Artykuły

Dni, które trzeba uspokoić

Krakowski Salon Poezji. Wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej czytała MałgorzataPieńkowska. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polkim.

Jeśli dobrze rachuję, przejdą jeszcze tylko trzy niedziele, trzy Salony Poezji się odbędą, trzy razy około 13.00 skończą się trzy godziny z wierszami - i trzeba będzie szykować się na Salon numer 500.

Pół tysiąca niedziel! Czyli ciurkiem licząc - rok i jeszcze bez mała pół roku! Jak by ktoś najwierniejszy, kto żadnego Salonu nie opuścił - przez półtora roku, dzień w dzień po godzinie, słuchał metafor ze wszystkich stron świata, z każdej przeszłości!

Wystan Hugh Auden dawno temu ułożył tę litość dla nas, którzy na ulicach, w domach, sklepach, kawiarniach, gdziekolwiek, po prostu wszędzie mówimy, jak mówimy - jak by nam się w gardłach gruz przewalał. "O drogie białe dzieci, bezdomne jak ptaki,/ Igrające pośród ruin języka". Niebawem minie 500 godzin bycia blisko zdań nie zrujnowanych.

Na ostatnim Salonie były to wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Nie zrujnowany język. Ale to nie wszystko. Coś jeszcze było, zaistniało. Prywatność. Intymność. Małgorzata Pieńkowska, cała w czerwieniach, aktorka, która sobie Salon ten ułożyła, zanim czytać zaczęła - wspominała.

Kiedy była dziewczynką, jaj mama, matematyczka, wieczorami uspokajała kolejne powoli mijające dni, niekiedy ciężkie, bolesne lub smutne - uspokajała, czytając córce na głos wiersze. "Czułam się wtedy bezpiecznie", wyznała Pieńkowska. I to zostało do dziś. Do dziś wypatruje tej godziny, kiedy będzie mogła wejść pod koc, otworzyć tomik i samej sobie poczytać, by nie zrujnowanym językiem uspokoić mijający dzień, poczuć się bezpiecznie.

Nie zrujnowany język jest ulgą. Nie zrujnowany język lub nie zrujnowane nuty. Mówiła o nich Dorota Imiełowska, wiolonczelistka. Ona też wspominała. Tuż po wspomnieniu Pieńkowskiej, wspomniała dzień nagłej ruiny - dzień, w którym zmarła żona saksofonisty Janusza Muniaka. Zanuciła wtedy i bodaj na komórkowym telefonie nagrała melodię, ot, szkic muzycznej elegii na odejście kobiety, która przecież, Panie Boże, nigdy nie miała odejść.

Na ostatnim Salonie pierwszy raz wykonała publicznie tę opowieść bez słów. Ona i wyborna reszta grajków: Konrad Ligas na akordeonie, Łukasz Pawlikowski na wiolonczeli, Roman Ślazyk na kontrabasie. Oni i - Muniak, siwiuteńki mistrz, siedzący w fotelu tuż obok Pieńkowskiej w czerwieniach. Gdy przyszedł czas na ciemny mruk saksofonu - opuścił powieki, zaczął grać.

Cóż można sensownego rzec o tym mruku pod zamkniętymi oczami? Przecież ona nigdy nie miała odejść, Panie Boże... Cóż można dodać? A później - nie zrujnowany język Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, intymna lektura Pieńkowskiej i reszta nie zrujnowanej muzyki zawsze dyskretnej, taktownej, skulonej.

Wszystko to zapętlało się płynnie, choć wedle zawsze zaskakujących prawideł improwizacji. Zapętlało się i niespiesznie krążyło nad dwoma wspomnieniami. Prywatność. To zaistniało, bardzo intensywnie zaistniało.

Teraz, na rychły jubileusz podsumowanie czyniąc, dochodzę do pewności, że na ostatnim Salonie bardzo mocno zaistniało podskórne sedno prawie wszystkich, niebawem już pięciuset Salonów.

Nie jest bowiem tak, jak się powszechnie zdaje, zwłaszcza tak zwanym ironistom bądź innym dowcipnisiom. Salony nigdy nie były i nie są wcieleniem Patosu, Mieszczańskiego Koturnu, Niedzielnej Pretensjonalności, ani Odświętności Lepkiej. Nie były i nie są też sprawą jakichś Zbiorowych, Stadnych Uniesień. Tutaj z reguły nie ma żadnego "My", tutaj, po obu stronach rampy nieistniejącej, jest "Ja". Sto "Ja" prywatnych na widowni i każde na kanwie słów nie zrujnowanych - zagubione w swoich prywatnych labiryntach.

Każdy ma dzień, co go trzeba jakoś uspokoić. Albo stratę, której przecież miało nie być, która jest, którą trzeba oswoić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji