Artykuły

Wieczór silnych wrażeń

Sobotnia premiera "Złota Renu" godnie otworzyła nowy rozdział w historii Opery Dolnośląskiej. Po 70 latach muzyka Ryszarda Wagnera znów zagościła na wrocławskiej scenie. A świadkiem tego wydarzenia był Wolfgang Wagner, dyrektor teatru wagnerowskiego w Bayreuth, wnuk samego kompozytora.

Jeśli chodzi o głównych bohaterów wydarzenia - artystów, którzy zmie­rzyli się z wyjątkowo trudnym tekstem, zarówno tym muzycznym, jak i literac­kim (obu autorem jest Wagner) - wy­pada pochylić czoła. Wykonali ogrom­ną pracę, a efekt był wspaniały.

Solista niczym kaskader

Tak mistrzowsko wyreżyserowanego spektaklu Opera Dolnośląska chyba jeszcze nie wystawiała. Akcja "Złota Renu" nie jest skomplikowana i sama jej zewnętrzna warstwa nie utrzymała­by chyba uwagi widzów. Sobotni spek­takl obfitował jednak w interesujące drobiazgi, a każde słowo, dialogi i mo­nologi artystów były tak przemyślane, miały tyle barw, że nawet nie sposób było śledzić wszystkiego. Zasługa to głównie reżysera Hansa-Petera Lehmanna, wiele jednak wnieśli sami artyści, nadając rolom indywidualny charakter. Rewelacyjny tenor z Krakowa (ale rodem z Sankt Petersburga) Paweł Wunder w roli Logego, boga ognia, nie tylko znakomicie śpie­wał, ale też świetnie poruszał się po scenie, co w wypadku trudnej ryt­micznie roli godne jest podziwu. Efek­towne wejście karła Mimego (Edward Kulczyk, tenor Opery Dolnośląskiej) na początku trzeciego obrazu to także własna inicjatywa śpiewaka. Artysta, uciekając przed wściekłym Alberykiem, niczym filmowy kaskader sturlał się w dół po pochylni i natychmiast po twardym lądowaniu precyzyjnie wszedł w swoją partię w połowie taktu.

Maciej Krzysztyniak (baryton, także wrocławski solista) zasługuje na owację za postać Ameryka - świetnie zaśpie­waną i zagraną z wielkim aktorskim ta­lentem. Najwięcej oklasków zebrał jed­nak Bogusław Szynalski z Teatru Wiel­kiego w Poznaniu, który wcielił się w Wotana, z odpowiednim dostojeń­stwem kreując postać władcy bogów.

Uwodzicielskie i zwiewne

Dynamiki sobotniemu przedstawie­niu dodały kobiety - artystki Opery Dolnośląskiej: Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak przejmująco grająca Frickę, żonę Wotana, Aleksandra Lemieszka jako bogini Freja, Barbara Krahel - słodki sopran w porażającym kostiu­mie matki bogów Erdy oraz trzy córy Renu - uwodzicielskie i zwiewne Alek­sandra Buczek, Ewa Czermak i Doro­ta Dutkowska. Warto wspomnieć także o Andrzeju Kalininie (Froh), który miał wejście godne Elvisa Presleya - je­go "Zu mir, Freia" dosłownie wbijało w fotele. Podobny efekt wywołało ba­sowe "Heda, hedo" w wykonaniu Zbi­gniewa Kryczki.

Kiedy ciąg dalszy?

Po ostatnich taktach granego bez przerw spektaklu, kiedy na scenę wy­szła dyrygująca orkiestrą Ewa Michnik pod rękę z prof. Lehmannem, oklaski długo nie milkły. Zasłużone brawa odebrali także twórcy oprawy wizual­nej "Złota Renu" - Małgorzata Słoniowska i Waldemar Zawodziński, któ­rzy stworzyli futurystyczne, mroczne kostiumy i dekoracje idealnie pasujące do treści opery. A wychodzący z Hali Ludowej widzowie powtarzali tylko jedno pytanie: - Jak długo trzeba bę­dzie czekać na część drugą?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji