Artykuły

Entuzjaści teatru ruszają do natarcia

Wszystko rozgrywa się zgodnie z przewidywaniami. Ledwo co umilkły brawa, ledwo obeschły łzy wzruszenia, ledwo prezes Kaczyński zmienił obowiązującą wersję hymnu "Boże, coś Polskę", a już rusza do boju kontrrewolucja kulturalna. Cwałuje pod biało-czerwonym sztandarem, świadoma tego, co słuszne i z ducha narodowe, a co obce, wstrętne, plugawe, nie nasze - pisze Michał Olszewski w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Celem numer jeden jest Jan Klata. To osobnik, którym kontrrewolucja straszy po nocach swoje dzieci. Z jakich przyczyn dokładnie? Nie wiadomo. Są poszlaki. Źle wygląda, ubiera się w te swoje perwersyjne ubrania. Bierze na warsztat polską klasykę i rozbiera ją do naga, a tak się przecież nie godzi. Zorganizował czytanie tekstu "Golgota Picnic". W samym tekście trudno co prawda znaleźć atak na chrześcijaństwo, ale ten obrazoburczy tytuł został zapamiętany przez wrażliwą na szarganie świętości część społeczeństwa.

Segda wcześniej grała św. Faustynę. Prowokacja!

Klata zatrudnił też Dorotę Segdę, żeby udawała kopulację na scenie, a wiadomo, Dorota Segda wcześniej grała św. Faustynę. To prowokacja niewybaczalna, to uderzenie w najświętsze rudymenty naszej kultury, to policzek i plwocina.

A co, jeśli się owej sytuacji nie przetnie i Klata pójdzie jeszcze dalej w swoich chorych rojeniach, zatrudniając Piotra Adamczyka w roli Mefistofelesa na przykład? Do tego dopuścić absolutnie nie można.

Krakowska kontrrewolucja zabiera się więc za pisanie listu do ministra kultury Piotra Glińskiego. W liście tym zażąda odwołania Klaty. Dobrze poinformowany zazwyczaj w tych sprawach portal pch24.pl sugeruje, że padnie tam sporo ważkich słów. Inicjator akcji, krakowski fotograf Stanisław Markowski, wspomina coś o "fałszywych autorytetach". Dziennikarz portalu ujawnia zaś, że to dopiero początek zakrojonej na szeroką skalę akcji społecznej, która ma doprowadzić do szybkiej wymiany kadr dyrektorskich na scenach narodowych. Czytamy też o "krzewieniu wartości". Nie może być przecież tak, że teatr stawia pytania czy sieje wątpliwości, prawda? Dobry teatr, teatr narodowy, powinien wyglądać tak jak publicystyka Piotra Zaremby - niby się waha, niby meandruje, ale w konkluzji zawsze czytamy, że prezes Kaczyński ma rację.

Oczyścić atmosferę panującą na scenach narodowych

Pojawia się w tekście opisującym ową szczytną inicjatywę sformułowanie znamienne. Otóż działania krakowskich specjalistów od teatru mają doprowadzić do "oczyszczenia atmosfery panującej na scenach narodowych". Tu, przyznam, czuję dreszcze. Z czego ją oczyszczać i jakimi metodami? Czy będą wypalać żywym ogniem, czy przyniosą detergenty do szorowania sumień, czy za stolikami przykrytymi zielonym suknem znowu zasiądą komisje weryfikacyjne?

Wszystko to jest możliwe, ponieważ wzmożenie moralne Stanisława Markowskiego i jemu podobnych krakowskich entuzjastów teatru sięgnęło zenitu. Na profilu FB Witolda Gadowskiego, który dzielnie wspiera krucjatę przeciwko Klacie, pani Dorota Czech napisała bez ogródek: "Czas sprzątania i wymiatania śmieci z naszego domu Polska się zaczął!".

Jedno w tym wszystkim jest interesujące: czy znakomity reżyser Jan Klata ma jeszcze w Krakowie sprzymierzeńców, czy też będziemy bezczynnie przyglądać się, jak kulturalna kontrrewolucja wkracza do Starego Teatru. Na razie głosy poparcia dla reżysera są więcej niż niemrawe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji