Artykuły

Echa spektaklu w Teatrze Polskim. Kierownik literacki: "Polska PiS to faszyzm"

- Jeżeli słyszę, że dziś za publiczne pieniądze nie powstałyby takie filmy jak "Pokłosie" czy "Ida", to zaczynam się niepokoić. Jako człowiek związany z uniwersytetem i teatrem wolę bić na alarm teraz, niż gdy będzie na to za późno - mówi Piotr Rudzki, kierownik literacki Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Dorota Oczak-Stach: W komentarzu udzielonym brytyjskiemu dziennikowi "The Guardian", który pisał o próbie ingerencji ministra kultury wobec spektaklu "Śmierć i dziewczyna" [na zdjęciu], powiedział pan: "To są ciężkie dla Polski dni, przywodzące na myśl czasy nazistowskiej i sowieckiej okupacji". Czy to nie jest opinia na wyrost, wypowiedziana w emocjach?

Piotr Rudzki*: Być może w Polsce nie jest jeszcze aż tak źle, ale przypomnę, że w latach 30. w Niemczech Hitler został wybrany w wyborach. Demokratycznych! Jako człowiek związany z uniwersytetem i teatrem wolę bić na alarm teraz, niż gdy będzie na to za późno. Minister kultury próbował zastosować cenzurę prewencyjną, co ostatni raz miało miejsce przed '89 rokiem. Minister kultury i wicepremier rządu zaczął swoje urzędowanie od łamania Konstytucji RP. Co można jeszcze gorszego zrobić? Przypomnę artykuł 73. Konstytucji RP: "Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury".

Tylko czy to usprawiedliwia stosowanie takich skrajnych porównań - do czasów nazistowskich i sowieckich?

- Zajmuję się twórczością Witkacego, widzę analogie między sytuacją w dwudziestoleciu międzywojennym i dzisiejszą. Wiele inscenizacji jego sztuk wtedy nie było dostępnych szerokiej publiczności - były wystawiane dopiero po oficjalnym zakończeniu sezonu, grano je tylko kilka razy, wejść można było jedynie za zaproszeniami, uczniowie, studenci i żołnierze nie byli wpuszczani. Premiera dramatu "Wariat i zakonnica" odbyła się pod zmienionym tytułem "Wariat i pielęgniarka". Wydawałoby się, że teraz jesteśmy już w innym momencie. Ale jeżeli słyszę, że dziś za publiczne pieniądze nie powstałyby takie filmy jak "Pokłosie" czy "Ida", to zaczynam się niepokoić. Czasy jednej, narzuconej metody twórczej - socrealizmu - już przeżywaliśmy. Sztuka teatru nie ma poklepywać po ramieniu, ale prowokować do myślenia i dawać - jak ujmował to Witkacy - "przeżycie metafizyczne". A słowami Arystotelesa - katharsis, oczyszczenie.

Tradycja sztuki krytycznej jest długa. Przypomnijmy choćby Stefana Żeromskiego z jego postulatem "rozrywania ran polskich", przekłuwania balonu megalomanii narodowej, aby Polacy byli bardziej krytycznymi, samoświadomymi obywatelami. Obywatelami! Po to przecież powstał teatr publiczny w I Rzeczypospolitej 250 lat temu.

Jeśli te porównania stosuje pan świadomie, to na co pan liczy? Jakiego efektu się spodziewa?

- Im szybciej będziemy używać mocnych słów, tym może więcej osób zareaguje na to, co się dzieje. W teatralnym dodatku do ostatniego "Tygodnika Powszechnego" został opublikowany monolog Krystiana Lupy z instalacji "SPI>RA>LA". Pisze on w nim: "Tu oburzają się na słowo faszyzm , i łatwo wyśmiewają tego, który samotnie rzuca to słowo, samotnie i rozpaczliwie rzuca to słowo, bezradnie szermuje tym słowem - bo to jest słowo wielkiego przerażenia i wielkiego potępienia. (...) Mówię FASZYZM, bo nie umiem powiedzieć nic innego". I ja za Lupą mówię - to, co się dziś w Polsce dzieje, to jest faszyzm.

Sądzi pan, że awantura wokół spektaklu "Śmierć i dziewczyna" może zaszkodzić Teatrowi Polskiemu?

- Urząd marszałkowski zachował się w tej sprawie odpowiedzialnie, odrzucając nakaz ministra o zablokowaniu wystawiania sztuki. W przeciwieństwie do moich kolegów z teatru, nie dostałem też żadnych nienawistnych maili. Przeciwnie, odebrałem jedną wiadomość o treści: "Brawo i nie lękajcie się faszyzmu. Teatr był i będzie palestrą wolności i wypowiedzi!". Oczywiście bardzo boimy się zmniejszenia dotacji na działalność, co byłoby swoistą cenzurą ekonomiczną. To jest najprostszy sposób, aby zablokować działania teatru publicznego - cofnąć lub ograniczyć finansowanie. Teatr Polski we Wrocławiu od lat jest niedofinansowany, a może być jeszcze gorzej. Teatr może paść łatwo, ale szalenie trudno jest go wskrzesić. Sponsorów bardziej interesują teatry prywatne, które grają lekki repertuar. My nie jesteśmy teatrem rozrywkowym, próbujemy wywołać dyskusję. Ostatni spektakl w reżyserii Eweliny Marciniak na podstawie tekstów austriackiej noblistki Elfriede Jelinek traktuje m.in. o tym, w jaki sposób jest traktowana kobieta w systemie patriarchalnym. W styczniu odbędzie się premiera spektaklu inspirowanego baśniami braci Grimm, przygotowujemy się do pełnego wystawienia "Dziadów", nowego spektaklu Lupy i "Wyzwolenia" Wyspiańskiego. Prezydent Duda jest obecnie w Chinach, gdzie negocjuje wielkie umowy gospodarcze. My byliśmy ostatnio w Chinach dwukrotnie, "Wycinka" i "Dziady" zrobiły tam furorę. Czy nie można by działać wspólnie? Kultura otwiera wiele ścieżek współpracy, także ekonomicznej. Można tylko żałować, że się tego nie wykorzystuje.

Dr Piotr Rudzki* - kierownik literacki Teatru Polskiego, adiunkt w Zakładzie Teorii Kultury i Sztuk Widowiskowych, Instytut Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji