratem. Jednak nie będzie im to dane. Splot niespodziewanych wydarzeń, niewyjaśnionych historii sprzed lat i dziwnych relacji będzie im i nam towarzyszył aż do końcowego opadnięcia kurtyny.
To horror i komedia w jednym. Z jednej strony śmiejemy się od ucha do ucha w trakcie spektaklu, zwłaszcza gdy na scenie pojawia się wiejski filozof George. Ale z drugiej jesteśmy pełni obaw, gdy dowiadujemy się o zbrodniach sprzed lat.
Duże brawa należą się Mirosławowi Bielińskiemu za umiejętne połączenie ze sobą, jakby nie było, tych dwóch przeciwstawnych światów. Nastroju grozy spektaklowi dodają także światła, wchodząca w najmniej oczekiwanym momencie muzyka i rozbudowana scenografia. Jednak jak to w starym domu bywa, wszystko skrzypi i może się rozlecieć po pierwszym dotknięciu.
Bez wątpienia "Wrócę przed północą" wyróżniają wyraziste i nie dające się jednoznacznie sklasyfikować postaci. Prym wiedzie Janusz Głogowski w roli George'a. Greg Łukasza Pruchniewicza to naukowiec, którego dziwne relacje z kobietami mogą fascynować widza. Niełatwa rola przypadła Beacie Wojciechowskiej. Jej postać kobiety fatalnej nie wzbudzi sympatii widzów. Przekonywująco i dającą się polubić rozchwianą emocjonalnie Jenny gra Ewelina Gronowska.
Sztuka podzielona jest na dwa akty. W pierwszym, trwającym nieco mniej niż godzina, wprowadzenie w akcję następuje bardzo powoli. Dowiadujemy się kolejnych informacji o relacjach łączących Grega z jego siostrą Laurą. Koniec pierwszego aktu zapowiada istotną emocjonalną jazdę rollercoasterem w drugim. Ten jest dużo krótszy i ilość zdarzeń dziejących się na scenie nie pozwala usiedzieć spokojnie w fotelu aż do końca sztuki.
"Wrócę przed północą" to trzeci spektakl wyreżyserowany przez Mirosława Bielińskiego w kieleckim teatrze. Porzekadło mówi do trzech razy sztuka, ale z pewnością nie dotyczy to laureata Dzikich Róż. Prosimy o więcej...