Artykuły

Bydgoszcz. Słowacki na finał "Klasyki Żywej"

"Samuel Zborowski" doczekał się tylko kilkunastu realizacji scenicznych. Dyrektor bydgoskiego teatru i reżyser spektaklu - Paweł Wodzińskiego z dziełem mierzy się zwycięsko. Spektakle w weekend zbiegaja się z finałem konkursu "Klasyka Żywa".

"Samuel Zborowski" doczekał się tylko kilkunastu realizacji scenicznych. Sięgnął po niego m.in. wybitny inscenizator Jerzy Jarocki, wcześniej przymierzał się do niego Jerzy Grotowski. To tekst, o którym nawet literaturoznawcy mówią arcytrudny. Dyrektor bydgoskiego teatru i reżyser spektaklu - Paweł Wodzińskiego z dziełem mierzy się zwycięsko. Spektakle w weekend zbiegaja się z finałem konkursu "Klasyka Żywa".

Przenosząc "Samuela Zborowskiego" na scenę Wodziński sięgnął do nieznanego szerszemu odbiorcy rękopisu Juliusza Słowackiego. - Wydawać by się mogło, że "Zborowski" to utwór nam wszystkim doskonale znany. Ma naukowe wydania, bibliotekę opracowań, wielokrotnie był wystawiany w teatrze. Tymczasem jego autorska wersja znacząco różni się od wydanych i przyjętych za kanoniczne redakcji Juliusza Kleinera i Juliana Krzyżanowskiego - przekonuje Wodziński. Słowacki nie napisał dramatu w tradycyjnym rozumieniu - z podziałem na akty i sceny, z dokładnym określeniem czasu i miejsca akcji. - To też literacki patchwork. Mieszają się tu różne stylistyki, świat realny i fantastyczny, spotykają się tu różne mitologie, religie i kultury. Wszystko - bohaterowie, zdarzenia i sceny, w każdym momencie mogą stać się czymś nowym. Z pokoju, w którym toczy się akcja bohaterowie nagle przenoszą się do starożytnego Egiptu, bezczasowego podwodnego królestwa Amfitryty - mitycznej żony Posejdona lub stają przed sądem w zaświatach.

Problem stanowi też tożsamość bohaterów. W ich ciałach mogą przebywać duchy, które przemawiają w swoim imieniu lub wcielają się w różne role. - Nic dziwnego, że tekst sprawił edytorom dużo problemów. Ostatecznie zmienili konstrukcję tekstu, wedle własnego uznania przypisali słowa poszczególnym postaciom, usunęli część scen, przywrócili te, które poeta wykreślił, inne połączyli wedle własnej interpretacji. Z tego względu sięgnięcie do rękopisu jest ciekawe. Daje nowe możliwości interpretacyjne - mówi Wodziński. Zadanie, jakiego podjęli się twórcy Teatru Polskiego, było nie tylko trudne, ale i ryzykowne. Proponując nowe odczytanie tekstu, dyskutując głośno z kanonicznymi jego opracowaniami, łatwo stać się celem oskarżeń o profanację klasyki. Reżyser mimo tych oczywistych zagrożeń podjął wysiłek przygotowania inscenizacji, o której bez przesady można powiedzieć, że ma charakter przełomowy dla teatru i literatury.

Co w interpretacji Wodzińskiego może się podobać? Rezygnuje z uwypuklania narodowych konfliktów, nie ulega też pokusie wykorzystywania historycznych kompleksów Polaków do snucia aktualnych politycznych aluzji. Oszczędza widzowi oklepanych tyrad o wizji polskości, które w różnych wydaniach od lat wracają na deski teatru. Na pierwszy plan wysuwa świat duchów i idei. To przez ich pryzmat widz rozsądza spór między duchami Zborowskiego i Zamoyskiego. Bez trudu dostrzega też uniwersalność tekstu Słowackiego. To, czy zgadza się, czy jest przeciwny tezom stawianym przez autora ustami dokonującego nad antagonistami sądu Lucyfera, jest kwestią otwartą. Widzowi stawiane są pytania, nie narzuca się odpowiedzi.

Piątek, Sobota, Niedziela g. 19. Teatr Polski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji