Artykuły

Walhalla spłonie i Ren ją zatopi

"Zmierzch bogów" to wyzwa­nie dla każdego teatru ope­rowego pod względem inscenizacyjnym, jak i muzycz­nym. Ponad cztery godziny muzyki (spektakl, z dwiema przerwa­mi, potrwa aż sześć godzin), kilkunastu solistów, ponad 100-osobowa obsada, równie liczny chór. Realizatorzy wrocławskiego przedstawienia zapowiada­ją, że w finale Hala Ludowa zamieni się w niebiańską Walhallę - siedziba bogów najpierw stanie w ogniu, a potem przetoczą się przez nią wody Renu.

Premiera "Zmierzchu bogów" wieńczy czteroletnią współpracę Ewy Michnik, dyrektorki Opery Wrocław­skiej, z reżyserem Hansem-Peterem Lehmannem.

- To perfekcjonista. Przyjechał do Wrocławia z gotowym pomysłem na każdą scenę - mówi o Lehmannie jego asystentka Anna Leniart.

Towarzyszyliśmy realizatorom podczas jednej z prób w Hali Ludowej. W ciągu zaledwie godziny 72-letni reżyser kilkanaście razy zbiega z reży­serki, zainstalowanej na widowni, i wdrapuje się na piętro sceny. Rozsta­wia chórzystów, demonstruje, jak trzy­mać włócznie, uczy solistkę jak zarzucać płaszcz na ramię. W przerwie kil­ka łyków kawy. - Jak Niemcy sobie ra­dzą? - dopytuje, bo właśnie trwa mundialowy mecz Niemcy - Ekwador, decydujący o pierwszym miejscu w grupie. Zapytany o ulubioną postać lite­racką, bez wahania odpowiada: Zyg­fryd.

Wszystkie cztery części cyklu "Pierścień Nibelunga" - w sumie kilkana­ście godzin muzyki - powstały z myślą o jednej scenie: śmierci Zygfryda w ostatniej części tetralogii. To od niej Wagner rozpoczął pisanie libretta "Pierścienia Nibelunga". Po "Zmierzchu bo­gów" powstawały teksty do "Zygfryda", "Walkirii"i "Złota Renu". Muzykę pisał już w odpowiedniej - czyli odwrotnej - kolejności.

We wrocławskim widowisku w roli Zygfryda zobaczymy dwóch śpiewaków Leonida Zakhozhaeva i Petera Svenssona. Przez moment w kostiumie Zygfry­da występuje także Jacek Adamek. Zjeż­dża na 30-metrowej linie spod sklepie­nia Hali Ludowej na scenę i znika za ku­lisami.

- Dużej tremy nie mam, bo to nie pier­wszy mój występ w operze. Wcześniej fruwałem jako zjawa w "Skrzypku na dachu" i jedna z walkirii w poprzedniej czę­ści "Pierścienia..." - opowiada Adamek, na co dzień robotnik wysokościowy.

Podczas przerwy w kolejce do charakteryzatora ustawia się tłum na czar­no ubranych chórzystów. Cierpliwie czekają, aż ich twarze pokryje srebrna farba. - To odstrasza wrogów i dodaje siły - żartują. Przestają żartować, kiedy mówią o dyrektorce opery. - Dyscypli­nę trzyma żelazną ręką - mówi chórzy­sta. - Muzyka, który spóźnił się na pró­bę, natychmiast wysłała do domu.

Pierścień Nibelunga

Klejnot wykuty ze złota ukradzio­nego Córom Renu. Kto go nosi, a jednocześnie wyrzeknie się miłości, po­siądzie władzę nad światem. Jednak jego właściciel ściąga na siebie niesz­częścia W mitologii germańskiej prze­klęty złoty pierścień pojawia się tak­że w opowieści o Fafnirze. Opanowa­ny chciwością zmienił się w smoka. Dopiero Sigurd, pierwowzór Zygfry­da, pokonał smoka i odebrał mu skarb. Motyw złotego pierścienia pojawia się m.in. we "Władcy pierścieni" J.R.R. Tolkiena. I tam daje władzę nad świa­tem. Jednak to od siły woli jego wła­ściciela zależy, czy podda się sile zła.

Walhalla

W języku staronordyckim ozna­cza pałac poległych. Według starogermańskiej mitologii trafiali tu wo­jownicy, którzy zginęli podczas wal­ki. Z placu boju porywają ich walkirie, które wieczorami usługują im podczas uczt. Dni mieszkańcom Walhalli wypełniają nieustające bitwy - przygotowują się w ten sposób do walki z siłami zła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji