Artykuły

Gramy tak, jakby mistrz cały czas na nas patrzył

- Mistrz nauczył nas, by pielęgnować w sobie otwartość dziecka i zadziwienie światem - opowiada Artur Borkowski, jeden z aktorów Wrocławskiego Teatru Pantomimy.

Dorota Oczak-Stach: Przyszedłeś do teatru w latach 80.

Artur Borkowski: - I zderzyłem się z "mitem złotego wieku" - czegoś, co przeminęło, co się powtarza w opowieściach. Wielu aktorów, którzy tworzyli ten teatr, już odeszło swoją drogą. Wtedy nie miało to dla mnie znaczenia, bo wszedłem w coś, co mnie całkowicie przekraczało jako człowieka. Miałem 20 lat, brak jakiegokolwiek wykształcenia aktorskiego, a jedynie potrzebę ekspresji, scena była czymś niewiadomym, przyciągała mnie. Ktoś otworzył przede mną drzwi i powiedział: spróbuj.

Jak pracowaliście?

- Większość osób przyszła bez doświadczenia, nie było takich szkół jak dwuletnie studio pantomimy przy Teatrze, prowadzone przez Marka Oleksego. Tutaj mieszkaliśmy, uczyliśmy się pantomimy i niektórzy z nas dość szybko zostali wrzuceni w próby do spektakli. Pewnego dnia przyszła kolei i na mnie. Przy całym starszym zespole, zmierzyłem się ze swoim pierwszym poważnym aktorskim zadaniem - było to przewrócenie się przez stolik na wietrze wywołanym przez Oberona. Zrobiłem to z ogromnym zaangażowaniem i zakłopotaniem, musiało to być śmieszne i nerwowe, ale najwyraźniej była w tym jakaś interesująca energia, bo zagrałem w tym przedstawieniu. Tomaszewski stawiał na naukę, na system praktykowania w rzemiośle, uczyliśmy się przez udział w próbach, spektaklach. Bardzo dużo graliśmy.

Co okazało się najważniejsze z nauki Tomaszewskiego?

- To był teatr specyficzny, wyjątkowy, to trzeba podkreślić. Nie było wcześniej pantomimy zespołowej, która jeszcze z powodzeniem brała na warsztat nawet dzieła dramatyczne. Jak Szekspira, jego monologi, pokazać bez słów? To było możliwe tutaj, bo był mistrz. Nauczył nas otwartości na to, co się dzieje wokół. Młodym radził, żeby nie przejmowali się brakami warsztatowymi, lecz pielęgnowali w sobie otwartość dziecka i zadziwienie światem. Duszą działań ruchowych miało być jakieś przeżycie, a sukcesem było, jeśli udało się je spowodować na scenie przy użyciu środków pantomimy. Nie chodziło o eksperymenty, to miały być spektakle do oglądania dla ludzi.

Tomaszewski był na większości spektakli, czasami oglądał je zza kulis, ale nigdy nie wiedziałeś, czy akurat tam jest. Cały czas się grało jakby Mistrz patrzył. I często miał dla ciebie uwagi, co było najważniejsze w moim artystycznym rozwoju.

Co zmieniło się w pantomimie od tamtych czasów?

- Pantomima zmienia się poprzez tło, na jakim ją oglądamy. Kiedyś nie było tak wielu bodźców, które odciągały twoją uwagę. Cielesność, tak ważna w pantomimie, nie była obecna w innych mediach. Nie było też telewizyjnych show, gdzie możesz oglądać przeróżne dyscypliny tańca. Pantomima była wyjątkowa, dawała możliwość stworzenia atrakcyjnego widowiska, które odwołuje się do spraw pierwotnych i najważniejszych, mitów, łączy w sobie wiedzę o człowieku, kulturze, sztukach plastycznych. Tomaszewski wciągał nas w świat danego spektaklu, potrafił go opowiedzieć, sugestywnie opisać obecne w nim relacje. Nie potrzebował wstawać z krzesła, by pokazać charakter postaci. Był wizjonerem, ale też praktykiem.

Miłe jest, że dzisiaj mamy okazję współpracować z różnymi reżyserami, którzy przyznają, że wiele uczą się także od nas. Specyfiką tych spotkań jest to, że częściej stawia się na poszukiwania formy i sam proces twórczy niż wcześniej sformułowaną i sugestywną propozycję reżyserską. To, jak pantomima się zmienia, pokaże zaplanowana na ten sezon praca z naszymi kolegami Maćko Prusakiem i Leszkiem Bzdylem, którzy wyszli stąd i ponieśli pantomimę w szeroki świat teatru dramatycznego i teatru tańca. Ja tkwię w tych zmianach, więc nie potrafię określić ich sensu. Ocenimy to za kilka lat.

Prowadzisz też warsztaty.

- Pracuję z seniorami - są pełni energii, bije od nich młodość. To spotkanie jest nietypowe w tym teatrze, w którym zawsze promowana była młodość, ale ta metrykalna. Nasi warsztatowicze są w szczególnym momencie, w którym wracają do ważnych rzeczy, odbierają życie intensywnie. Kultura daje możliwość głębokiego spojrzenia na sytuację człowieka w świecie, a w pantomimie to wszystko odbywa się poprzez ciało. Ludzie starsi, jak i młodsi, mają pewne blokady, a na scenie je przekraczają. Każde ciało ma swoją melodię, a gdy ona zabrzmi, to jest najpiękniejsze. Lubię momenty odkrycia, spotkanie człowieka z człowiekiem właśnie poprzez teatr. Nie muszę uprawiać sportów ekstremalnych, aby poczuć prędkość. Pantomima to dla mnie sposób przeżywania świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji