Artykuły

Perfekcjonista z sercem i duszą

Choreograf JACEK TOMASIK o współpracy z mistrzami teatru i o tym jak stawia chłopców do fraka, a dziewczyny do sukni. Piekielnie wymagający, potrafi aktorów stawiać do pionu. Jak trzeba, nie obce mu są awantury. Perfekcjonista, który pracował z największymi. I najwięksi też się go bali.

Jacek Tomasik, choreograf, pedagog, artysta, dla którego największą miłością jest teatr i taniec. Jest rodowitym krakowianinem, a kto Jacka nie zna, niech żałuje, bo gawędziarz z niego pierwszej klasy.

Jacek Tomasik uczył się sztuki choreograficznej w Polsce, Wielkiej Brytanii i Francji. Ale o tych czasach nie chce mówić, bo pisze książkę i tam wszystko ujawni i opisze. W1963 roku w Krakowie założył studencki teatr tańca współczesnego "Kontrast", który prowadził przez 32 lata. Od 1985 roku związany jest z Operą Krakowską, gdzie sześć lat był dyrektorem artystycznym baletu, a następnie głównym choreografem.

Współpracował z największymi teatralnymi twórcami w Polsce, min. z Konradem Swinarskim, Andrzejem Wajdą, Tadeuszem Łomnickim, Bohdanem Korzeniewskim, Jerzym Jarockim, a także Zygmuntem Hubnerem czy Jerzym Kreczmarem. Przygotowywał również choreografie do przedstawień operowych i operetkowych, m. in. "Orfeusza i Eurydyki", "Oniegina", "Sonaty Belzebuba", "Traviaty" czy "Trubadura". Ma na swym koncie ponad 500 autorskich choreografii. Ciekawe, czy jest na świecie drugi choreograf z tak rekordową liczbą realizacji? - Najważniejsze w mojej pracy jest partnerstwo, zarówno z reżyserem, scenografem jak i kompozytorem - mówi Jacek Tomasik.

Esteta w każdym calu

Siedzimy z Jackiem w jego pięknym domu, w kuchni, która przypomina salon. Na ścianach dziesiątki projektów kostiumów, urządzenia kuchenne schowane w drewnianą zabudowę, klimat krakowskiego, dziewiętnastowiecznego mieszkania. I jeszcze ta amfilada pokojów zakończona widokiem i wyjściem do pięknego ogrodu. I ta roślinność w ogrodzie, i te portrety przodków na ścianach - słowem, jak w desie. Pijemy dobrą kawę z wytwornych filiżanek i zajadamy pyszny sernik autorstwa gospodarza. - Staram się, moja droga, by wszystko było u mnie zawsze na jak najwyższym poziomie. Począwszy od tańca, pracy z aktorami, poprzez urządzanie mieszkania i kawę, którą częstuję gości. Jestem człowiekiem starej daty, poszanowanie dla piękna wyniosłem z domu rodzinnego. Pochodzę z rodziny, w której obowiązywała taka "staroświecka"zasada: Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał". Dziś już niewielu rodziców jej przestrzega. Mój dom był bardzo polski, z polskimi tradycjami, gdzie wpajano patriotyzm, poszanowanie dla tradycji, starszych ludzi. Dziadek był radcą prawnym bardzo zasłużonym dla miasta Krakowa. Rodzinne święta, zjazdy, wspólne wigilie na kilkadziesiąt osób. Stąd też moja miłość do gości.

A tych nie brakuje Jackowi. Przychodzą albo w celach towarzyskich, albo w zawodowych. Bo nasz bohater, mimo iż już na emeryturze, z pracy nie rezygnuje, jeśli tylko zdrowie pozwala. - Przy tym stole, przy którym siedzimy, siedział nie jeden artysta podczas prób czytanych. Ostatnim był Żuk Opalski, reżyser, kiedy pracowaliśmy nad spektaklem "Niżyński. Zapiski z otchłani".

Choreograf, kinetograf i etnograf- tak Jacek Tomasik mówi o swoim wykształceniu. A kim się czuje naprawdę?

- To wszystko łączy się ze sobą. Etnografia dała mi znajomość obyczaju, kostiumu historycznego, ludowego tańca, natomiast znajomość kinetografii umożliwiała mi zapis ruchu wykorzystywanego w pracach choreograficznych. Z kolei studia historii kultury materialnej pozwoliły mi poznać historię kostiumu, szczególnie tę z okolic kultury śródziemnomorskiej, która zawsze mnie interesowała. Bo trzeba pamiętać, że kostium aktora, tancerza dla choreografa jest niezmiernie ważny. Ta druga skóra artysty albo pozwala mu perfekcyjnie wykonać ruch, albo przeszkadza. Albo zdobi artystę i współtworzy z nim postać, albo jest piątą kulą u nogi.

Taniec mistrza Tomasika

- Zaczęło się bardzo wcześnie, bo w czwartym roku życia. Jako taki malec zatańczyłem w trzech krakowskich teatrach: Grotesce, Słowackiego i na scenie przy ulicy Lubicz, gdzie wówczas latały szczury. Uczyłem się m.in. u profesor Bocheńskiej, gdzie właśnie zaśpiewałem i zatańczyłem "Miała baba koguta, koguta". To był mój sławetny debiut. A na scenę wszedłem jako widz w spektaklu "Kopciuszek"reżyserowanym przez panią Biliżankę. Po latach robiłem choreografię do tegoż spektaklu w jej reżyserii. Na pewien czas wyemigrowałem za granicę, by uczyć się sztuki tańca. Gdzie, jak, po co? - o tym w moich pamiętnikach.

Jak wieść gminna niesie Jacek Tomasik wie o tańcu wszystko i jeszcze więcej - prawda to czy fałsz?

- Wszystkiego nie wie się nigdy, więc pozostańmy przy "i jeszcze więcej". A mówiąc serio: mam swoje metody uczenia tańca, które mogą przemawiać za moją wszechwiedzą. Ale to nieprawda. Tych wszystkich " breakdanców " to ja nie nauczę, bo się na tym nie znam, choć taniec współczesny nie jest mi obcy. Umiem to zapisać, ale nie czuję tego tańca i koniec kropka. A przecież na tańcu współczesnym znam się, czego dowodem był Studencki Teatr Tańca Współczesnego "Kontrast". Pierwszą choreografię w Krakowie ułożyłem do spektaklu "Sen nocy letniej" w reżyserii Konrada Swinarskiego w 1970 roku. Od tej pory poszło Jak burza ". Jarocki, Jaremowa, Krasowski, Jesionka, Nurkowski, Opalski, Orzechowski, Malak, a od kilku lat Krzysztof Babicki, dyrektor gdyńskiej sceny - to tylko niektórzy reżyserzy spośród plejady współpracowników Jacka Tomasika.

- Krzysztof jest jedynym reżyserem, z którym nigdy nie mieliśmy najmniejszego konfliktu. Rozumiemy się bez słów. Ostatnio pracowaliśmy razem przy "Operetce" i "Biesach", a w Krakowie, w "Słowaku" przy "Arszeniku i starych koronkach". W samym Teatrze Ludowym zrobiłem ponad pięćdziesiąt choreografii. Niestety, zdrowie trochę mi szwankuje i na razie nie mogę sobie pozwolić na dalsze wyjazdy na próby.

Profesjonalizm, czyli jak siada się we fraku

Widziałam Jacka "w akcji", na wielu próbach w teatrze, w którym pracowałam i wiem, co potrafi zrobić z aktorem. Nawet Zdzisława Kozienia, ruchowy antytalent, potrafił wyuczyć kroku tanecznego (dla tych, którzy nie wiedzą kim był Zdzisław Kozień przypominam: nieżyjący już znakomity aktor, znany min. z roli Zygmunta Starego w filmie "Królowa Bona").

- Taniec, ruch sceniczny wymagają precyzyjnej, czasami katorżniczej pracy. Wiedzą o tym wszyscy amatorzy biorący udział w " Tańcu z gwiazdami". Wiedzą o tym również aktorzy dramatyczni. Kiedy przed laty ustawiałem ruch do spektaklu w Starym Teatrze " Termopile polskie" w reżyserii Krzysztofa Babickiego, rolę carycy Katarzyny grała Hanka Polony. Miała przepiękną suknię projektu Zosi de Ines i w tejże sukni wchodziła po kilku schodkach, by usiąść na tronie. Żeby wyćwiczyć właściwy krok, właściwe ułożenie sukni, odpowiedni gest, próbowała tę scenę kilkadziesiąt razy prosząc, bym korygował każdy jej zły ruch. I to się nazywa profesjonalizm. A co tu dopiero mówić o tańcach czy specyficznych krokach. Kiedy próbowaliśmy z Grzesiem Mielczarkiem układ chodu do spektaklu "Niżyński", to Grześ ćwiczył godzinami, by ruszać się w sposób charakterystyczny dla Niżyńskiego, a nie udawać wielkiego tancerza, bo przecież nigdy by mu się to nie udało. Bardzo plastyczną ruchowo aktorką jest Ania Seniuk. A poza tym, moja droga, choreograf uczy nie tylko tańców czy ruchu. Bardzo często uczę nosić kostium historyczny. Przecież inaczej siada się we fraku, inaczej w dżinsach, jeszcze inaczej w stylowej sukni. Jak nieraz widzę w telewizji wielkie gwiazdy czy celebrytki jak się ruszają, jak siadają... Szkoda gadać. Większość studentów Wydziału Aktorskiego nie ma świadomości ciała, oddechu. Tego wszystkiego ich uczę w PWST w ramach przedmiotu Podstawy tańca. Krótko mówiąc, zanim nauczę tańczyć walca czy fokstrota, to najpierw stawiam chłopców do fraka, a dziewczyny do sukni.

Najbliższy sercu "Kontrast"

Czy Jacek Tomasik ma ukochane przedstawienie wśród tych ponad pięciuset?-Nie mam. We wszystkie wkładałem serce i duszę. Ale na pewno własne dziecko jest zawsze najbliższe sercu. A takim był "Kontrast", w którym układałem wszystkie choreografie, malowałem płachty do scenografii. Mój Boże, ileż tam rzeczy sam robiłem. "Kontrast" zapewne trwałby dłużej, gdyby nie ludzka złośliwość. Usłyszałem: do widzenia, nie ma pieniędzy. Koniec. Kropka. Tak skończył się "Kontrast" i jego zagraniczne wyjazdy ze spektaklami. Bywalcy premier spotykają Jacka Tomasika niemal na każdej. Jeśli tylko może, zjawia się w teatralnym foyer, zawsze elegancki, dżentelmen w każdym calu. I zawsze z dostojną panią Jadwigą, siostrą, równie elegancką jak on.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji