Artykuły

Na śmietniku

W "Dzień dobry i do widzenia" Atholta Fugarda; po latach rozstania spotykają się ze sobą brat i siostra, Johnnie i Hester. Spotykają się ledwie na kilka godzin, ale tych kilka godzin wystarcza, aby przy­pomnieli sobie całe dotychczasowe życie. W trakcie ostrej, momentami bru­talnej, wymiany zdań, bohaterowie sztuki jawią się jako postacie podlega­jące tyleż presji teraźniejszości, co i przeszłości. I czas spotkania ulega "zgęszczeniu", przywoływane pamię­cią Hester i Johnniego zdarzenia na­bierają symboliki, historia ich rodzin­nego życia zyskuje charakter przypo­wieści.

"Dzień dobry i do widzenia", w reży­serii Janusza Zilli, wystawił Teatr Polski w Bydgoszczy. Wystawił na pustej scenie przy współudziale najniezbędniejszych tylko sprzętów i rekwizytów - dwóch krzeseł, stołu, kilku (zawierających rodzinny doro­bek: stare ubrania, suknie, gazety, bu­ty) tekturowych pudeł. Ta insceniza­cyjna asceza spowodowała, że na wy­mowie spektaklu mniej waży społeczno-obyczajowe tło akcji i że bardziej eksponuje się właśnie symboliczno-obyczajowa nadbudowa utwo­ru. Co nie oznacza, iż eksponuje się w sposób nadmiernie klarowny w zakresie swych treści i znaczeń. Pod tym względem po prostu sam Fugard nie grzeszy precyzją. Oglądamy dwoje ludzi samotnych, sfrustrowa­nych, wegetujących w pejzażu cywili­zacyjnego śmietnika. Czyżbyśmy mieli do czynienia z powtórką "Koń­cówki"? Owszem, podobieństw tu nie brak, lecz Fugard - inaczej niż drążący

przede wszystkim rozpad wartości eu­ropejskiej kultury Beckett - wkracza w rejony biblijnej mitologii, psycho­analizy, freudyzmu. W bluźnierstwach zbuntowanej, lecz i upadłej na dno prostytucji Hester, czytamy pro­test przeciw rodzinnym stosunkom stworzonym przez Ojca - Boga, w postawie Johnniego - podtrzy­mującego adorację ojca jakby ten nie umarł i nie został już dawno pogrzeba­ny - łatwo dostrzegamy rytuał konformistycznych gestów - szczudła poz­walające przebrnąć przez błoto życia. W bydgoskim "Dzień dobry i do wi­dzenia" występują: Jadwiga Andrze­jewska i Juliusz Krzysztof Waru­nek. Przedstawienie jest zwarte, dy­namiczne, trzyma w napięciu. Jest też wyraźnie kontrapunktowe. Jadwiga Andrzejewska gra Hester bardziej wiedzioną instynktem niż pełną świa­domości, Juliusz Warunek kreuje postać poddającą swoje reakcje usta­wicznej kontroli; opanowanie John­niego jawi się w interpretacji Warunka jako maska zastępująca Johnniemu twarz. Johnnie to postać zagrana w przedstawieniu precyzyjnie, bez­błędnie. Jadwiga Andrzejewska jako Hester bywa czasami nadmiernie nie­powściągliwa, co sprawia wrażenie niedopracowania roli. Szkoda, wystę­pując w innych spektaklach niejed­nokrotnie udowadniała, że stać ją na więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji