Artykuły

Lęki opisywane sztuką

O II Festiwalu Nowego Teatru w Rzeszowie pisze Ryszard Zatorski w miesięczniku Nasz Dom Rzeszów.

Spotkania w tradycyjnej formie, gdy pojawiały się gwiazdy scen polskich z uznanymi wybitnymi twórcami, zwłaszcza reżyserami, tak naprawdę skończyły swój żywot na jubileusz półwiecznej ich obecności w Rzeszowie. Od czterech lat są to już bowiem festiwale - najpierw przez dwa lata WizuArt, który miał zwrócić uwagę na niedocenianą na ogół rolę scenografów i kostiumografów, a obecnie już po raz drugi mieliśmy w Rzeszowie Festiwal Nowego Teatru, w którym forma stawiana jest przed tworzywem literackim, a dzieła dramaturgów widzowie rozpoznają niekiedy jedynie w tytułach widowisk, te bowiem stają się konglomeratem sztuk różnych i parasztuk oraz współczesnych technik wizualnych.

Rzadko też ich twórcy są tak rzetelni w zapowiedzi jak Jan Nowara, który "Kurkę Wodną" [na zdjęciu] opatrzył nie tylko objaśnieniem "wg Stanisława Ignacego Witkiewicza", ale i tytuł poszerzył o frazę - "katastrofa jest coraz bliżej". Witkacego "tragedia sferyczna" na scenie Teatru im. W. Siemaszkowej zachowuje jednak swą kulistość w metaforycznym powracaniu w to samo miejsce jak na okręgu, ale i w towarzyszących obrazach filmowych jednakich na wielu ekranach wokół sceny i widowni - owej planety targanej różnymi konwulsjami, gdzie atakowani jesteśmy zewsząd potokiem telewizyjnych i internetowych informacji, krzykliwych w obrazie i dźwięku. A rewolucja w przekazie scenicznym Nowary cwałuje islamskimi krokami i mordami. Na szczęście w teatrze takie obrazy można cofnąć, a ofiary ożywić i skierować optymistycznie drogą do nieba balladowym songiem Zeppelinów, który z takim urokiem wykonuje Dagny Cipora, spektaklowa Lady - księżna Alicja of Nevermore. Kolejny już raz znakomicie spełniająca się aktorsko, podobnie jak pozostali artyści - wszyscy rzec można z pierwszego planu. Poczynając od tytułowej Kurki Wodnej Justyny Król, która tak sugestywnie "wyśpiewała" krzykiem strach przed sceną ponownej śmierci i jej spektaklowego męża-zabójcy Edgara (niezmordowanie rewelacyjny aktorsko Michał Chołka) czy sugestywnego Mateusza Mikosia we wcieleniu Tadzia, albo nestora w tym gronie Piotra Napieraja, artystycznie porywającego swym talentem aktorskim, ale i witalnością w tym przedstawieniu toczącym się jakby w taneczno-pantomimicznym rytmie, w czym widać było pomocną obecność Tomasza Dajewskiego odpowiedzialnego za plastyczność ruchu. Niezwykle sprawnie znalazła się tu Magdalena Kozikowska-Pieńko w wymyślonej przez Jana Nowarę Hyrkanii, korzeniami sięgającej wprawdzie do "Mątwy" Witkacego, ale i tam wszakże takiej postaci nie ma, a jedynie jest to nazwa mitycznego państwa. Hyrkania skąpa w słowach właśnie pantomimicznie "komentuje" różne sytuacje niczym narrator i duchowe wcielenie innych bohaterów. Reżyser ciekawie splatał bohaterów, ich "dialogi" sceniczne z obrazami filmowymi i plastycznymi scenami - sugestywnie, jak choćby w owym może nieco przydługim transie bodaj narkotycznym, gdy przenosił nas wyobraźnią w ten niebotyczny kosmos i inne przestrzenie. Pojawiają się w tym spektaklu także klimaty orwellowskie, absurdy zawsze dobrze wpasowane w nasze życie niezależnie od epoki. I Witkacowe przemeblowywanie rzeczywistości, gdy Kurka jest zabijana i umiera, by pojawić się znów żywa w innej sekwencji i znowu zginąć. Podobnie jak i owi bankowcy (Józef Hamkało, Robert Żurek, Robert Chodur), którym islamiści podrzynają gardła, a potem film biegnie odwrotnie i powracają żywi do kadru oraz na scenę także. Objawia się w tym spektaklu i metafizyczność, i rzeczywistość, w której każda z postaci wiedzie swój żywot jakby niespójny z otoczeniem, z konsumpcyjną zachłannością, z władczymi pokusami i zanurzeniem w niepewną groźną przyszłość. Teatr czystej formy, wyobraźni, skojarzeń i wzruszeń estetycznych.

"Kurka Wodna" gospodarzy, co w pewnym sensie zrozumiałe, była jedynym premierowym przedstawieniem na festiwalu, które otwierało te spotkania w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w jubileuszowym roku 70-lecia tej sceny dramatycznej. Za inne należy się pokłon organizatorom, że przybliżyli je rzeszowianom, oszczędzając nam widzom kosztów i fatygi jeżdżenia po Polsce. Albo dowieźli do Tarnowa, by tam pokazać w Teatrze Solskiego "Grażynę" Mickiewicza przygotowaną przez Radosława Rychcika w konwencji meczu koszykarskiego. Cóż, można i tak, choć poemat epicki wieszcza obronił się sam w aktorskiej recytacyjnej interpretacji aktorów i znakomitej oprawie muzycznej chóru. I chociaż, jak wspomniałem na wstępie, owa nowoczesność - szczególnie w formach multimedialnego obrazowania scenicznego - być może nie wszystkim teatromanom pasuje, to przecież obcowanie choćby z twórcami widowiska "nie-boska komedia. Wszystko powiem Bogu!" Pawła Demirskiego, a inspirowanego dramatem Zygmunta Krasińskiego, było dla wielu ucztą artystyczną. Mimo ze po przerwie widownia nieco się przerzedziła. Nic dziwnego, że fetowano wykonawców długą owacją na stojąco. Lęki wielkiego romantyka, jego wizje przerosła współczesna rzeczywistość, gdy nie tylko metaforycznie próbujemy się często chronić i uciekać. Jak do owej ciemnej klatki w nieznanym bloku, gdy nie wiadomo, czy zapalając światło nie naciśniemy dzwonka do cudzych drzwi, zza których może wyłonić się jeszcze bardziej wylękniona postać. I dobrze, że młodziutkie jury chociaż indywidualne wyróżnienia przyznało wykonawcom z tego widowiska, zwłaszcza rewelacyjnej aktorsko Dorocie Pomykale. Przesłania Demirskiego w tym spektaklu w wyborczą niedzielę 25 października zyskiwały też jeszcze nowy, inny wymiar.

Sądziłem, że ta propozycja krakowskiego Starego Teatru na festiwalu była najcenniejsza, ale z wielu względów z satysfakcją przyjąłem też werdykt jury o Grand Prix dla spektaklu "Afryka" Teatru Polskiego z Bydgoszczy "za błyskotliwą, przejmującą i odważną, choć świadomą swej ułomności, próbę opowiedzenia o tym, o czym opowiedzieć się nie da". Ta "świadomość ułomności" jakby nieco osłabia (ale niech tam) ów zachwyt nad owocem młodych twórców - reżysera Bartosza Frąckowiaka, autorki tworzywa dramaturgicznego Agnieszki Jakimiak oraz Anny M. Kaczmarskiej, która to widowisko opatrzyła scenograficznie, zaś muzycznie dopełnił je Krzysztof Kaliski, a światłami Agata Skwarczyńska. Ale przede wszystkim wykonawcy, a wśród nich aktorską precyzją przebijająca się Anita Sokołowska, jedyna w zespole prawie nie wspomagana kostiumowymi gadżetami. Wszystko w tym spektaklu - albo, jak zwykło się nowomownie określać, projekcie - było spójne i potrzebne. Nawet umieszczenie we wzajemnej bliskości widzów, aktorów, operatorów dźwięku i światła w tej niewielkiej przestrzeni. Bo wszystko działo się wszak tylko na samej scenie, odciętej kurtyną od pustej sali. To służyło znakomicie artystycznemu przekazowi, w którym pobrzmiewał w głównej postaci sam niezrównany reporter Ryszard Kapuściński, świadek owych przed laty wyzwoleńczych rewolucji państw Afryki, które już potem z wolnej stopy do dziś niewolone są przez uzależnienia polityczne, ekonomiczne i obyczajowe. Jak parafraza pewnego manifestu zabrzmiało stwierdzenie o widmie długu, które krąży nad Europą. Długu wobec niewolonych i łupionych przez wieki mieszkańców Czarnego Lądu. Jakże odważnie i pod prąd wybrzmiała ta prześmiewcza swoista "msza", czy podobne sceny-cytaty kolejnych papieży, którzy na koszmar szerzącego się aids mają lek w postaci modlitwy.

To był teatr wymownie publicystyczny, ale o wielkiej literackiej subtelności tworzywa słownego i obrazowości plastycznej symboli i rekwizytów. Teatr żywy i artystycznie niebanalny. Taki, jaki przed blisko półwieczem wymyślali twórcy studenckiego nurtu teatru otwartego, którego owoce przedstawiano właśnie w innej, łamiącej reguły klasyczne przestrzeni i formie, choć bez takich możliwości technicznych jak obecnie. Chłonąc Afrykę bydgoszczan, to jakbym patrzył na "Spadanie" Krzysztofa Jasińskiego Różewiczem inspirowane, czy "Wietnam ukrzyżowany" Andrzeja Rozhina na festiwalu w roku 1969 we Wrocławiu, którego gospodarzem był Kalambur - równie jak Teatr STU czy Gong 2 - odkrywcza i nowatorska scena, ba, instytucja kultury animowana przez Bogusława Litwińca i Eugeniusza Michaluka.

Festiwal Nowego Teatru z dyrektorem programowym Joanną Puzyną-Chojką był utkany ponadto dziesiątkiem innych ciekawych intelektualnie wydarzeń obok owych dziewięciu festiwalowych spektakli, po których publiczność każdorazowo mogła spotkać się z ich twórcami. Były inne debaty, filmowe pokazy teatralne i czytanie sztuk, samo w sobie też interesujące scenicznie. Tylko ktoś, kto przyjechał wyłącznie na ten festiwal, był w stanie to wszystko ogarnąć, niemącony innymi codziennymi obowiązkami jak miejscowi amatorzy tej sztuki.

Ryszard ZATORSKI

LAUREACI

II Festiwalu Nowego Teatru - 54. Rzeszowskich Spotkań Teatralnych

(Rzeszów 22-30 października 2015)

Jury w składzie Michał Centkowski (przewodniczący), Beniamin Bukowski, Stanisław Godlewski, Patrycja Maksylewicz, Weronika Murek

oraz Martyna Kasprzak (sekretarz) po obejrzeniu dziewięciu konkursowych spektakli przyznało wyróżnienia aktorskie: Małgorzacie Gorol za rolę w Podróży zimowej, Dorocie Pomykale i Marcie Nieradkiewicz za role w spektaklu nie-boska komedia. Wszystko powiem Bogu!, nagrodę prezydenta miasta Rzeszowa Dominice Knapik za choreografię w spektaklu Portret damy,

nagrodę dla młodego twórcy Michałowi Buszewiczowi za tekst Aktorów żydowskich, nagrodę za scenografię Katarzynie Borkowskiej za opracowanie warstwy wizualnej spektaklu Portret damy, nagrodę główną dla osobowości artystycznej marszałka województwa podkarpackiego Krzysztofowi Kaliskiemu za opracowanie dźwięku w spektaklach Afryka i Klęski w dziejach miasta oraz Grand Prix dla najlepszego spektaklu w postaci honorowej statuetki Teatrowi Polskiemu im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy za przedstawienie Afryka za błyskotliwą, przejmującą i odważną, choć świadomą swej ułomności, próbę opowiedzenia o tym, o czym opowiedzieć się nie da, oraz nagrodę indywidualną ufundowaną przez marszałka podkarpackiego Bartoszowi Frąckowiakowi za reżyserię najlepszego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji