Artykuły

Kosmiczna grypa

"Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" w reż. Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Spór klatomanów z klatofobami zaczyna przypominać niegdysiejsze florenckie walki gwelfów z gibelinami. Najtrudniej tym, którzy zostali pośrodku. Trzeba by pióra Dantego, by opisać, z jaką perfidią redaktor Nyczek rzuca we mnie kredkami, ilekroć pojawię się w "Przekroju". Recenzent Sieradzki, którego nieopatrznie zapytałem, co sądzi o Klacie, przyłożył mi łopatą w twarz, bo akurat odśnieżał garaż.

Druga strona też nie zna umiaru. Bywszy krytyk, obecnie kierownik literacki Teatru Rozmaitości, Gruszczyński, podobno trzy godziny leżał krzyżem w kościele Świętego Sebastiana w intencji najnowszej premiery Klaty. Redaktor Cieślak z "Rzeczpospolitej", któremu pochwaliłem się, że Klata pożyczył ode mnie płytę i nie oddał, z miejsca zaproponował wspólne wędkowanie. A co ze mną? Gdzież miejsce moje? Jak tylko limo od łopaty Sieradzkiego nieco mi stęchło, wybrałem się na "Trzy stygmaty Pal-mera Eldritcha".

Jesus Eldritch Superstar

Powieść, którą zaadaptował Klata, to jak zawsze u Dicka "science fiction, ale nie do końca". Ważniejsza staje się psychologia bohaterów, źródło ich halucynacji. Klata przejmuje od Dicka ideę inwazji Mesjasza. Kosmiczny handlarz Palmer Eldritch (Wojciech Kalarus) poleciał za daleko i spotkał Boga. A raczej zło w czystej, niezniszczalnej postaci. Nieważne, co to było, bo jak pisze autor: "Dla prymitywnego umysłu święty i nieczysty znaczy to samo". Ważne, że infekcji niepojętą istotą ulegają w przedstawieniu wszyscy. I mają za swoje - dopowiada Klata, kpiąc z futurystycznego społeczeństwa, które zasłużyło sobie na Boga hochsztaplera i narkotykową z nim komunię. Próba powstrzymania Drugiego Przyjścia to zadanie dla szefa korporacji Perky Pat Leo Bulera (Jan Peszek) i jasnowidza Mayersona (Hubert Zduniak). W powieści Zły Mesjasz zostaje powstrzymany. U Klary - wygrywa.

Fantastyka-gimnastyka

Przyznaję: spodziewałem się po spektaklu galopującej wyobraźni, silnej wizji świata, który rozpada się i przepoczwarzą w majaczenie. Przeszkadza mi brak pomysłu na wizualny stempel przyszłości, jakim był chociażby styl retro w filmie "Gattaca" czy anturaż zwyczajnego miasta, jak w "Alphaville" Godarda. Niestety, Klatę ciągnie w stronę gadżetów. Jest w spektaklu efektowny laserowy tunel, ekrany na suficie i podłodze. A ja wierzę, że prostota to najlepszy klucz do fantastyki. Wolałbym, żeby Peszek z kolegami siedzieli na małych krzesłach i za pomocą jednej listewki robili krakowskie science fiction. Dlatego błyskotliwość osiąga Klata jedynie w scenach, kiedy przemawia przez aktora, ruch i formę, choćby w trzech solowych numerach tanecznych prezesa Peszka. Kapitalnie ruszają się animowane telepatycznie przez marsjańskich kolonistów ludzkie lalki Perky i Walta (Małgorzata Gałkowska i Juliusz Chrząstowski). No ale to zasługa choreografa Macko Prusaka.

Niewidzialne stygmaty

Spektakl potwierdza po raz kolejny (jak w "Fantazym" czy "Nakręcanej pomarańczy") dramatyczny rozziew między tym, co reżyser wie o książce, a tym, co udaje mu się pokazać na scenie. Klata upraszcza świat Dicka i od razu go komentuje. Ktoś, kto nie czytał książki, pogubi się z kretesem. Bo czy pojmie, że tytułowe trzy stygmaty Eldritcha (stalowa łapa, elektroniczne oczy i tytanowa szczęka) zamieniły się u Klaty w wiarę, nadzieję i miłość? Że zdolność do ich odczuwania testuje na bohaterach tajemniczy Przybysz? W powieści Eldritch rozprzestrzenia się jak wirus. W teatrze to "tani demonek trzeciej klasy".

W ogóle psychologiczne granie to pięta achillesowa krakowskiego spektaklu. Jej objawem są kulawe sceny, schematycznie rozpisane sytuacje, w których zawsze jeden rozmówca stoi, a drugi chodzi. Chwilami przykro patrzeć na kołkowate aktorstwo Katarzyny Warnke, Huberta Zduniaka, Wojciecha Kalarusa.

Ta premiera niczego nie rozstrzygnie. Klatomani za żadne skarby nie przyznają się, że sporo brakuje jej do doskonałości. Zastępy oszalałych krakowskich klatofobów z kręgu "Dziennika Polskiego" zrobią z niej działo przeciwko dyrekcji Grabowskiego. A prawda o spektaklu zdechnie pod płotem.

Jak nie wiadomo, kto ma rację, nikt nie ma racji - pomyślałem i postanowiłem zostać obrotowym przedmurzem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji