Artykuły

Bajkowa uczta

Przedstawienie przygotowane w koprodukcji z Opeą w Los Angeles to triumf inscenizacji Achima Freyera.

Legenda dramatyczna francuskie­go kompozytora, dość trudna do ujarzmienia w warunkach sce­nicznych - będąca rodzajem "rozsadzanego" od wewnątrz oratorium - została pokazana w sposób baśniowy (ale czy sam Johann Faust nie był posta­cią magiczną?). Dzieło Berlioza otrzyma­ło bajkową, malarską inscenizację. Sceny Freyera to ożywione obrazy, które zaraża­ją całą swą wielowymiarową siłą. Kolor u Freyera jest intensywny, skondensowa­ny, rzucany na duże płaszczyzny, wyraź­nie buduje tło. Sceny-obrazy są w "Fau­ście" wykorzystane maksymalnie, każdą ich część - wyznaczoną swoistym "ope­rowym blejtramem" - zagospodarowano perfekcyjnie (naturalistyczna scena z wieś­niakami, niesamowita "pieśń wielkanoc­na", przepiękna scena Małgorzaty z warkoczami). Freyer zamienia chórzystów i tancerzy w zwierzęta bądź w niedookre­ślone potworki. Deformując twarze, two­rzy surrealistyczne postacie, które co rusz przypominały mi te od Jeana Dubuffeta. Dawno nie widziałem równie perfekcyj­nej gry światłem wywołującej efekt ani­macji komputerowej przełożonej na ży­wy spektakl. I wreszcie znakomity The Freyer Ensamble bawiący oczy sztuką akrobacji.

Freyer pokazuje współczesnego Fausta. Jest nim człowiek goniący bez opamięta­nia, spalający się, potrzebujący siły, ale i prawdziwej miłości. Sceny Pandemo­nium (obłąkania świata) i Apoteozy Mał­gorzaty (zwycięstwa cnoty i wybaczenia) stanowią clou spektaklu.

Inscenizacja "Potępienie Fausta" jest ucztą dla oczu. Gorzej ze stroną wokalną. Nieporozumieniem było zaangażo­wanie do tak spektakularnego przedsięw­zięcia trzecioligowych śpiewaków. Z trój­ki głównych bohaterów wybronił się je­dynie Marcel Vanaud jako Mefistofeles, na którym spoczęła dramaturgia całości. Faust Marcello Bedoniego był bezbar­wny, zgaszony i co więcej, momentami technicznie nieporadny. Małgorzata Ele­ni Matos (ze szkolnym poziomem fran­cuskiego) nawet przez moment mnie nie wzruszyła. Na szczęście orkiestra pod batutą Jacka Kaspszyka wybroniła mu­zyczną część spektaklu. Dyskomfort wokalny nie odebrał mi jednak prawdziwej przyjemności ogląda­nia. To fantastyczna bajka XXI wieku. Teatr? Opera? Oratorium sceniczne? Bez znaczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji