Artykuły

Mariusz Kwiecień: staram się zapomnieć, kim jestem

- W przypadku śpiewaka operowego wszystkie "złe" przymioty, czyli bycie megalomanem i egoistą, są konieczne. Choćby po to, by mógł stanąć przed kilkusetosobową, bądź kilkutysięczną publicznością i dobrze zagrać swoją rolę - mówi śpiewak operowy Mariusz Kwiecień.

O czym marzy Pan tuż po spektaklu, kiedy wchodzi do garderoby?

- Jestem trochę nietypowym śpiewakiem, bo najbardziej lubię uczestniczyć w tworzeniu i pracy nad spektaklem. Przed rozpoczęciem opery jestem zawsze bardzo zdenerwowany. Kiedy się zacznie, wtapiam się całkowicie w rolę, kiedy kończy, jestem szczęśliwy. Myślę jeszcze o tym, że przyjmę gratulacje, po czym będę mógł napić się drinka.

Wtedy emocje opadają?

- Nie dzieje się to tak prędko. Adrenalina utrzymuje się jeszcze przez kilka godzin w krwiobiegu. Moi bohaterowie to zawsze ludzie pełnokrwiści i bardzo treściwi, jak Don Giovanni, Oniegin i Król Roger, który jest w całości bardzo emocjonalną postacią. Im bliżej do końca opery, tym te emocje większe. Nie da się więc ich zostawić w momencie wyjścia z teatru. Trzeba pozwolić im odpłynąć.

Czy śpiewak operowy musi mieć coś z megalomana?

- Każdy artysta musi myśleć o sobie i o tym, jak się skupić, by stworzyć świetną kreację na scenie. By zrobić to wiarygodnie i zachwycać publiczność, potrzebujemy specjalnych predyspozycji. Podczas pracy z młodymi śpiewakami powtarzam im, że w tym zawodzie liczą się nie tylko głos i predyspozycje aktorskie, ale również możliwość skupienia się i umiejętność wyłączenia z życia na jakiś czas. Wszystko po to, by zebrać energię na wieczór. W przypadku śpiewaka operowego wszystkie te "złe" przymioty, czyli bycie m.in. megalomanem i egoistą, są koniecznie po to, by mógł stanąć przed kilkusetosobową, bądź kilkutysięczną publicznością i zaśpiewać dobrze swoją rolę.

Przyjaźni się Pan z innymi śpiewakami?

- Raczej nie. Tak się składa, że wszystkie najbliższe mi osoby nie są związane ze śpiewem, ani muzyką. Oczywiście mam kolegów i znajomych wśród śpiewaków, ale nie przyjaciół. Może jest tak dlatego, że ten zawód jest tak absorbujący, że gdybym jeszcze przyjaźnił się ze śpiewakami, nie miałbym normalnego życia. A że każdy śpiewak rozmawia głównie o śpiewaniu, byłoby to nudne. Gdy wracam do domu, staram się zapomnieć, kim jestem. Nie ma jednak we mnie rywalizacji, zawiści, ani zazdrości. Udało mi się osiągnąć tak wiele, że życzę tego każdemu.

Chodzi Pan na spektakle kolegów?

- Bardzo rzadko. Pracuję w operze, więc po pracy nie chcę w niej przebywać. Czasami jestem zapraszany na duże premierowe produkcje, ale uczestniczenie w nich to też swego rodzaju praca.

Na całym świecie popularnością cieszą się transmisje operowe w kinach. Z kolei najnowszą premierę "Strasznego dworu" z Opery Narodowej można było oglądać on-line przez internet. Czy takie działania nie odciągają widzów od żywego teatru?

- Kocham żywy teatr. Uważam, że żadne nagrania studyjne nie są w stanie zastąpić tego, co daje właśnie opera na żywo. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdego stać jest na bilet do Metropolitan. Nie każdy ma też czas i ochotę na podróżowanie po całym świecie. Transmisje dają więc szansę na to, by uczestniczyć we wspaniałych spektaklach Metropolitan Opera, La Scali, Covent Garden czy ostatnio z Opery Wiedeńskiej. Dzięki temu ludzie mają też szansę zobaczyć teatr od kuchni, np. przygotowania do zmian dekoracji, a także to, jak wygląda zmęczenie śpiewaka bezpośrednio po zakończonym akcie. To przybliżanie naszego świata operowego. Publiczność oglądająca operę w kinie lub w internecie widzi więcej niż ta siedząca w teatrze. Tyle że ta ostatnia ma tę przewagę nad całą resztą, że czuje również zapach teatru, wiatr, kory wieje od sceny i słyszy na żywo głosy i instrumenty. Zawsze będę twierdził, że najpiękniejszy spektakl to ten grany na żywo.

"Król Roger" w Operze Krakowskiej, w którym kreuje Pan tytułową rolę, opowiada w pewnym sensie o poszukiwaniu własnej tożsamości seksualnej. Czy, Pana zdaniem, polska publiczność jest gotowa na takie odczytanie dzieła Szymanowskiego?

- Myślę, że tak. Wystarczy spojrzeć na to, jakie zmiany zaszły w świadomości polskiego narodu w ciągu ostatnich 10 lat. W ostatnim Sejmie mieliśmy posła geja i transseksualną posłankę. To pokazuje, że istnieje duża część społeczeństwa, która odmienność akceptuje, toleruje i rozumie. Ci, którzy kochają operę i mają z tym problem, będą musieli się do tego przyzwyczaić, oglądając "Króla Rogera". Paradoksem jest samo to, że nasz naród, który jest konserwatywny, a czasami bywa wręcz nietolerancyjny, słynie jeśli chodzi o gatunek opery właśnie z "Króla Rogera". I akurat ta najbardziej znana w świecie polska opera zawiera w sobie duży wątek gejowski.

...który dotąd w Polsce był raczej pomijany albo niedopowiedziany.

- Ukrywano ten fakt, o czym najlepiej świadczy życie samego Szymanowskiego. Nawet po jego śmierci matka nie przyznawała się do tego, że syn był osobą homoseksualną. Do pewnego momentu homoseksualizm był w Polsce tematem tabu. Czas skończyć jednak z wszelkimi uprzedzeniami, które narosły z powodu naszej wielkiej religijności. Kościołowi łatwiej było głosić takie poglądy, bo nie chciał, aby naród był świadomy pewnych sytuacji. A przecież w tym samym Kościele, który zakazuje relacji homoseksualnych, dzieją się podobne rzeczy.

Czy krakowska inscenizacja mówi wprost o seksualności Rogera?

- Król Roger ma ewidentny problem z tożsamością seksualną. W I akcie demonstruje to sytuacja między nim a Pasterzem, w której bierze udział cała społeczność. W II akcie ponownie zmaga się ze swoją tożsamością. Wie, że nie jest to dobrze odbierane, ale chcąc być sobą, nie ma wyjścia. Musi przyznać się do tego, kim jest przed samym sobą. To często najtrudniejsze. Ale kiedy powiemy sami sobie, kim jesteśmy, wtedy możemy walczyć, broniąc swoich racji przed społecznością, tak jak dzieje się to u Rogera. Rozpad jego związku z Roksaną widzimy w akcie III. Nie widzieli się kilkadziesiąt lat, ale ich relacje nie są już takie jak w małżeństwie. Po tym jak Roger dostrzega Roksanę, pierwszą rzeczą, o którą ją pyta, jest to, gdzie jest Pasterz. To pokazuje, jak miłości, pewnych silnych żądzy i tkwiących głęboko w człowieku emocji nie da się opanować, stłamsić, ani zniszczyć. Fakt istnienia takich sytuacji trzeba po prostu zaakceptować i przyjąć jako coś normalnego.

Gdzie widzi się Pan za 20 lat?

- Na pewno nie w repertuarze oratoryjnym, który skądinąd szczerze kocham. Wszystkie piękne utwory napisane przez Bacha, Handla i Vivaldiego śpiewałem, mając 17 czy 18 lat, po czym dostrzegłem, że mój głos nie rozwija się dobrze w tym kierunku. Z przyjemnością będę więc śpiewać muzykę romantyczną. Jeśli mój głos ciągle będzie w moim ciele, to pozostanę w operze, wykonując dopasowane do mojego wieku role. Na pewno poświęcę się działalności pedagogicznej. Uważam, że w młodości siła. Mamy bardzo wielu zdolnych śpiewaków, którzy potrzebują pomocy, bo nie wiedzą, jak i w którą stronę mają podążać. Ciężko mi jednak, będąc po czterdziestce, stwierdzić jak to będzie, kiedy będę po sześćdziesiątce. Spotkamy się za 20 lat i wtedy o tym porozmawiamy. Na pewno widzę się w Polsce. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

***

Mariusz Kwiecień - światowej sławy baryton urodzony w Krakowie. Ukończył Akademię Muzyczną w Warszawie w klasie Włodzimierza Zalewskiego. Polak występuje od lat w najbardziej prestiżowych teatrach operowych na całym świecie. Stale współpracuje m.in. z nowojorską Metropolitan Opera, Lyric Opera w Chicago, Seattle Opera, wiedeńską Staatsoper, Covent Garden-Royal Opera House w Londynie, paryską Operą Bastille i Teatro Real w Madrycie. Śpiewak jest też absolwentem Metropolitan Opera's Lindemann Young Artist Development Program. W rolę Króla Rogera artysta wcielał się już na scenach: Santa Fe Opera, Bilbao Opera, Opera Bastille w Paryżu, Covent Garden w Londynie, a także w Teatro Real w Madrycie. Mimo napiętego kalendarza słynny baryton zawsze znajduje czas na występy w Krakowie. W Operze Krakowskiej stara się występować przynajmniej raz w roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji