Artykuły

Możliwe niemożliwe

Pesymiści załamywali ręce, sceptycy wątpili, optymiści mieli nadzieję... Dwie premiery - "Zmierzch bogów" Wagnera i "Cosi fan tutte" Mozarta - dojdą w czerwcu do skutku. Pierwsza w Hali Ludowej, druga - na scenie Opery. Obie zapowiadają się na wielkie wydarzenia.

"Zmierzch bogów" zamknie cykl "Pierścienia Nibelunga", stawiając Operę Wrocławską w rzędzie scen, które zdały najtrud­niejszy egzamin - wy­stawienie całej wagne­rowskiej tetralogii to dla zespołu certyfikat do­skonałości. Oczywiście pod warunkiem, że rzecz będzie artystycznie udana.

Ten warunek w trzech poprzednich częściach - "Złocie Renu", "Walkirii" i "Zygfrydzie" - został z nad­datkiem spełniony. W październi­ku dyrektor Ewa Michnik planuje wystawienie całego "Pierścienia...". Będzie to wydarzenie na skalę eu­ropejską. I powtórzeniem sukcesu, jakim było - w sześć lat po premie­rze w Bayreuth - wystawienie (po­cząwszy od 1 września 1882 roku) we Wrocławiu całego "Pierścienia...". Wrocławskie spektakle "Pierście­nia..." przygotował prof. Hans-Peter Lehmann, znający dzieło Wagnera doskonale, jako że współpracował z Wolfgangiem Wagnerem, znako­mitym reżyserem, wnukiem wielkie­go Richarda. Ascetyczne, nieco po­nadczasowe wagnerowskie realizacje prof. Lehmanna wpisują się perfek­cyjnie w klimat Hali Ludowej.

Druga premiera (przesunięta w czasie ze względu na kłopoty z od­biorem przez nadzór budowlany bu­dynku Opery) to jedna z pereł w mozartowskiej koronie - "Cosi fan tutte".

Reżyser Michał Znaniecki mimo młodego wieku to uznany i znany w Europie twórca. Jego "Cosi..." jest mocno osadzone we współczesności: - Inscenizacja przemawia współczesnym językiem bez obciążających kryno­lin i historycznych deko­racji - mówi reżyser o swoim dziele. - Spotkamy polskie Bridget Jones, zobaczymy, jak łatwo się zakochać na pół dnia i schować pod przykrywką wirtualnych maili.

Przenoszenia opery osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych w czas nam współczesny to dziś coś jakby obowiązek inscenizatorów. Skutki nie zawsze są godne uwagi. Ale "Co­si fan tutte" Znanieckiego zapowiada się świetnie. Tu bowiem przeniesienie jest jak najbardziej sensowne. "Cosi fan tutte" znaczy wszak "wszystkie tak czynią", a chodzi o wierność i nie­wierność w miłości. A przecież wier­ni i niewierni jesteśmy od zawsze, i za Mozarta, i za matriksa...

Dwie premiery - i to premiery wa­gi artystycznie bardzo ciężkiej - to sukces Opery ogromny. I dyrektor Ewa Michnik, i Małgorzta Orawska (kieruje muzycznie "Cosi..."), i obaj reżyserzy, i wykonawcy wspięli się na operowy Mount Everest.

Wspięli się i zwyciężyli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji