Artykuły

"Płomień żądzy", czyli brzydka ona, brzydki on

"Płomień żądzy" Hanocha Levina w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Jakiś (Wojciech Leonowkz) jest paskudą. Pupcze - wsiową łajzą (kolejna wspaniała rola Eweliny Starej ki) - to bohaterowie spektaklu ...

Jakiś szuka żony, Pupcze trawi tytułowy "płomień żądzy". Spotykają się z pewnym obrzydzeniem. Strzała amora okazuje się tępą dzidą. Czy brzydula uratuje impotenta?

Uwielbiam starą piosenkę Grażyny Łobaszewskiej z tekstem Jana Wołka: "Brzydka ona, brzydki on, a taka piękna miłość". Utwór był świetny, a przesłanie uniwersalne i zawsze aktualne: pozłotka to nie wszystko. "Płomień żądzy", mało znana sztuka Hanocha Levina, którą w krakowskim teatrze Bagatela wystawiła Małgorzata Bogajewska, mówi właśnie o tym - że zewnętrzność to zdecydowanie przereklamowany towar, klajster na własne i cudze kompleksy. Tyle że Levin nie jest ani moralizatorski, ani sentymentalny. Kłopot w tym, że nie bardzo wiadomo, czego naprawdę chce. W czytaniu dramatu wszystko wydaje się niemal oczywiste. Jak to u autora "Kruma": salwy śmiechu obok wzruszenia, świetne bon-moty i dowcipy, slapstick, ale zaraz potem ucieczka w stronę wielkiego serio. Co z tym fantem zrobić na scenie? Jak zmontować spektakl, w którym wszyscy bohaterowie są raczej odstręczający, chociaż momentami budzą sympatię, piosenki (moim zdaniem zbędne) asystują monologom, a farsowość ewidentnie przeszkadza szekspirowskiemu niemal przesłaniu?

Małgorzata Bogajewska, świetna reżyserka, której ostatni spektakl "Tato" według Artura Pałygi, był moim zdaniem najlepszym krakowskim przedstawieniem sezonu, tym razem nie poradziła sobie z wzywaniem. Kłopotem "Płomienia żądzy" jest pewna dysharmonia pomiędzy ostrym, groteskowym tonem zawartym w sztuce, a prostolinijnym przekazem. Przedstawienie, zwłaszcza w drugiej części, zaczyna się dłużyć, a desperackie próby poszukiwania odpowiedniej lampucery dla zdezelowanego brzydala, szybko przestają bawić, o wzruszeniu nie wspominając. Reżyserka szuka zatem formy w scenografii (projekt Anny Chałaj) - na pierwszy plan wysuwają się szyny kolejowe, po których zasuwają bohaterowie z miasteczka "A" do miasta "B", meandruje też w adaptacji przestrzeni scenicznej, rezygnując z wielu zawartych w nim pikan-tności na rzecz melancholijnego przesłania. Te zabiegi nie są jednak spełnieniem. Rozumiem założenia, doceniam zaangażowanie, polemizuję z efektem.

Obok głównych bohaterów kreację w "Płomieniu żądzy" stworzył Marek Kałużyński. Jego Leibech jest w większym stopniu tragiczny niż komiczny. Może to jedyna ludzka istota w gabinecie levinowskich figur retorycznych. Gdyby spektakl był o Leibechu, stałby się wydarzeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji