Zaklinanie bólu
Monodram to jeden z najtrudniejszych egzaminów aktorskich. Dominika Bednarczyk zdała go celująco rolą Shirley Jones w poruszającym spektaklu "Jordan" Anny Reynolds i Moiry Buffini. Nie przeszkodziła jej ani manieryczna scenografia, ani zmierzająca ku efekciarstwu reżyseria.
Pierwsza z autorek, odsiadująca długoletni wyrok za zabójstwo, usłyszała historię Shirley Jones w więzieniu, od niej samej Buffini, to z kolei pierwsza odtwórczyni roli Shirley. Bohaterkę poznajemy po rocznym pobycie na obserwacji psychiatrycznej w zakładzie karnym. Dziewczyna o gładkich, niemal dziecięcych rysach czyni intymną spowiedź życia. Kiedy zwraca się tytułowym imieniem do swego rozmówcy, oczy jej rozpromieniają się bezgraniczną miłością. Jordan to jej synek.
Sypią się słowa, cicho i beznamiętnie, jak ziarnka piasku w klepsydrze: ojciec, alkoholik i brutal. Naiwna matka, która wierzy, że kapitałem córki jest jej delikatna uroda. Davey, chłopak z motocyklem, bezwzględny prymityw. Egzekwujący posłuch pięścią i nożem, zanim na dobre zniknie z domu. Dziewczyna, bez środków do życia, sprzedaje się po pięć funtów za numer. Davey triumfuje. W majestacie prawa zamierza odebrać dziecko... dziwce. Zaszczuta Shirley daje trzynastomiesięcznemu Jordanowi ostatnie w domu jajko, po czym dusi go poduszką. Ją samą odratowali lekarze, w porę wypłukując garść proszków z żołądka.
Shirley czeka na wyrok. Obawia się dożywocia, bo pragnęłaby kary śmierci. Po uniewinnieniu i wyjściu na wolność, popełnia samobójstwo. Z wolna odsłaniana przez Dominikę Bednarczyk prawda sprawia, że coraz mniej nam z nią wygodnie. Cierpienie zdaje się być autentyczne i wszechobecne, a słowa - zaklinaniem bólu.